Zapas

Liście pokrzywy są zdrowe, jadalne. W różnych postaciach. Bo przemija postać tego świata. Pokrzywy są dobre. W usta raczej nie kłują, oparzą tylko rękę, ale ból jest zdrowy i przemija. Zaczyna się wiosna. Kwitną przebiśniegi. Na przekór wielkim mocarstwom są piękne, choć niejadalne. Rosną wbrew zbrojnym wydarzeniom i dyktatorom przekwitają w twarz. Trudno uwierzyć, że nawet za granicami krajów słońce wytycza dzień, rosną tam nasze brzozy, kaliny. Deszcz zrasza konflikty i walki, a wieczór nastaje bez cienia współczucia dla kogokolwiek. Trzeba się uzbroić w życie, szykować się do wojny. Wojna wie swoje, nie da się przegadać. Przywitamy ją ostatnim chlebem i szczyptą soli, ugościmy. Ani to moja wojna, ani twoja. Nie nasza. Przyjdzie tu niczyja wojna, taka wielkomocarstwowa, niemądra i opryskliwa. Ugościmy ją i pożegnamy. To nie nasza, to obca wojna. Odprowadzimy ją do drzwi, do drogi, do najbliższych drzew. Szczaw jest dobry i zdrowy. Rośnie wiosną. Nawet w czasach pokoju. Szkodzi tylko niezdrowym nerkom. A wojna szkodzi wszystkim. Chociaż zło dla złych jest lekko strawne. Szczaw jest zdrowy dla zdrowych. Można go jeść, ale nie zrobisz zapasów. Trzeba tylko zachować w pamięci: w tym miejscu rośnie dużo szczawiu. Prędzej czy później się przypomni. Kiedy to się skończy? No, to, co może nadejść. Przemija przecież każda postać świata, przemija. Przyjdą tu czy nie przyjdą? No, ci, co wierzą w podania o nas. W to, że istniejemy i że jesteśmy coś winni tym, co tu mogą przyjść. Co jeszcze zostało? Mleka nie ma, jajek nie ma. Można będzie oddać życie. Zanim ziemia spod nóg pójdzie na wygnanie. Owocami nie wykarmisz rodziny. Trzeba coś wymyślić. Ukryć i rozdzielać po trochu, racjami. Starczy czy nie starczy do któregoś dnia? Bo któregoś dnia będzie po wszystkim. Nie martwmy się na zapas. Po zeszłym lecie, po jesieni nie zostało nic przecież. Zeschłe trawy, zgniłe liście. Teraz trzeba się przywitać z wiosną, ugościć ją nasionami i pierwszą sadzonką. W ogródku będą rosnąć kwiaty i warzywa, według swoich rodzajów, a naokoło niezmordowana trawa, gorzkie mlecze. Wszędzie będzie się plenić perz i podagrycznik ‒ uparte zielsko. Do tej pory tylko go zwalczałem. Ale niech rośnie znowu. I liście, i korzenie ma ponoć jadalne.

Liście pokrzywy są zdrowe, jadalne. W różnych postaciach. Bo przemija postać tego świata. Pokrzywy są dobre. W usta raczej nie kłują, oparzą tylko rękę, ale ból jest zdrowy i przemija.

Zaczyna się wiosna. Kwitną przebiśniegi. Na przekór wielkim mocarstwom są piękne, choć niejadalne. Rosną wbrew zbrojnym wydarzeniom i dyktatorom przekwitają w twarz.
Trudno uwierzyć, że nawet za granicami krajów słońce wytycza dzień, rosną tam nasze brzozy, kaliny. Deszcz zrasza konflikty i walki, a wieczór nastaje bez cienia współczucia dla kogokolwiek.
Trzeba się uzbroić w życie, szykować się do wojny. Wojna wie swoje, nie da się przegadać. Przywitamy ją ostatnim chlebem i szczyptą soli, ugościmy. Ani to moja wojna, ani twoja. Nie nasza. Przyjdzie tu niczyja wojna, taka wielkomocarstwowa, niemądra i opryskliwa. Ugościmy ją i pożegnamy. To nie nasza, to obca wojna. Odprowadzimy ją do drzwi, do drogi, do najbliższych drzew.
Szczaw jest dobry i zdrowy. Rośnie wiosną. Nawet w czasach pokoju. Szkodzi tylko niezdrowym nerkom. A wojna szkodzi wszystkim. Chociaż zło dla złych jest lekko strawne. Szczaw jest zdrowy dla zdrowych. Można go jeść, ale nie zrobisz zapasów. Trzeba tylko zachować w pamięci: w tym miejscu rośnie dużo szczawiu. Prędzej czy później się przypomni.
Kiedy to się skończy? No, to, co może nadejść. Przemija przecież każda postać świata, przemija. Przyjdą tu czy nie przyjdą? No, ci, co wierzą w podania o nas. W to, że istniejemy i że jesteśmy coś winni tym, co tu mogą przyjść.
Co jeszcze zostało? Mleka nie ma, jajek nie ma. Można będzie oddać życie. Zanim ziemia spod nóg pójdzie na wygnanie. Owocami nie wykarmisz rodziny. Trzeba coś wymyślić. Ukryć i rozdzielać po trochu, racjami. Starczy czy nie starczy do któregoś dnia? Bo któregoś dnia będzie po wszystkim.
Nie martwmy się na zapas. Po zeszłym lecie, po jesieni nie zostało nic przecież. Zeschłe trawy, zgniłe liście. Teraz trzeba się przywitać z wiosną, ugościć ją nasionami i pierwszą sadzonką. W ogródku będą rosnąć kwiaty i warzywa, według swoich rodzajów, a naokoło niezmordowana trawa, gorzkie mlecze. Wszędzie będzie się plenić perz i podagrycznik ‒ uparte zielsko. Do tej pory tylko go zwalczałem. Ale niech rośnie znowu. I liście, i korzenie ma ponoć jadalne.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Mateusz Czarnecki

Absolwent Polonistyki UJ, zajmuje się redakcją książek. Mąż wspaniałej żony i tato czterech córek. Mieszka na wsi polskiej.