Komentarz na II niedzielę Wielkiego Postu

„To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie”. Te słowa stanowią oś, wokół której rozgrywają się wydarzenia z Ewangelii na II Niedzielę Wielkiego Postu.

Wchodzimy z każdym dniem coraz głębiej w ten święty czas. Może jeszcze bez postanowień, może już z pierwszymi rozczarowaniami (bo miało być inaczej, a jest tak jak zawsze), a może – w blasku pierwszych zwycięstw i dotrzymanych osobistych obietnic. Jakoś, tak po swojemu, powoli każdy z nas próbuje iść za Jezusem. Tak jak Piotr z Jakubem i Janem, nie nadążając, idziemy za Mistrzem. A On prowadzi nas na górę wysoką, osobno, aby ukazać prawdę o sobie samym, o tym, kim właściwie jest.

To, co było udziałem Apostołów – blask Jezusowego ciała, obecność Mojżesza i Eliasza, tajemniczy prześwietlony nieziemskim światłem obłok – to preludium do słów: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie”.  To one odkrywają prawdę o Jezusie. Słychać w nich Hymn miłości Ojca do Syna, najczulsze, najdelikatniejsze odsłonięcie Ich wewnętrznej relacji. Ojciec  mówi: To jest Ten, który jest największą miłością mojego serca, jest całym moim życiem, wszystko co jest moje, jest też Jego. Patrzcie i słuchajcie. Wpatrujcie się, abyście zobaczyli, jak w Nim kocham was. Piotr, Jakub, Jan patrzyli i nie widzieli, nie rozumieli, nie potrafili pojąć tego, czego byli świadkami. Jeszcze przed nimi  było doświadczenie trwogi i konania Jezusa, Jego samotności, opuszczenia i zgorszenia krzyża. Oni chcieli zatrzymać Jezusa, zostać z Nim w tym świetle, radować się Jego bliskością – tu i teraz na Taborze. Nie wiedzieli, że miłość Ojca i Syna będzie dla nich życiodajna dopiero wtedy, gdy Jezus za nich odda swoje życie.

Ciągle może słyszeli słowa: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Jego słuchajcie”.  Tak, Bóg Ojciec ma upodobanie w swoim Synu, bo Syn jest Tym, który wypełnia Jego wolę z miłości. Bóg chce mieć takie same Ojcowskie upodobanie w każdym, który czyni podobnie. To tu jest miejsce, na tajemnicę spotkania każdego z nas z Ojcem, na wewnętrzne wsłuchiwanie się w Jego słowa, na pełnienie Jego woli. Ale potrzeba nam też doświadczenia uczniów, bo dopiero śmierć i zmartwychwstanie Umiłowanego otworzyło uczniom oczy, dopiero wtedy pojęli, że światło Taboru nabiera pełnego sensu przez mrok krzyża i blady świt Zmartwychwstania. Dopiero wtedy mogli „słuchać Syna”.

Zobacz także