O uświęcającej sile nocy

Doniosłą i bardzo charakterystyczną częścią najbardziej niezwykłej liturgii, jest tzw. Exsultet. Jest to pieśń, którą diakon (lub kantor) wykonuje w czasie obrzędów światła.

Obecny od dawien dawna zwyczaj zapalania lampy przez rodzinę w chwili zapadnięcia zmroku, choć wydaje się czynnością techniczną i takie ma początki, z czasem nabierał symboliki – zwłaszcza u żydów, a później chrześcijan. U tych pierwszych stał się nierozerwalnie związany ze świętowaniem szbatu, rozpoczynającego się w piątkowy wieczór.

Chrześcijanom zawsze bliska była symbolika światła, której znaczenia dopatrzywali się w osobie Chrystusa, posłanego jako „światło na oświecenie pogan“, „światłość świata“. Wcześnie światło towarzyszyło sprawowaniu liturgii niezależnie od pory – co świadczy o jego nie tylko praktycznym znaczeniu. Jednak zwłaszcza podczas wieczornych zgromadzeń światło zyskiwało coraz głębszą symbolikę. Tak od IV w. na Wschodzie modlitwę wieczorną rozpoczynało się zapaleniem lampy, któremu towarzyszył śpiew starożytnego hymnu ku czci Chrystusa „Witaj, Światło radosne“ (Chaire fos hilaron).

Wobec tak ugruntowanych zwyczajów, oczywistością było włączenie rytu zapalania światła w najuroczystszą i przez wieki najważniejszą dla chrześcijan celebrację wigilijną – nocne czuwanie z okazji obchodów Paschy.  Temu z kolei obrzędowi, analogicznie do uczty rodzinnej, zaczął towarzyszyć hymn dziękczynny. Powstał on najprawdopodobniej w IV stuleciu, choć pewne świadectwo pochodzi dopiero z początku VIII wieku.

Nazwa „Exsultet“ została utworzona rzymskim zwyczajem poprzez wzięcie pierwszego słowa utworu w wersji łacińskiej: „Exsultet iam angelica turba caelorum…“. W historii obecne były także inne określenia, jak „Consecratio cerei“ (poświęcenie świecy), a przed reformą Triduum Paschalnego w latach pięćdziesiątych XX w. Exsultet nazywano „Benedictio cerei“ (błogosławieństwo świecy). Obecne księgi liturgiczne tytułują hymn jako „Orędzie wielkanocne“ (w oryginale łacińskim „Praeconium Paschale“). Może nam to pomóc w zrozumieniu jego wartości jako pełnej radości pieśni pochwalnej, jaką faktycznie jest, a nie tylko sztywnej formuły błogosławieństwa. Śpiewając bowiem hymn pochwalny na cześć świecy, w istocie wychwalamy tajemnicę zmartwychwstania.

Autorstwo Exsultetu przypisywano niekiedy św. Augustynowi (tak uważano do początku XX wieku) lub św. Ambrożemu, który jest autorem wielu starożytnych hymnów. Nawet jeśli domysły te nie są prawdziwe, bez wątpienia napisał go ktoś o stylu zbliżonym do twórczości św. Abrożego i pozostający pod jego wpływem. Obecny w dzisiejszym mszale teskt jest niemal niezmieniony w stosunku do pierwowzoru.

Stosunkowo późno znalazł się Exsultet w liturgii samego Rzymu. Choć papież we wcześniejszych wiekach zezwalał na święcenie świecy poza Rzymem (praktykowane w górnej Italii i Hiszpanii, a później nawet na przedmieściach Wiecznego Miasta), w liturgii papieskiej pojawił się dopiero w XI wieku, a w rzymskich księgach liturgicznych ponad sto lat później. Ciekawy jest zwyczaj z początków średniowiecza, kiedy to Exsultet przepisywano na długim i stosunkowo wąskim, bogato zdobionym pasie pergaminu. Śpiew diakon wykonywał  stojąc na wysokiej ambonie, stopniowo rozwijając rulon i spuszczając go z pulpitu. Odsłaniały się wtedy przed oczami zgromadzonych miniatury, przedstawiające treść śpiewu, zamieszczone „do góry nogami“ względem tekstu. Przedstawiały zazwyczaj Chrystusa w majestacie, aniołów dmących w trąby, diakona na ambonie z paschałem, celebrującego biskupa, a także sceny biblijne czy wizerunki papieży i władców.

* * *

Zawsze, kiedy słyszę Exsultet w paschalną noc, pozwala mi on pełną piersią odetchnąć powietrzem, które – jak cała rzeczywistość – jest przemienione zmartwychwstaniem Chrystusa. Łączy on w sobie przepiękną opowieść o zmartwychwstaniu z dziękczynną modlitwą za boże dzieło, a jednocześnie niebłahą formą.

Hymn rozpoczyna się od wezwania do radości. „Exsulto“ znaczy podskakiwać, skakać do góry; stąd exsultare oznacza radość pełną dynamiki, poruszającą i przenikającą człowieka. Nie tylko zresztą człowieka, bo pierwszymi jego adresatami są aniołowie, potem cała ziemia wolna od jarzma grzechu, symbolizowanego przez ciemność – i wreszcie święty Kościół, „zdobny blaskiem tak wielkiej światłości“, a więc niejako posiadający i uczestniczący w zmartwychwstaniu Chrystusa. Świątynia, która – zgodnie z wezwaniem – będzie się trzęsła w posadach od potężnego śpiewu ludu, będzie bodaj najlepszym wyrazem i dowodem owej dynamicznej radości.

Exsultet jest hymnem całego Kościoła radującego się z faktu zmartwychwstania, przejętego jak gdyby dopiero się o nim dowiedział, jakby dopiero co zwiastowano po raz pierwszy tę nowinę. Nie śpiewają go jednak wszyscy – ale kantor, który sam także zostaje wymieniony w treści hymnu: „Niech Ten, który bez moich zasług raczył mnie uczynić swoim sługą, zechce mnie napełnić światłem swojej jasności i pozwoli godnie wyśpiewać pochwałę tej świecy“. Jego rola jest wyraźnie podkreślona – nie z powodu dokonań, ale ze względu na posługę, jaką ma spełnić dla Kościoła, mając świadomość swojej małości. Wszyscy pozostali włączają się w tę chwilę modląc się za niego oraz poprzez śpiew końcowego Amen – w ten sposób słuchacze stają się uczestnikami (w wersji łacińskiej wspólne Amen występuje także po doksologii poprzedzającej pozdrowienie Pan z wami).

Po pozdrowieniu podobnym do początku prefacji – hymn opiewa wielkie dzieła Boga. Cała wigilia paschalna jest wspominaniem Historii Zbawienia, co szczególnie wyraźnie widać także w odnowionej liturgii słowa. Nie jest to jednak tylko kartkowanie albumu ze zdjęciami, choć i album może przywołać emocje związane ze wspomnieniami. W liturgii uczestniczymy w czymś większym: to wspominanie uobecniające: „Jest to ta sama noc“, „tej właśnie nocy“…

Bardzo charakterystyczne, a zarazem kontrowersyjne są słowa wychwalające Boga za Jego miłosierdzie: „O, zaiste konieczny był grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa! O, szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!“. Paradoksalnie, wina staje się błogosławiona (felix culpa) – ale nie dajmy się zwieść literackiemu kunsztowi autora; jest on daleki od pochwalenia grzechu – w tych słowach zawiera się najwyższa pochwała Zbawiciela. Do moich ulubionych należą kolejne słowa: „O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa“. Oczywiście, ich znaczenia można doświadczyć prawdziwie tylko gdy – zgodnie z wszelkimi przepisami i sensem – liturgia rozpoczyna się po zmroku. „Uświęcająca siła tej nocy oddala zbrodnie, z przewin obmywa, przywraca niewinność upadłym, a radość smutnym, rozprasza nienawiść, usposabia do zgody i ugina potęgi“ – tę właśnie noc przeżywamy, to dziś zanurzamy się w tym niezwykłym misterium. Warto zauważyć, że podstawowym sybmbolem liturgii światła jest nie tylko samo światło, ale także ciemność, która obrazuje sytuację człowieka i pozwala dostrzec znaczenie wkraczającego w jego rzeczywistość Zbawiciela.

Ostatnia część Exsultetu jest prośbą o przyjęcie wieczornej ofiary Kościoła. Dawniej przy słowach „W tę noc pełną łaski przyjmij, Ojcze Święty, wieczorną ofiarę uwielbienia“ diakon naznaczał świecę paschalną ziarnami kadzidła na znak pięciu Chrystusowych ran (obecnie robi to kapłan jeszcze przed kościołem). Może wydać się dziwnym łączenie symbolu Zmartwychwstania z ziarnami czy kreślonym na świecy krzyżem, oznaczającymi mękę i śmierć. Jest to jednak wyraz najgłębszej istoty Misterium Paschy, w którym te etapy zawierają się nierozerwalnie. Prawdę tę odzwierciedla także treść orędzia, w którym wydarzenia Piątku pojawiają się niemal równie często jak Wydarzenie Nocy Paschalnej.

Dawniej dopiero na słowa „Znamy już wymowę tej woskowej kolumny, którą na chwałę Boga zapalił jasny płomień“ diakon odpalał paschał od jednej ze świec z trójkątnego świecznika, który wcześniej wniósł w procesji. Praktyka ta została zmieniona w połowie XX wieku; obecnie wszelkie manipulacje poprzedzają sam śpiew Exsultetu.

Być może najbardziej specyficznym elementem Exsultetu jest pochwała pracowitej pszczoły. Choć jest wątkiem pobocznym, wspomnianym jakby mimochodem podczas wychwalania woskowej świecy – łatwo ten fragment wychwycić i zapamiętać ze względu na jego obrazowość. Ponieważ w opisie pszczoły widziano symbol Maryi, pierwotnie był on bardziej rozbudowany. Od początku tego typu wstawki budziły jednak kontrowersje, bo już w 384 r. św. Hieronim w liście do diakona Prezydiusza gani m.in. obecny w – istniejącej już wtedy – pochwale świecy opis pszczół, oparty na Georgikach Wergiliusza.

* * *

Jeśli jasność zmartwychwstania symbolizowanego przez płomień paschalnej świecy – tak pięknie opisany i zinterpretowany w Exsultecie – ma zmieniać nasze patrzenie na świat, warto się do wysłuchania go przygotować. Dotyczy to zarówno odpowiedzialnych za przebieg liturgii, jak i jej uczestników. Oczywistą wydaje się konieczność przygotowania nowej, prawdziwie woskowej (a w dzisiejszych realiach przynajmniej spalającej się, najlepiej oblanej woskiem) świecy. Bez tego wykonywanie Exsultetu zakrawa o kpinę ze świętej liturgii – świętokradztwo. Warto jednak zauważyć także umiejscowienie woskowej kolumny i kantora. Zgromadzony lud powinien mieć łatwość w dostrzeżeniu świecy, która powinna być tego dnia (tej nocy, tej oktawy, tej pięćdziesiątnicy…) wyróżniona poprzez ustawienie na honorowym miejscu i stosowne przyozdobienie. Ta wyrazistość znaku powinna być możliwa także do odczytania w połączeniu z osobą śpiewającego hymn, aby jeszcze jaśniej unaocznić słuchaczom jego wymowę. Dlatego jeśli paschał nie stoi przy ambonie, warto rozważyć ustawienie pod nim specjalnego pulpitu dla diakona (kantora), na co zezwalają przepisy.

W uczestniczeniu w śpiewie – a nie tylko słuchaniu – pomagają także świece. Najpierw zapaliliśmy je od paschału, o którym przecież mowa; teraz trzymamy je zapalone, każdy swoją, trwając w postawie stojącej.

Wielki post daje dużo czasu na przygotowanie się do Świąt. Może się on okazać dobrą okazją, aby sięgnąć do tekstów liturgii (dostępnych w mszale, w mniejszym wydaniu obrzędów Triduum, różnych modlitewnikach i w internecie). Nie są to modlitwy zbyt skomplikowane, aby ubogacały każdego otwartego na nie uczestnika – mimo wyszukanej melodii i mistrzostwa literackiego, są przystosowane do odbioru przez katechumenów, którzy pieśń tę słyszą po raz pierwszy, a wkrótce – w obrzędach chrzcielnych – przyjmą swój pierwszy sakrament. Cała siła tkwi więc w prostocie, pięknie i radości – która udziela się każdemu świadomemu odbiorcy.

Tekst ukazał się w czasopiśmie formacyjnym Ruchu Światło-Życie "Wieczernik".

Zobacz także

Tomasz Dekert

Tomasz Dekert na Liturgia.pl

Urodzony w 1979 r., doktor religioznawstwa UJ, wykładowca w Instytucie Kulturoznawstwa Akademii Ignatianum w Krakowie. Główne zainteresowania: literatura judaizmu intertestamentalnego, historia i teologia wczesnego chrześcijaństwa, chrześcijańska literatura apokryficzna, antropologia kulturowa (a zwłaszcza możliwości jej zastosowania do poprzednio wymienionych dziedzin), języki starożytne. Autor książki „Teoria rekapitulacji Ireneusza z Lyonu w świetle starożytnych koncepcji na temat Adama” (WAM, Kraków 2007) i artykułów m.in. w „Teofilu”, „Studia Laurentiana” i „Studia Religiologica”. Mąż, ojciec czterech córek i dwóch synów.