Kapłaństwo kobiet

Wszelka debata nad możliwością wyświęcania kobiet na kapłanów w Kościele katolickim została ucięta listem apostolskim „Ordinatio Sacerdotalis”, a dokładnie zawartym w nim stwierdzeniem, w którym Jan Paweł II, wyraźnie odwołując się do charyzmatu papieskiej nieomylności, stwierdził, iż Kościół nie może wyświęcić kobiety na kapłana: „Aby zatem usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22,32), oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne” (OS, 4). Ważne jest zawarte w tym fragmencie sformułowanie: „Kościół nie ma władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom”. Nie chodzi o to, że nie chce, nie potrafi lub nie widzi potrzeby – z tekstu wynika, że nie jest w stanie. I o ile sama kwestia możliwości święceń w ten sposób została rozstrzygnięta ostatecznie, to można wciąż pogłębiać teologiczne uzasadnienie przyjęcia takiego, a nie innego rozstrzygnięcia. I temu właśnie ma służyć ten tekst.

Dotychczas posługiwano się trzema argumentami wskazującymi na niezdolność Kościoła do wyświęcania kobiet: z praktyki Jezusa (żadna kobieta nie została przez Niego wybrana do grona Dwunastu, żadnej nie było też w Wieczerniku podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy ustanowiony został sakrament kapłaństwa), z tradycji (Kościół nigdy, pomimo wielokrotnych nacisków na zmianę tej praktyki, nie wyświęcał kobiet), wreszcie z żywego Magisterium Kościoła, nieodmiennie głoszącego, że wykluczenie kobiet z tej posługi jest zgodne z Bożym zamysłem co do Kościoła.

Do nich chciałabym dorzucić jeszcze jeden: kobieta nie może być ojcem. Otóż pomimo tego iż Izrael otaczało wiele ludów, w których kultach funkcjonowały kapłanki, w Izraelu posługę tę spełniali wyłącznie mężczyźni. Działo się tak z wyraźnego Bożego ustanowienia, ponieważ jak czytamy w Księdze Wyjścia (por. Wj 28,1) do posługi kapłańskiej Bóg wybrał wyłącznie mężczyzn. Jezus tego nie zmienia, a odpowiedź na pytanie „dlaczego?” wydaje się ukrywać w modlitwie, którą przekazał swoim uczniom. Modlitwa Pańska, czyli nasze dobrze znane „Ojcze nasz” składa się z siedmiu próśb (por. KKK 2803), które obok wielu innych treści, wyrażają także siedem biblijnych cech ojcostwa. Wszystkie one zawierają jeden charakterystyczny element: ich podstawową funkcję da się sprowadzić do dawania życia. Potocznie mówimy, że to kobieta daje życie, jednak obraz biblijny jest inny: kobieta je przyjmuje i pozwala mu wzrastać. Dawcą, początkiem życia jest zawsze ojciec. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć chociażby do genealogii Jezusa (por. Mt 1,1–18), której rytm wyznacza słowo „zrodził”, na język polski przetłumaczone jako „był ojcem”.

Zawarte w „Ojcze nasz” cechy ojcostwa to: źródło tożsamości, obrońca, prawodawca, dający biologiczne życie, sędzia–mediator, wychowawca, wreszcie kapłan. Funkcja kapłańska zawarta jest w prośbie „wybaw nas od złego”. Można to rozumieć jako wybawienie od zła osobowego, czyli szatana, ale też od naszego własnego grzechu. Oba te wymiary oznaczają duchową śmierć. Ojciec wybawiając od nich (Stary Testament podsuwa nam tu jako właściwą formę wybawienia ofiarę przebłagalną, por. m.in. Hi 1,5), daje dziecku/dzieciom dostęp do duchowego życia.

Kapłan odprawiający mszę i sprawujący sakrament pokuty czyni to, co należy do obowiązków ojcowskich: zapewnia obronę przed szatanem, a czasem wręcz uwalnia od jego wpływu (posługa egzorcyzmu), w sakramencie ołtarza jednoczy i prowadzi ku zjednoczeniu z Bogiem wspólnotę, wreszcie ma moc odpuszczania grzechów. Pokazuje w ten sposób, że nasze życie nie ogranicza się do doczesności – kieruje nas ku wieczności, ku życiu bez końca. I otwiera możliwość sięgnięcia po to życie. W ludzkim ciele zdolność do takiego działania: dawania życia, wyrażona jest przez cechy męskie. Kobieta nie jest w stanie dać życia, jeśli nie otrzyma impulsu od mężczyzny. Modlitwa Pańska wskazuje na to, że nie jest to jedynie reguła biologiczna, a pewien – zawarty w człowieczeństwie – znak służący mówieniu o Bogu.

Konsekwentnie dawanie życia duchowego także przynależy mężczyźnie. To jedna z przesłanek wskazujących na to, dlaczego Kościół nie jest w stanie wyświęcić kobiet – ich człowieczeństwo nie jest w stanie przekazać teologicznej prawdy o Bogu jako broniącym od złego i w ten sposób dającym życie wieczne.

Tu może się pojawić bardzo szybko riposta, iż św. Paweł w Liście do Galatów pisze, że wszyscy chrześcijanie przyoblekli się w Chrystusa, a w Nim nie ma już mężczyzny ani kobiety (por. Ga 3,27–28). Jaki więc sens dopatrywać się w „cielesności mapowanej binarnie” (jakby ujęto to w teologii queer) głębszych teologicznych znaczeń? Przywołujący ten fragment często zapominają, że ten sam św. Paweł w 1 Kor 12 pisze o tym, że jak w ciele są poszczególne członki pełniące poszczególne funkcje, tak w Kościele każdy ma wyznaczone sobie zadanie, a w Liście do Efezjan, w piątym rozdziale ten sam apostoł buduje głęboką teologię małżeństwa, która jednocześnie jest teologią Kościoła. I tam rozróżnienie na męża i żonę; mężczyznę i kobietę jest bardzo istotne teologicznie.

Kobieta także ma swoją wielką rolę w liturgii, ale nie jest to rola dawcy życia, a tym samym nie jest to posługa kapłana. Z premedytacją nie piszę tu o funkcji kapłańskiej, gdyż przez chrzest wszyscy uczestniczymy w kapłaństwie powszechnym, składając siebie i swoje życie w ofierze Bogu i braciom. Jednak do służby wspólnocie jako kapłani sprawujący Eucharystię i odpuszczający grzechy wzywani są tylko mężczyźni, bo tylko oni mogą być ojcami: „My, mężczyźni, często możemy być bardzo złymi kapłanami. Dzieje się tak dlatego, że jesteśmy niedostatecznie męscy. I nic tu nie pomogą te, które zupełnie nie są męskie” (C. S. Lewis, Bóg na ławie oskarżonych).


Zapraszamy do czytania kolejnych artykułów o kobiecości, religii i Kościele, które ukażą się w lutym na Liturgia.pl. Teksty będą dostępne także w serwisie Onet.Religia.

Zobacz także