Proście, a będzie wam dane

Bywa tak, że człowiek wzdraga się przed proszeniem, gdyż przywołuje mu to na myśl niegodziwe postawy ludzi, przez które ktoś potrzebujący był poniżany. Bywa też tak, że proszenie o coś utożsamiane jest z oznaką słabości i miernoty. Takie lub podobne widzenie prośby przenoszone na relację z Panem Bogiem sprawia, że powstają przeróżne teorie, dzięki którym można by wyeliminować prośbę z życia duchowego. I tak pojawia się zarzut wobec prośby podnoszony przez walczących o wzniosłość i subtelność relacji z Bogiem, o prymitywną interesowność, zniżającą człowieka do jakichś transakcji: będę tyle a tyle prosił, a Ty mi dasz...

Pojawia się również taki pomysł, żeby Panu Bogu „głowy nie zawracać” swoimi małymi sprawami, bo w końcu tak dużo dzieci ma na całym świecie, że po cóż by jeszcze miał się mną zajmować, ja tu sobie cichutko będę moje życie spędzał i poprawnie żył – że to niby pokorniej wtedy się wygląda… Podobnie do poprzedniej sytuacji niektórzy postrzegają siebie jako tak wielkich grzeszników, którzy z Bogiem już nic wspólnego nie mają, dlatego jakąkolwiek prośbę do Niego czy modlitwę oceniają jako „nie na miejscu”… Niemało też i takich, którzy „dobrze sobie w życiu radzą” i nie potrzeba im jakichś nadzwyczajnych naddatków i podpórek w rodzaju modlitwy, czy prośby do Boga – takie sprawy są dla ludzi poranionych, dla ślamazar i fajtłap życiowych…

Przytoczone postawy, jakoś związane ze wstydem przed modlitwą, biorą się z wykoślawionego obrazu Pana Boga i z patrzenia na samego siebie przez różowe okulary, które zawężają perspektywę. Gdy tworzy się w wyobraźni jakiegoś boga na swój obraz i podobieństwo, czyli dla swoich potrzeb, wówczas nie ma się co dziwić, że tego typu teorie będą się mnożyć jak grzyby po deszczu. Są one bowiem prostą konsekwencją jakiejś amnezji – świadomej lub mniej świadomej – dotyczącej objawienia się Boga żywego i prawdziwego. Objawienie to domaga się nieustannej otwartości na coraz lepsze rozumienie, wymaga konkretnego wysiłku, by poznawać Kim jest ten, Który jest, Który był i Który przychodzi (por. Ap 1,8). Konieczny jest również konkretny wysiłek poznawania tego, kim jestem, zgłębiania własnej tożsamości.

Tomasz z Akwinu – w ślad za Pismem Świętym i tradycją Ojców – wskazuje nie tyle na użyteczność, potrzebę, ile wręcz na konieczność prośby do Boga. Prośbę tą – wynikającą z treści wiary – trzeba jednak dobrze pojmować. „Inna jest konieczność prośby, gdy kieruje się ją do człowieka, a inna kiedy skierowana jest do Boga. Człowiekowi bowiem najpierw przedkłada się pragnienie i potrzebę, potem prośbami stara się nakłonić go do przychylenia się do prośby. Lecz w modlitwie, którą wylewa się przed Bogiem, nie ma na to miejsca. W niej nie dążymy do tego, by przedstawiać nasze potrzeby czy pragnienia, gdyż On wie wszystko, dlatego Psalmista mówi do Niego: «Przed Tobą, Panie mój, wszelkie me pragnienie» (38,10), a w Ewangelii według św. Mateusza powiedziano: «Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie» (6,32). Ani też Boża wola nie nagina się przez ludzkie słowa do chcenia tego, czego wcześniej nie chciała, ponieważ, jak jest napisane w Księdze Liczb: «Bóg nie jest jak człowiek, żeby kłamał, ani jak syn człowieczy, aby się zmieniał» (23,19) «ani nie mięknie pod wpływem żalu» – jak czytamy w Księdze Samuela (15,29). Ale modlitwa w celu otrzymania czegoś od Boga jest konieczna dla człowieka ze względu na niego samego, żeby mianowicie sam rozważył swoje braki i nagiął swoją duszę do żarliwego i pobożnego pragnienia tego, co ma nadzieję otrzymać przez modlitwę. Przez to bowiem staje się zdolny do przyjmowania” (Com., II, 2).

Od nieprawdziwego i nierzetelnego myślenia o Panu Bogu zanika relacja do Niego. Człowiek bowiem zaczyna wówczas zwracać się do swojego genialnego pomysłu na boga, który powoli tworzy sobie w głowie. Bo nie można wcale nie myśleć o Bogu; czasem tylko zamiast Boga może wślizgiwać się niepostrzeżenie jakiś bóg. Bóg nie jest kimś zmiennym, rozkapryszonym, zmęczonym ilością obowiązków czy ulegającym wpływom okoliczności. Bóg nie jest kimś, na którego miłość trzeba „zarobić” przez poprawne i ułożone życie. Takiego boga trudno byłoby o cokolwiek prosić.

Rzeczywiście, wstydzić się można, a nawet należy, gdybyśmy zechcieli się zwracać do jakiegoś wydumanego boga i prosić go o cokolwiek, bo spełnienie prośby jest zupełnie poza jego zasięgiem. Wstydzić najpierw przed innymi, potem przed samym sobą, a na końcu przed żywym i prawdziwym Bogiem, który Jest – mimo naszych wewnętrznych kombinacji zmierzających do tego, żeby przypadkiem nie przyzwolić na prawdę Jego tajemniczej obecności. Wszak „w Nim żyjemy poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28).

Zaś bliskość czy zażyłość relacji z Nim nie jest wymagana do rozpoczęcia modlitwy, ale jest tej modlitwy skutkiem: „W prośbie do człowieka potrzeba uprzedniej zażyłości, dzięki której proszący może być wysłuchany. Lecz modlitwa, którą się zanosi do Boga sama tworzy w nas zażyłość relacji z Nim, gdy duch nasz unosi się do Niego i z pewnego rodzaju duchowym przylgnięciem rozmawiamy z Nim, adorując Go w Duchu i prawdzie. Tak to modlitewna zażyłość przygotowuje dostęp do tego, by ponownie modlić się z większą ufnością. […] Dlatego w nabożnej modlitwie natarczywość i częstotliwość próśb nie jest niczym niewłaściwym, lecz uważa się to za miłe Bogu. Napisane jest bowiem, że trzeba się zawsze modlić i nie ustawać (por. Łk 18,1nn). Również i Pan zachęca do proszenia, gdy mówi: «proście, a będzie wam dane» […] (Mt 7,7). W prośbie zaś do człowieka natarczywość próśb jest czymś niewłaściwym” (Com., II, 2). Dlatego też potrzeba tutaj prostoty, zwyczajnego trzeźwego spojrzenia na siebie samego i na prawdę Bożego objawienia, potrzeba tej wewnętrznej elastyczności, która pozwoli trwać w otwartości i pragnieniu wobec Boga we wszystkich okolicznościach i uwarunkowaniach swojego życia. We wszystkich, czy też mimo wszystkich, a jeszcze lepiej poprzez wszystkie okoliczności i uwarunkowania. Do tego konieczne jest uznanie własnej niedoskonałości. To rodzi pragnienie pełni szczęścia, co prowadzi do rozpoznania upragnionego dobra i poznania Dawcy.

Taką prostotą i realizmem wejrzenia cieszył się św. Tomasz. W wielkości swego geniuszu ufał Bogu we wszystkim – co też stanowiło o jego niebywałej mądrości. Pozwalało to pamiętać zawsze o tym, co najważniejsze i nie zatracić się w wielości rozważań, ale układać wszystko według słuszności i miary (sapientis est ordinare – do człowieka mądrego należy porządkować, układać). Stąd pomysł na Streszczenie teologii (czyli Compendium theologiae), w którym zamierzał zawrzeć to, co wcześniej było treścią jego wielkopostnych kazań, mianowicie najkrótszą katechezę chrześcijańską. Podzielił materiał na trzy części, według wiary, nadziei i miłości. O wierze Tomasz pisał w wykładzie Credo, o miłości, gdy omawiał przykazania, zaś część o nadziei była wykładem Modlitwy Pańskiej.

Oto początek jego komentarza do Ojcze nasz: „Między innymi modlitwami Modlitwa Pańska zajmuje pierwsze miejsce. Posiada bowiem pięć zalet, które wymagane są w modlitwie. Modlitwa bowiem powinna być pewna, prawa, uporządkowana, pobożna i pokorna. Powinna być pewna, abyśmy z ufnością przystępowali do tronu Jego łaski, jak jest powiedziane w Liście do Hebrajczyków (4,16). Przy tym nie można chwiać się w wierze, jak mówi św. Jakub (1,6): «Niech prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym». Jeśli podejść do tego rozumowo, to ta modlitwa jest najpewniejsza; ułożona została przez naszego Obrońcę, który prosi w najmądrzejszy sposób; «w Nim wszystkie skarby mądrości i wiedzy są ukryte» – jak czytamy w Liście do Kolosan (2,3). O tym też mówi św. Jan: «Mamy Rzecznika u Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego» (1 J 2,1). […] Ponadto wydaje się, że ta modlitwa jest najbardziej bezpieczna z tego względu, że Ten, który wraz z Ojcem wysłuchuje jej, nauczył nas jak się modlić. […] Nasza modlitwa winna być także prawa, by modlący się prosił o to, co stosowne. Jan Damasceński mówi, że: «modlitwa jest prośbą do Boga o rzeczy stosowne». Wielokrotnie bowiem modlitwa nie jest wysłuchiwana, bo prosi się o rzeczy niestosowne: «Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie» (Jk 4,3). Bardzo trudno zaś jest zdobyć wiedzę, o co prosić należy, ponieważ bardzo trudno jest pojąć, czego należy pragnąć. Te rzeczy, o które godzi się prosić w modlitwie, godzi się też ich pragnąć, dlatego Apostoł mówi: «gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba…» (Rz 8,26). Sam zaś Chrystus jest nauczycielem, do Niego należy nauczanie nas tego, o co trzeba nam się modlić. Uczniowie więc mówili do Niego: «Panie, naucz nas się modlić» (Łk 11,1). Najstosowniej zatem prosimy o te rzeczy, o które On nauczył nas się modlić. Dlatego też św. Augustyn rzecze: «jakiekolwiek słowa byśmy wypowiedzieli, mówimy tylko to, co jest zawarte w Modlitwie Pańskiej – jeśli tylko modlimy się w sposób prawy i właściwy».

Modlitwa powinna być także uporządkowana, tak jak i pragnienie, ponieważ modlitwa je wyraża. Tutaj zaś jest właściwy porządek, byśmy rzeczy duchowe przedkładali nad cielesne, niebiańskie nad ziemskie – w pragnieniu i w modlitwie, stosownie do słów: «Starajcie się naprzód o królestwa [Boga] i o Jego sprawiedliwości, a to wszystko będzie wam dodane» (Mt 6,33). To zaś Pan w tej modlitwie nauczył zachowywać: prosić najpierw o rzeczy niebiańskie, a potem o ziemskie.

Modlitwa powinna być też pobożna, bo obfitość pobożności sprawia, że ofiara modlitwy zostaje przez Boga przyjęta […]. Pobożność zaś, w wyniku wielości modlitwy, zwykle słabnie. Dlatego Pan pouczył unikać nadmiernego mnożenia modlitwy, mówiąc: «gdy się modlicie, nie bądźcie gadatliwi» (Mt 6,7). A św. Augustyn pisze do Proby: «wielość słów niech zniknie z modlitwy; lecz niech nie brakuje wielu wezwań, jeśli intencja pozostaje gorąca». Dlatego Pan ułożył tę krótką modlitwę. Pobożność powstaje z miłości Boga i bliźniego: jedną i drugą ukazuje się nam w tej modlitwie. Aby wskazać na miłość do Boga, nazywamy Go Ojcem; aby zaś wskazać na miłość do bliźniego, wspólnie modlimy się za siebie, mówiąc: «Ojcze nasz… i odpuść nam nasze winy» – do tego pociąga nas umiłowanie bliźniego.

Modlitwa powinna być także pokorna, według tego co w Psalmie: «wejrzał na modlitwę pokornych» (102,18), a w Ewangelii wg św. Łukasza (18,9-14) o faryzeuszu i celniku, i w Księdze Judyty (9,16): «modlitwa pokornych i cichych zawsze Ci się podoba». Ta zaś pokora jest zachowana w tej modlitwie. Prawdziwa bowiem pokora jest wtedy, gdy nie przypisuje się nic swoim siłom, a oczekuje się osiągnąć wszystko z Bożej mocy” (In Or.Dom. Prol.).

W prostym Ojcze nasz zawiera się treść naszej nadziei, trzeba tylko ją umieć wydobyć i sprawić, by stawała się ona sensem naszego pragnienia i życia, zaczątkiem kosztowania słodyczy Pana, radowania się Jego wyzwalającą i zbawiającą obecnością.

„Temu zaś, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej niż to, o co my prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia wieku wieków! Amen” (Ef 3,20-21).

Rekolekcje ze św. Tomaszem zostały wcześniej opublikowane przez Wydawnictwo M.


Inne części rekolekcji ze św. Tomaszem z Akwinu:

Wiara, czyli szczęście

Nadzieja matką głupich

Relacje są najważniejsze

Wewnętrzne owoce miłości

Proście, a będzie wam dane

Nowe prawo wolności

Kochać tak na całość

Zobacz także