Celebrując liturgię z papieżem Benedyktem XVI (1/2)

Sposób celebrowania Mszy przez Ojca Świętego od samego początku zwrócił na siebie uwagę dziennikarzy. Komentarz na ten temat ukazał się nawet w magazynie „The New Yorker”. W charakterystycznym, nie do końca przychylnym artykule z lipca 2005 roku, zatytułowanym Watykański notes, znajdujemy stwierdzenie: „Głęboka miłość papieża Benedykta do liturgii ujawnia się za każdym razem, gdy wykonuje on czynności kapłańskie, które znaczą dla niego tak wiele. Młodzi katolicy z wielkim entuzjazmem opisują wrażliwość i oddanie, z jakim Papież celebruje Mszę. Pełna miłości mowa pochwalna dla papieża Jana Pawła II i Msza pogrzebowa, której przewodniczył, zdobyły dla niego serca zarówno kardynałów, jak i wiernych, oraz pomogły mu szybko wygrać konklawe”[1].

EucharystiaWłaśnie to mogliśmy obserwować na ekranach naszych telewizorów, gdy kardynał Ratzinger celebrował Mszę pogrzebową za Jana Pawła II, a później Mszę towarzyszącą objęciu urzędu Biskupa Rzymu. Papież Benedykt, celebrując Mszę, daje potężne przesłanie dla życia Kościoła i jego misji wobec świata. Odzwierciedla ono zarazem prawdziwe znaczenie odnowy liturgii ogłoszonej przez Sobór Watykański II, kiedy jest ona rozumiana i wprowadzana w życie jako część nieprzerwanej tradycji Kościoła katolickiego, który pośredniczy w objawieniu danym przez Jezusa Chrystusa.

W zapiskach z 1997 roku kardynał Ratzinger opowiada o swoich seminaryjnych studiach teologicznych na Uniwersytecie w Monachium zaraz po II wojnie światowej. Wspomina jednego ze swoich nauczycieli, profesora Josepha Paschera, który uczył teologii pastoralnej. Opisuje to tak: „Wykłady Paschera oraz pełen czci postawa, w jakiej kształcił nas do odprawiania liturgii zgodnie z jej najgłębszą naturą, uczyniły ze mnie zwolennika ruchu liturgicznego”[2].

Świadomość najgłębszej natury kultu Kościoła i pełne czci nastawienie w jego celebrowaniu – to właśnie były główne zasady ruchu liturgicznego, który coraz bardziej ożywiał Kościół w ciągu minionego stulecia. Jednym z jego najwcześniejszych bodźców był apel papieża Piusa X z 1903 roku o „czynne uczestnictwo w Najświętszych Tajemnicach, tudzież w publicznej i uroczystej modlitwie Kościoła”[3].

W listopadzie 1947 roku potężny impuls dał ruchowi liturgicznemu papież Pius XII encykliką Mediator Dei („O Świętej Liturgii”). Stwierdził w niej, że kult katolicki to, coś więcej niż tylko obrzędy i rubryki. Papież skupił się na nadprzyrodzonej rzeczywistości zawartej w obrzędach liturgicznych. Zaznaczył, że liturgia jest wykonywaniem kapłaństwa Jezusa Chrystusa i Jego Ciała, którym jest Kościół.

Następne wielkie wydarzenie dla odnowy liturgicznej miało miejsce w listopadzie 1964 roku, gdy II Sobór Watykański promulgował Konstytucję o liturgii. Dokument ten był częściowym, lecz bardzo istotnym i daleko idącym wyrazem wizji nakreślonej przez papieża Piusa XII. Ukazał, że w liturgii, za pomocą znaków dostępnych zmysłowo, wyraża się i urzeczywistnia uświęcenie ludzkiego bytu, na sposób właściwy każdemu z tych znaków. W liturgii całkowity kult publiczny jest wykonywany przez Mistyczne Ciało Jezusa Chrystusa, czyli przez Jego Głowę i członki. Wraz z tym rozumieniem liturgii, Sobór zaproponował odnowę jej form. Gdy dokument był ogłaszany, odbywałem właśnie w Rzymie studia podyplomowe, i w pełni podzielałem entuzjazm i euforię, która mu towarzyszyła.

Niewiele lat później, w lipcu 1966, ukończywszy moją pracę na uniwersytecie, przed opuszczeniem Rzymu i powrotem do Nowej Zelandii, udałem się do Bazyliki św. Piotra, by odprawić Mszę. Później, w zakrystii, zauważyłem pewnego starszego księdza, który również odkładał szaty. Był to Monsignor Martin Hellriegel, proboszcz parafii św. Krzyża w St. Louis, Missouri, a przy tym wybitny pionier duszpasterstwa ruchu liturgicznego w Stanach Zjednoczonych. Powiedziałem mu: „Monsignor, musi być bardzo zadowolony, że jego wysiłek krzewienia odnowy liturgicznej został ukoronowany Konstytucją o liturgii”. Po chwili milczenia odpowiedział: „Tak, Konstytucja o liturgii to wielka rzecz dla Kościoła. Ale obawiam się, że przez to wszystko, co już jest czynione w jej imię, zmierzamy w złym kierunku”. Ponieważ czterdzieści lat temu byłem młodszy i pełen entuzjazmu dla odnowy, pomyślałem: „Jaka szkoda, że Monsignor Hellriegel pozostał w tyle za reformami Vaticanum II”. Upływ lat i kolejne wydarzenia pokazały mi, jak mądre były jego przeczucia.

Potwierdzają to refleksje kardynała Josepha Ratzingera, który w swoich wspomnieniach pisze: „Na początku Soboru byłem przekonany, że szkic Konstytucji o liturgii, który zawierał wszystkie najistotniejsze zasady ruchu liturgicznego, był wspaniałym punktem wyjścia dla tego zgromadzenia całego Kościoła […]. Nie byłem w stanie przewidzieć, że negatywne zjawiska ruchu liturgicznego powrócą później ze zdwojoną siłą, niemal doprowadzając liturgię do samozniszczenia”[4].

To bardzo mocne stwierdzenie, które kardynał wciąż potwierdzał – wskazując na spadek wiernych uczęszczających na niedzielne Msze w Europie oraz, do dramatycznie niskiego poziomu, w Stanach Zjednoczonych. Zauważał, że bardzo źle dzieje się z liturgią, gdy próbuje konkurować ze światem rozrywki albo show–businessem. Pasterz nie jest organizatorem imprezy, tak jak liturgia nie jest pokazem. Nie wychodzi jej też na dobre, gdy próbuje być koleżeńskim spotkaniem. Liturgia musi być czymś więcej[5]. Dzieje się to, co znany polski pisarz Czesław Miłosz bardziej szorstko nazwał „demokratyzującą i anarchizującą” tendencją, która w wielu miejscach pojawiła się w liturgii[6]. Gdy otwiera się liturgię na niekończące się modyfikacje według osobistego rozumienia i gustu, gdy staje się ona celebracją wspólnoty i środkiem jej budowania, wtedy przestaje być pełną wiary celebracją katolickiej liturgii. W swoich wspomnieniach kardynał Ratzinger nie waha się przed stwierdzeniem: „Jestem przekonany, że powodem kryzysu w Kościele, którego dzisiaj doświadczamy, jest w dużym stopniu dezintegracja liturgii, rozumianej niekiedy etsi Deus non daretur [jak gdyby Bóg nie istniał]: wtedy obojętnym staje się, czy Bóg istnieje czy nie, i czy do nas mówi albo nas słucha”[7]. Liturgia katolicka jest ostatecznie czymś danym przez Chrystusa, a nie czymś co stwarzamy. Jest spotkaniem z misterium Boga, który jest początkiem naszego życia, źródłem naszego zbawienia. Nie jest natomiast celebracją przez wspólnotę jej samej.

W przemówieniu z 2003 roku, kardynał Ratzinger sformułował zasadę, która jest podstawą rozumienia liturgii katolickiej. Powiedział wtedy, że:

Liturgia czerpie swoją wielkość z tego, czym jest, nie zaś z tego, co z niej zrobimy. Nasz udział jest oczywiście potrzebny, ale jako środek pokornego włączenia się w ducha liturgii i służenia Temu, który jest prawdziwym podmiotem liturgii: Jezusowi Chrystusowi. Liturgia nie jest wyrazem świadomości wspólnoty, która zawsze okazuje się chwiejna i zmienna. Jest objawieniem przyjmowanym przez wiarę i modlitwę, jej miarą jest więc wiara Kościoła, w której objawienie jest otrzymywane[8].

Im bardziej celebracje w naszych diecezjach i parafiach odchodzą od tej zasady, tym trafniejsze okazują się słowa kardynała Ratzingera: „Potrzebujemy nowego Ruchu Liturgicznego, który ożywi prawdziwe dziedzictwo II Soboru Watykańskiego”[9]. To wezwanie powraca za każdym razem, gdy wskazuje, że musi nastąpić „reforma reformy”[10] pochodzącej od Soboru. W swoim przemówieniu dla Kurii Rzymskiej w 2005 roku, papież Benedykt, jeszcze bardziej dosadnie, mówił o dwóch sprzecznych interpretacjach II Soboru Watykańskiego, które rywalizowały ze sobą przez ostatnie czterdzieści lat[11]. Jedna interpretacja, oparta na nieciągłości, jest błędna i uczyniła wiele szkód Kościołowi i jego liturgii. Druga, interpretacja odnowy pozostającej w ciągłości z tradycją, musi zostać ożywiona, by dało się zrozumieć, czym jest prawdziwa reforma liturgii, którą przewidywał Sobór.

Tym, co da się zauważyć u samego papieża Benedykta, gdy celebruje liturgię, jest głęboka cześć, szacunek dla liturgicznego rytuału, powaga i godność, która odzwierciedla misterium Chrystusa, uobecniające się pod sakramentalnymi znakami, oraz głębokie wyczucie świętości tego, co właśnie ma miejsce. Jako działanie Chrystusa w Kościele, liturgia tego wymaga. Papież mówi, że w liturgii Pan wkracza do Kościoła, by stał się Jego mieszkaniem, czyniąc nas przez to braćmi i siostrami. Właśnie dlatego tak ważna jest godna celebracja liturgii, która respektuje naturę Kościoła i jego liturgii jako sakramentalnej obecności Boga pośród nas. Jan Paweł II w encyklice o Eucharystii z 2003 roku, chcąc na nowo rozpalić podziw wobec Bożego daru Eucharystii, wskazał, że zewnętrzne formy liturgii „mają na celu przypomnienie i podkreślenie doniosłości sprawowanego wydarzenia. Ze względu na to Kościół posiada szczególne środki, by normować celebrację Eucharystii, i otacza ją pięknem architektury, rzeźby, malarstwa i muzyki” (nr 49). W wydanej bardzo niedawno książce Bóg i świat, papież Benedykt mówi o tym, że każda celebracja liturgii jest modlitwą całego Kościoła – w sensie ziemskim, ale również, w ścisłym sensie, jako liturgia niebieska. Papież zauważa, że „Jej prawdziwa wielkość polega na tym, że niebo rozwiera się w niej szeroko, a my zostajemy włączeni we wspaniały chór uwielbienia”.

Jednak nazbyt często nie dzieje się tak podczas niedzielnej Mszy. Zamiast tego liturgia stała się „zdesakralizowana lub zsekularyzowana”. Centrum zainteresowania przesunęło się w liturgii z misterium Chrystusa i adoracji żywego Boga ku innemu rozumieniu. Zewnętrzne ryty zaczynają być ograniczane, a muzyka, naczynia oraz dekoracje kościoła–budynku wyglądają zwyczajnie, codziennie, nie–sakralnie i bez odniesienia do celebrowanego misterium. Uwaga zaczyna być kierowana na wspólnotę albo grupę, potwierdzając ich jedność i poczucie zadowolenia. Czasami Msza jest wykorzystywana, by wywołać jakiś efekt albo poruszenie, nie wyrażając już tym samym soborowej wizji Kościoła jako „lud zjednoczony jednością Ojca i Syna, i Ducha Świętego”[12]. Poza tym tak często kładzie się nacisk na zrozumiałość, że sens boskiego misterium staje się zaciemniony. Warto pamiętać, że jeśli wydaje nam się, że zrozumieliśmy wszystko, co dzieje się podczas celebracji liturgii, straciliśmy z oczu misterium, które jest celebrowane.

Kilka lat temu znany biblista Raymond Brown uskarżał się, że katolickie studia biblijne nie są w dobrym stanie. Według niego winę za to ponosi brak odpowiedniej i zdrowej formacji teologicznej wielu współczesnych badaczy Biblii. Zauważył, że są oni kształceni, by być egzegetycznymi rzemieślnikami, posiadającymi narzędzia do krytyki historycznej i znającymi języki wschodu, ale brakuje im zrozumienia teologicznego kontekstu, w którym Pismo powstawało i w jakim muszą być czytane dzisiaj.

Coś podobnego dotyka wielu współczesnych badaczy liturgii: posiadają szeroką wiedzę na temat rytów, ich historii, antropologii i znaczenia psychologicznego, lecz nie mają dostatecznego pojęcia o teologii i eklezjologii potrzebnych do odkrycia głębokiej rzeczywistości, którą rytuały wyrażają i uobecniają. Właśnie tutaj Benedykt XVI wniósł największy wkład, rzucając światło na doktrynalną zawartość liturgii katolickiej. Papież nie tylko ukazuje, że Eucharystia, jako ofiara i obecność, jest sercem całego liturgicznego działania Kościoła, ale także wyciąga stąd konsekwencje dla struktury i właściwego ducha celebracji liturgicznych.

Weźmy na przykład jego rozważania na temat opisu Eucharystii, który znajdujemy w 11 rozdziale Pierwszego listu św. Pawła do Koryntian[13]. Paweł odnosi się do sytuacji w młodym Kościele Koryntu, gdzie niedzielna Eucharystia cierpiała, ponieważ Koryntianie stracili z oczu, czym Eucharystia tak naprawdę jest. Ich wspólnota nie ukazywała już Mistycznego Ciała Chrystusa i przyjmowali Komunię świętą niegodnie. Paweł pisze, „[…] słyszę – i po części wierzę – że zdarzają się między wami spory, gdy schodzicie się razem jako Kościół. […] Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej. Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia”. Wcześni pisarze patrystyczni, jak św. Jan Chryzostom, wyjaśniają, że chociaż po Mszy świętej odbywały się tam wspólne posiłki, często zdarzały się kłótnie, wzniecane przez podzielone grupy posiadające własnych liderów. Ludzie opowiadali się za takim czy innym, mówiąc: „Należę do tego”, „Ja należę do tamtego”.

Prawda jest taka, że Eucharystia powołuje do życia jeden Lud Boży – nie tylko poszczególne zgromadzenia czy parafie, a zwłaszcza nie różne grupy w ramach zgromadzenia, ale Kościół powszechny. Ludzie powinni wyjść z ich własnego prywatnego świata w odpowiedzi na wezwanie Pana, by stać się wspólnotą nie tylko poszczególnej parafii, diecezji czy państwa, ale Kościoła całego świata. Poszczególne wspólnoty eucharystyczne mogą być autentyczne tylko jako część jednego zgromadzenia, którym jest Ciało Chrystusa. To w nim doświadczamy żywego Chrystusa, nie dzięki czemuś, co stwarzają uczestnicy. Pojedyncza wspólnota ma swoją unikalną tożsamość jako wcielenie Kościoła powszechnego.

Wracając do św. Pawła i Kościoła w Koryncie – w tym samym rozdziale 11, autor odwołuje się do zachowania chrześcijan podczas zgromadzeń, których atmosfera wspólnotowego posiłku zaczęła wpływać na samą Eucharystię. „Czyż nie macie domów, aby tam jeść i pić? […] Jeżeli ktoś jest głodny, niech zaspokoi głód u siebie w domu”. Paweł nie zabrania wypicia filiżanki kawy po Mszy świętej. Odróżnia natomiast Eucharystię od świeckiego posiłku. Wskazuje Koryntianom, a przy tym nam, że w Eucharystii świętość Boga staje się obecna między nami. Stwarza ona świętą przestrzeń czy też odpowiedni kontekst wokół siebie. Wymaga od nas szacunku w obliczu Bożego majestatu. Rozróżnienie na sacrumprofanum musi być zachowane w chrześcijańskiej liturgii, która nie może zostać zredukowana do miejsca zwyczajnych spotkań, do tego, co świeckie.

Wczesnochrześcijański tekst Didache (albo Nauka dwunastu Apostołów), który niektórzy wybitni badacze uznają za niemal tak stary, jak List św. Pawła do Koryntian, mówi: „W dniu Pana gromadźcie się razem, by łamać chleb i składać dziękczynienie, a wyznawajcie ponadto wasze grzechy, aby ofiara wasza była czysta”[14] (w. 29). W tym samym duchu wypowiada się Paweł, gdy napomina Koryntian: „[…] kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej”. Świętość ofiarniczego misterium musi warunkować nasze uczestnictwo w Eucharystii oraz sposób, w jaki ją celebrujemy.

Tutaj kardynał Ratzinger cytuje Księgę Rodzaju, odnosząc ją do celebracji eucharystycznej „O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama nieba!”[15]. Podejmuje tę myśl, stwierdzając: „Przejęcie czcią jest podstawowym nastawieniem przy właściwym celebrowaniu Eucharystii; sam fakt, że Bóg stał się tak mały, tak pokorny, powierza się naszej opiece i naszym dłoniom, powinien wzmagać naszą cześć. Nie powinien nigdy dopuszczać u nas pokusy bezmyślności, trywialności. Jeśli rozpoznajemy obecność Boga i zgodnie z tym postępujemy, inni ludzie będą mogli dostrzec to w naszej postawie”. Następnie [Ratzinger – M.K.] odwołuje się do legendy o pogańskim księciu kijowskim z X wieku, który posłał swoich przedstawicieli, by znaleźli chrześcijańskich misjonarzy, którzy mogliby nauczać jego lud. Wysłańcy przybyli najpierw do kościoła wschodnich chrześcijan i byli zachwyceni uroczystym pięknem liturgii. „To przebłysk nieba”, powiedzieli. Do dnia dzisiejszego naród Rosji jest głęboko przywiązany do liturgii wschodniej.

Wciąż w tym samym rozdziale, św. Paweł przedstawia autentyczną celebrację Eucharystii: „[…] otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem” (w. 23). Zaznacza, że Eucharystia znajduje się w sercu żywej tradycji (tego, co jest przekazywane) całego Kościoła, który przekazuje misterium Chrystusa w jego pełni. To, co Paweł otrzymał od Pana, co przekazuje, jest czymś najświętszym i najbardziej fundamentalnym dla życia Kościoła. To tradycja, która wymaga od nas wierności w każdym najmniejszym słowie. Sam Paweł był pełen energii, twórczy, gotowy do pomysłowego działania. Stając wobec tego, co daje Bóg, mógł to jedynie przyjąć, być posłusznym (co wyraża postawę Kościoła wszystkich wieków). W centralnej przestrzeni wiary chrześcijańskiej Paweł przekazuje Eucharystię jako drogocenny dar Boga, będący poza naszą arbitralną wolą. Kardynał Ratzinger wskazuje, że „Eucharystia jednoczy nas z Panem i w rzeczywistości czyni tak dzięki ograniczeniu nas, zobowiązywaniu. Jedynie wtedy możemy zostać uwolnieni od siebie samych”. Właśnie to ograniczenie zostało przyjęte przez Maryję, czyniąc ją Matką Boga, gdy powiedziała: „Niech Mi się stanie według twego słowa!”.

Wcielenie – historyczne wydarzenie przyjęcia przez Syna Bożego ludzkiej natury – jest punktem, w którym Bóg wkracza w dzieje, w sytuację człowieka ze wszystkim, co oznacza ograniczenie Boga Syna. Skoro my, jako naśladowcy Chrystusa, jesteśmy powiązani z Jego wcieleniem – co stało się poprzez Chrzest – to musimy przyjąć w jakimś stopniu Jego samoograniczenie. Oznacza to na przykład, że przyjmujemy liturgię z jej rzeczywistością sakramentalną taką, jaka została nam dana w Kościele, a nie taką, jaką byśmy chcieli ją widzieć; że przyjmujemy dar, który jest nam dany poprzez taką liturgię, jaka jest. Wtedy będzie to określać nasze nastawienie do przygotowania, opisywania i celebrowania liturgii. Naszą odpowiedzią na pokorne przyjście Boga może być tylko posłuszeństwo. Dzięki niemu jesteśmy zdolni do przyjęcia tradycji – prawd i darów, które są przekazywane – i pozostania im wiernymi. W zamian otrzymujemy pewność bliskiej obecności Boga – bliższej mnie samego, niż ja jestem sam dla siebie.

(link do drugiej części tekstu)

Przeł. Michał Koza

Pierwodruk: „Logos: A Journal of Catholic Thought and Culture”, 2008, Volume 11, Number 1, s. 127–148.


[1] A. Grafton, Vatican Notebook. „Reading Ratzinger”, „The New Yorker”, 2005, 25 lipiec, s. 42.

[2] J. Ratzinger, Milestones: Memoirs 1927–1977, San Francisco 1998, s. 57.

[3] Pius X, Tra le Sollecitudini.

[4] J. Ratzinger, dz. cyt., s. 57.

[5] Por. tegoż, Nowa pieśń dla Pana. Wiara w Chrystusa a liturgia godzin, tłum. J. Zychowicz, Kraków 2005, s. 189 i n.

[6] Cz. Miłosz, Zaczynając od moich ulic, Warszawa 1987.

[7] J. Ratzinger, Milestones…, s. 148–149.

[8] Looking Again at the Question of the Liturgy With Cardinal Ratzinger, ed. Alcuin Reid, South Bend 2004, s. 30.

[9] J. Ratzinger, Milestones…, s. 149.

[10] Looking Again…, s. 151, 153.

[11] J. Ratzinger, Nowa pieśń dla Pana…, s. 176.

[12] Konstytucja dogmatyczna o Kościele, nr 4.

[13] Kilka następnych akapitów streszcza niektóre tezy z J. Ratzinger, Communio. Eucharystia – wspólnota – posłanie, w: Kościół. Pielgrzymująca wspólnota wiary, Kraków 2005.

[14] Tłum. za „Pierwsi Świadkowie. Pisma Ojców Apostolskich”, red. W. Zega, tłum. A. Świderkówna, przyp. ks. M. Starowieyski, Kraków 2010.

[15] Rdz 28,17 (przyp. tłum.).

Zobacz także