Maciej Zachara MIC: Ręce precz od Trzech Króli!

Tytuł jest świadomie prowokujący i trochę żartobliwy, niemniej jednak wpis zrodził się z pewnej irytacji.

Przy okazji dzisiejszej uroczystości nieraz czytuję różne komentarze nt. teologii święta, utrzymane mniej więcej w takim duchu:

„Łączenie przez liturgię rzymską święta Epifanii z pokłonem mędrców jest pomyłką. Epifania powstała na Wschodzie jako święto Chrztu Chrystusa i to jest właściwa teologia święta, którą powinno się odzyskać. Rzym przyjął ze Wschodu święto Epifanii ale go nie zrozumiał i wszystko spłycił, jak zwykle zresztą”. Inne, pokrewne komentarze wskazują jako „pierwotną” teologię święta nie tyle sam Chrzest Pański, co „tria miracula”: pokłon mędrców, Chrzest i Kanę jako trzy wydarzenia, w których objawiła się chwała Syna Bożego – natomiast z reguły też towarzyszą temu utyskiwania na Rzym, który oczywiście wszystko popsuł i ograniczył święto do wspomnienia pokłonu mędrców.

Irytują mnie takie komentarze. Wyziera z nich, po pierwsze, bardzo pobieżna znajomość historii Epifanii; po drugie, kultywowanie mitu „złotego początku”; po trzecie, kompleks niższości wobec Wschodu (zjawisko wcale nierzadko spotykane a tak samo głupie jak aroganckie poczucie wyższości).

Przede wszystkim o początkach Epifanii najlepiej da się powiedzieć to, że „giną w mroku dziejów”. Odsyłam do bardzo fajnego opracowania Krzysztofa Porosło, zamieszczonego wczoraj na portalu – Autor od razu we wstępie bardzo słusznie pisze, że badając źródła wciąż raczej stawiamy pytania niż otrzymujemy definitywne odpowiedzi. Nieliczne zachowane źródła mówią to co mówią i na ich podstawie nie da się powiedzieć z całą pewnością, czy święto 6 stycznia było pierwotnie świętem Narodzenia Pańskiego, Chrztu Pańskiego czy „tria miracula”. Po prostu przy dzisiejszym stanie wiedzy nie da się tego powiedzieć na pewno. Z jednych źródeł aleksandryjskich wynikałoby, że chodzi o Chrzest Pański, z innych aleksandryjskich – że „tria miracula”, a np. z kapadockich – że Narodzenie Pańskie. Być może w ogóle nie ma jakiejś jednej „pierwotnej” teologii święta 6 stycznia, możliwe że zostało ono przyjęte mniej więcej równolegle w różnych miejscach i od początku istniał pewien pluralizm w jego treści.

Kiedy Rzym przyjął święto Epifanii, złączył z nim wspomnienie wydarzenia pokłonu mędrców, co jasno wynika np. z tradycyjnej rzymskiej euchologii czy z kazań św. Leona Wielkiego. Możliwe że stało się tak dlatego, że Rzym przyjął Epifanię jako dublet Narodzenia Pańskiego – z perykopą Mt 2, 1-12, która np. w lekcjonarzu bizantyjskim jest Ewangelią z Narodzenia Pańskiego. Oczywiście nie było mowy, żeby obchodzić dwa razy to samo święto, stąd wyakcentowanie wydarzenia pokłonu mędrców, centralnego w perykopie Mt 2, 1-12. Tradycja „tria miracula” na Zachodzie, jak też napisał w swoim opracowaniu kl. Porosło, była specyfiką nie Rzymu a Galii – tradycja ta również w pewnym momencie została jakoś zaabsorbowana przez liturgię rzymską, dominującym motywem pozostał jednak w tradycji rzymskiej pokłon mędrców. Nawiasem mówiąc, w liturgiach północnej Italii 6 stycznia wspominano jeszcze inne misteria – np. rozmnożenie chleba lub Przemienienie, również w kluczu epifanijnym, jako momenty objawienia chwały Syna Bożego.

W każdym razie nie widzę ani jednego powodu, dla którego należałoby uważać tradycję rzymską za „gorszą” czy „zubożoną” w stosunku do Wschodu. Oczywiście jest rzeczą ważną znać i cenić inne tradycje, ale nie wchodzić od razu w wartościowanie, co lepsze a co gorsze i np. w obliczu bizantyjskiego Swięta Jordanu (tak określa się w tej tradycji Epifanię) ani nie uważać, że Wschód coś pokręcił ani nie nawoływać żeby Rzym się dostosował. Jak pisał o. Robert Taft w jednym z artykułów (streszczam jego słowa z pamięci): „Zachód wcale nie musi nostalgicznie oglądać się na Wschód, aby tam szukać rozwiązań dla swoich problemów, powinien natomiast zgłębiać bogactwa swojej własnej tradycji, która jest tak samo apostolska, czcigodna i liturgiczna, jak tradycje Wschodu – wcale nie jestem pewien, czy wszyscy łacińscy katolicy o tym wiedzą” (z tekstu: „Eastern Presuppositions and Western Liturgical Renewal”).

Kolekty z Objawienia Pańskiego, które zamieściłem w poprzednim dzisiejszym wpisie (zarówno ta obecna „gregoriańska” jak i już nie stosowana „gelazjańska”) mogą być przedmiotem niezłej medytacji, są one częścią bogactw naszej tradycji, którą trzeba cenić i zgłębiać, a nie odrzucać na rzecz innych, nie mniej czcigodnych.

Dlatego – ręce precz od Trzech Króli!


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Maciej Zachara MIC

Maciej Zachara MIC na Liturgia.pl

Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie....