Święta Urszula Ledóchowska

„Skoro tylko przekonasz się, że zanosi się na daleką Wyprawę, zatrzyj resztkę miodu z nosa i otrzep się starannie, żeby wyglądać jak ktoś Przygotowany na Wszystko”.

Tymi słowami z „Małego poradnika Kubusia Puchatka” kilka lat temu jeden z ojców dominikanów rozpoczął kazanie na nieszporach, podczas których najmłodsze Siostry Urszulanki Serca Jezusa Konającego rozpoczęły nowicjat. I nieodmiennie mam przekonanie, że bardzo trafnie ujął drogę, do której zaprasza swoje siostry Św. Urszula Ledóchowska, założycielka Zgromadzenia.
To nie będzie ani życiorys Świętej, ani teologiczne przemyślenia na temat charyzmatu Zgromadzenia. Po taką wiedzę odsyłam do źródeł, archiwów Sióstr Urszulanek, mądrych książek i artykułów. Chciałabym podzielić się kilkoma myślami o Świętej, która dla mnie jest kimś ważnym. I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Matka Urszula to święta na XXI wiek, na nasze pogubione drogi, na brak odwagi w wyborach, na niewierność, na bylejakość. To Święta na dziś. 29 maja obchodzimy wspomnienie św. Urszuli. Zwykle wypada ono blisko Zesłania Ducha Świętego, może więc warto przyjrzeć się, jak Jego dary znalazły wypełnienie w Jej życiu.

Dar mądrości – dar rozumu – dar męstwa

Mądrość jest wspaniała i niewiędnąca: ci łatwo ją dostrzegą, którzy ją miłują, i ci ją znajdą, którzy jej szukają (Mdr 6,12)

Duch Święty przychodzi nie tylko do erudytów i ludzi wykształconych. Przychodzi do tych, którzy wołają. Mądrość, którą przynosi, dotyczy rzeczy całkowicie podstawowej – pozwala człowiekowi widzieć Boga we wszystkich Jego dziełach, prowadzi od zachwytu nad światem do uwielbienia Jego Stwórcy. Urszula Ledóchowska pozwalała, by mądrość Ducha Świętego była jej okularami, by przez nią widzieć rzeczywistość. Zachwycała się prostymi sprawami, cieszyła drobnymi radościami. Pogłaskała osła, podrapała kota za uchem. Ale co ważniejsze ta mądrość pozwoliła jej rozpoznać swoje własne powołanie, talenty i predyspozycje, dała jej siłę, by bez wahania podejmować ryzykowne decyzje i konsekwentnie się ich trzymać. W wieku 21 lat wstąpiła do klasztoru Urszulanek na Starowiślnej w Krakowie. Po kolejnych 21 latach, prosto z klauzury, wyjechała do Petersburga. Gdy stamtąd ją wygnano – w związku z wybuchem I wojny światowej – udała się do Skandynawii. Gdy po powrocie do Polski okazało się, że powrót do macierzystego klasztoru, do życia „sprzed” jest niemożliwy – Urszula miała już pod opieką polskie sieroty i zastęp młodych sióstr-towarzyszek – założyła nowe Zgromadzenie. Mądrość prowadziła ją prostą drogą. Choć bardzo niełatwą, okupioną łzami i cierpieniem. Ale zawsze ku Bogu. Bo Urszula była tą biblijną „dzielną niewiastą” – mężnie stawała do walki. To był początek XX wieku, inny świat, inne czasy.

Dar rady – dar wiedzy, umiejętności

Ledóchowska, hrabina Julia z Lipnicy Murowanej, córka rodziny powstańczej, uzdolniona malarsko i literacko, wszechstronnie wykształcona postawiła w życiu wszystko na jedno kartę. Jedynym Zbawicielem świata jest Jezus Chrystus. Nic ponad to. Ale z tej prawdy wypływa głęboka wiara, że warto oddać życie gdy On do tego zaprasza. Wśród rodzeństwa Urszuli jest jeszcze Maria Teresa, Matka Afryki, założycielka klawerianek i Włodzimierz, generał jezuitów. Dom, z którego wyszli, musiał być niezwykły. Rodzeństwo przez całe życie ma ze sobą kontakt, wspierają się, udzielają sobie rad i pomocy. Potrafią się słuchać. Odmienne powołania, odmienne charyzmaty – wspólne dążenie do świętości życia. Matka Urszula to święta ekumeniczna – spotykała się z prawosławnymi, protestantami, wyznawcami różnych religii. Do wszystkich odnosiła się z jednakowym szacunkiem. Jeszcze jedna niecodzienna sprawa – wychowana do 18 roku życia w austriackim miasteczku Loosdorf, swobodnie władająca dwoma językami, obywatelka świata głęboko wierzy, że „jeszcze Polska nie zginęła”. Z wielką wytrwałością uczy się języka norweskiego, szwedzkiego, by w niespokojnych czasach wojennych głosić prelekcje o Polsce, by zbierać fundusze na pomoc Ojczyźnie. Jej radość z odzyskania niepodległości jest wielka, niemal natychmiast wraca do kraju, wie, że przed nią i jej siostrami mnóstwo pracy. Szary habit, tak różny od habitu urszulanek krakowskich, uszyty na podobieństwo fartucha skandynawskich służących i czarny czepek swoją prostotą mają przypominać, że urszulanka SJK ma być sługą Pana i Jego ludu. Zwykło się urszulanki kojarzyć z uśmiechem, z tak zwaną „pogodą ducha”, takie „zakonnice od wiecznej radości”. I coś w tym jest. Bo ta praca jest radością, ten trud jest szczęściem. Matka Urszula przede wszystkim wymagała od siebie – dyscypliny, wytrwałości, miłości. Ale równie wysokie wymagania stawiała swoim siostrom i wychowankom, nie godziła się na miałkość i bylejakość.

Dar bojaźni Pańskiej

Często mylimy lęk z bojaźnią. Lęk nas ogranicza, nie pozwala wypłynąć na ewangeliczną głębię, sprawia, że osiadamy na mieliźnie – naszych marzeń, pragnień, życiowych wyborów. Duch Święty przychodzi z kolejnym darem – darem bojaźni Pańskiej. W świetle tego daru możemy stawać przed Nim każdego ranka z pustymi rękoma i wołać, by On sam wypełnił je treścią. W świetle tego daru możemy stawać przed Nim każdego wieczora z pustymi i rękoma i dziękować za każde dobro, którego doświadczyliśmy. Taka była recepta na szczęście św. Urszuli – nie dziw się, że nic zrobić nie możesz, nie dziw się, że coś zrobić możesz – po prostu to rób. Cóż masz, czego byś nie otrzymał? Tak samo puste ręce – o poranku i zmierzchu każdego dnia. Tego uczyła swoje siostry – pokory. Napisała kiedyś o historii swojego życia i Zgromadzenia, że była tylko „pionkiem na szachownicy”. Ale pionkiem, który pozwolił, by przesuwała go Mocniejsza Ręka. Zawierzyła swoje Zgromadzenie Sercu Jezusa Konającego. Pana, który właśnie umiera na krzyżu. Gdzieś w tym predykacie kryje się wielką tęsknota i to wołanie „pragnę”. Jakoś tak.

Dar pobożności

To dar pobożności kształtuje nasze codzienne praktyki – modlitwę, życie Słowem i Sakramentami. Wszyscy, którzy znali Matkę Urszulę, wspominają jej niezwykłą aktywność w połączeniu z głębokim życiem modlitwy. Nigdy nie stała w miejscu, zawsze miała coś jeszcze do zrobienia, troszczyła się o swoje siostry, wychowanków, gości, przypadkowych znajomych. Nie bała się żadnej pracy, żadnej trudności. Swoim siostrom zostawiła bardzo ważne i stanowcze polecenie – to praca ma być życiem szarej urszulanki. A jednocześnie głęboka miłość do Serce Jezusa Konającego, uwielbienie dla Eucharystii, oddanie Maryi – to jej testament.

Jedzcie me siły, bo one są do waszej dyspozycji, chcę wam służyć nimi. Bierzcie i jedzcie moje zdolności, moją umiejętność, jeśli wam nią mogę być użyteczna. Bierzcie i jedzcie me serce, niech swą miłością rozgrzewa i rozjaśnia życie wasze. Bierzcie i jedzcie mój czas, niech on będzie zawsze do waszej dyspozycji. Weźcie mnie, choćby to było dla mnie ciężkie, jam wasza, tak jak Jezus-Hostia jest mój… To chyba jedna z najbardziej osobistych modlitw św. Urszuli.

Pokora. Praca. Uśmiech. Św. Urszula Ledóchowska. Siostry urszulanki zwykły mówić o niej „Matuchna”. Kiedyś odrobinę mnie to śmieszyło, przyznaję. Później odkryłam, że z taką czułością można mówić tylko o kimś bardzo bliskim. A Matka Urszula musi być bliska swoim siostrom, bo zaprasza je na Wielką Wyprawę i muszą być Przygotowane na Wszystko. Jak ona. Ale to już zupełnie inna opowieść…

Zobacz także