Sztuka i liturgia (2/4)

(poprzednia część tekstu)

Sakramenty jako obrazy

W życiu Kościoła miejscem, któremu właściwe jest wyrażanie radości – zwyczajny kontekst świadczenia i przeżywania komunii – jest liturgia. Zatem obrazy pozostające w służbie liturgii automatycznie stają się częścią proklamacji, która jest jednocześnie spotkaniem, w bezpośredniej analogii do sakramentów, znaków zbawienia, oraz nowego życia ustanowionego przez Chrystusa. To właśnie z sakramentalnej liturgii obrazy sakralne czerpią „moc”, „obecność” i „realność”.

Wcześni teologowie chrześcijańscy postrzegali same sakramenty jako „obrazy”. Na przykład według św. Bazylego w chrzcie (rozumianym jako uczestnictwo w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa – por. Rz 6) „woda jest obrazem śmierci, przyjmując ciało na podobieństwo grobu”[2]. Mówiąc z kolei o Eucharystii, Gaudencjusz z Brescii zauważył „chleb powinien być uważany za obraz ciała Chrystusa”, ponieważ zrobiony jest „z wielu ziaren pszenicy”, które zmielone, zmieszane z wodą i upieczone, stają się nade wszystko znakiem komunii mężczyzn i kobiet ochrzczonych w wodzie i w ogniu Ducha – mężczyzn i kobiet, którzy stają się przez to Mistycznym Ciałem Chrystusa, Kościołem[3].

W przywołanych fragmentach dominuje metaforyczny aspekt relacji „obraz–sakrament”, ale ojcowie Kościoła kładli nacisk również na wymiar wizualny. Dla przykładu św. Leon Wielki utrzymywał, że po wniebowstąpieniu i powrocie Chrystusa do Ojca „to, co było widzialne w naszym Zbawicielu, przeszło w obrzędy sakramentalne”, które odsłaniają „mistyczny ciąg Bożych dzieł”, na których „opiera się cała egzystencja chrześcijanina”[4]. Znaczenie wiedzy dostarczanej przez uchwytne obrazy jest tak wielkie, że Gaudencjusz z Brescii uważał, że „sakramenty muszą być celebrowane w pojedynczych kościołach dopóki Chrystus nie powróci z niebios, tak by wszyscy – zarówno kapłani, jak i świeccy – mieli codziennie przed oczami żywe przedstawienie męki Pana, dotykali jej rękami, przyjmowali ją ustami i sercem, a przez to zachowali niezatartą pamięć naszego odkupienia”[5].

Skoro cała wspólnota powinna mieć nieustannie przed oczami mękę Chrystusa, to znaczy, że – w połączeniu z sakramentami, które są żywym przedstawieniem śmierci i zmartwychwstania – mozaiki i obrazy, witraże czy rzeźby obrazujące treść obrzędów, z którymi są fizycznie związane, również mają szczególne znaczenie. Tak naprawdę wiele dzieł sztuki skłania do dostrzeżenia tej relacji, niektóre niemal w dosłowny sposób. Piętnastowieczne drzeworyty ukazują podniesienie hostii podczas Mszy celebrowanej przed nastawą ołtarzową, a na szesnastowiecznych przedstawieniach widać komunię rozdawaną przed „obrazem w obrazie”, który z kolei przedstawia ciało Chrystusa zdejmowane z krzyża. W pierwszym przypadku wierny klękający przed ołtarzem widzi swoje odbicie w świętym ukazanym na nastawie ołtarzowej, a hostia podniesiona przez celebransa zostaje nałożona na centralną figurę obrazu, zapewne Maryję z Dzieciątkiem Jezus. W tym eucharystycznym kontekście ukazane są dwie prawdy wiary: idea Kościoła jako „komunii” świętych wszystkich czasów, którzy sami stali się Mistycznym Ciałem Zbawiciela, oraz wiara w „rzeczywistą obecność” w chlebie i winie tego samego ciała Chrystusa, które zostało zrodzone przez Dziewicę Maryję.

Girolamo Romanino, „Święty Apoloniusz udzielający komunii”Podobne prawdy przekazuje nastawa przedstawiająca Świętego Apoloniusza udzielającego komunii, autorstwa Girolamo Romanino (Santa Maria Calchera, Brescia, Włochy; ilustracja nr 1), na której komunia sakramentalna na głównym planie jest wizualnie odniesiona do ciała Chrystusa na obrazie w tle świętego Apoloniusza (Pieta). Akt „przyjmowania ciała Chrystusa”, do którego przygotowują się wierni, staje się przedłużeniem w czasie historycznego działania Maryi, Józefa i świętych kobiet, którzy – na obrazie–w–obrazie – podobnie „przyjmują” ciało Chrystusa zdjęte z krzyża.

Obrzęd jako obraz

List do Hebrajczyków ukazuje podobne związki, opisując całą ziemską działalność Chrystusa w kategoriach liturgicznych. W otwierających zdaniach list przedstawia obrazy jako konieczne, nieodłączne środki komunikowania zbawczego orędzia. „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach1 przemówił do nas przez Syna […]. Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty […]” (Hbr 1,1–3). Zatem nie tylko słowa, ale również doświadczenie wizualne („odblask”), które jest jednocześnie uchwytne („odbicie”) stanowi cechę charakterystyczną Nowego Przymierza. Co więcej, Syn jest opisywany jako „kapłan” – ostateczny najwyższy kapłan, którego zapowiadała starożytna służba lewitów – a czas Jego życia ukazywany jest jako nieprzerwany obrzęd ofiarny, kadzielna ofiara składana Bogu z „prośby i błagania, z głośnym wołaniem i płaczem” (por. Hbr 5,7). Ta „liturgia”, pokrywająca się z życiem kapłana, nie była celebrowana w ziemskiej świątyni – w namiocie ozdobionym przez Besaalela – lecz w „wyższym i doskonalszym, i nie ręką – to jest nie na tym świecie – uczynionym przybytku” (Hbr 9,11).

Miejscem ofiary było w istocie fizyczne ciało Chrystusa, w którym – „zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych […] nie przez krew kozłów i cielców, lecz przez własną krew” – wszedł „raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie” (Hbr 9,11–12). Co więcej, wnikając do serca „świętego miejsca” (to znaczy Jego samego), Chrystus rozpoczął dla całego rodzaju ludzkiego „zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje” (Hbr 10,20). Składając swoje życie zamiast rytualnych zwierząt, Chrystus otworzył dla nas nową drogę do Boga.

Jeśli jednak tą nową drogą jest ciało Zbawiciela, musi łączyć się ona z Jego wcieleniem, a tym samym również z Jego widzialnością. Dlatego właśnie, co zaznacza św. Atanazy, Chrystus „zbudował sobie świątynię w Dziewicy – to znaczy swoje ciało – i, zamieszkując tam, uczynił je częścią procesu objawienia”[6]. Stał się widzialny, by poprowadzić innych tą samą „drogą”. Wszyscy mają „pewność, iż wejdą do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje” (Hbr 10,19–20). Obrazy sakralne, analogicznie do sakramentów, które podtrzymują żywą pamięć o męce Chrystusa, służą jako znaki na drodze dla tych, którzy nią pójdą. Ukazując Chrystusa, Maryję i świętych w cielesnych postaciach, obrazy i rzeźby wskazują „drogę nową i żywą”, którą jest ciało Zbawiciela obecne w konsekrowanym chlebie, ale również w „Mistycznym Ciele”, którym jest Kościół.

Te rozważania, dalekie od abstrakcji, dotyczą każdego z osobna, ponieważ nowa droga do Boga – ciało Chrystusa – jest także naszym ciałem, a obrazy ciała, w którym celebrujemy obrzędy wiecznego kapłaństwa, są także obrazami naszego ciała. „Zobacz we Mnie swoje ciało, swoje członki, swoje serce, swoją krew”, mówi Chrystus do wierzących w zadziwiającym dziele św. Piotra Chryzologa. „A jeśli boisz się tego, co boskie, dlaczego nie kochać przynajmniej tego, co twoje? Jeśli uciekasz od Pana, dlaczego nie szukasz Tego, z kim jesteś spokrewniony?”[7] Poruszony tą ideą, Chryzolog wyznaje: „O niezmierna godności Chrystusowego kapłaństwa! Człowiek stał się zarówno ofiarą, jak i kapłanem, za siebie! Nie szuka tego, co mógłby ofiarować poza sobą, ale składa swoją ofiarę z siebie i w sobie!” W końcu św. Piotr Chryzolog, zapraszając swoich czytelników do naśladowania Chrystusa, mówi: „Bądź, człowiecze, tak ofiarą, jak kapłanem […], uczyń swoje serce ołtarzem i wtedy, z niewzruszoną pewnością oddaj Bogu swoje ciało jako ofiarę. Bóg szuka twojej wiary, nie śmierci; pragnie twojej modlitwy, nie krwi. Znajduje upodobanie w twojej gotowości, nie umieraniu”[8].

W tej perspektywie sztuka przedstawiająca w liturgicznym kontekście, oprócz bycia proklamacją i znakiem przymierza, jest także lustrem, w którym chrześcijanin kontempluje swoją własną godność. W wielu obrazach związanych z obrzędami Słowo zdaje się mówić: „Zobacz we mnie swoje ciało […] uczyń ze swojego serca ołtarz”. Takie jest na przykład przesłanie z malowanego oparcia siedemnastowiecznego biskupiego bądź opackiego tronu z Muzeum Watykańskiego, na którym w centrum można zobaczyć ołtarz z krzyżem, a ponad nim – za ołtarzem – zmartwychwstałego Chrystusa celebrującego Mszę. Nagość tego „kapłana” i jego postawa orans, z rozciągniętymi i podniesionymi rękami – czyli postawa kapłana odmawiającego Mszę – tłumaczy kalwaryjską ofiarę Chrystusa na kategorie rytualne. Ponad wspomnianym „kapłanem–ofiarą” kolejny obraz, prezentujący Chrystusa jako uwielbionego, jest niemal dosłownym tłumaczeniem innego fragmentu z Listu do Hebrajczyków, gdzie napisano, że Chrystus „zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga” (Hbr 12,2).

Obraz, namalowany na siedzeniu, z którego dostojnik powstawał, by pójść do ołtarza, z niezwykle wymownie ukazuje opisaną wcześniej lustrzaną relację: biskup lub opat odmawiający Mszę musiał rozumieć, że powinien być „tej samej myśli, co Chrystus”, działając nie w imię własnych interesów czy próżności, ale podobnie jak On przyjmując hańbę krzyża „zamiast radości, którą mu obiecywano” (por. Flp 2,3–5; Hbr 12,2). W podobny sposób wierny powinien dostrzegać ciało Chrystusa w ciele swojego brata – biskupa czy opata siedzącego na pomalowanym tronie – i uświadomić sobie, że prawdziwym „celebransem” jest tak naprawdę sam Chrystus, wyłączny kapłan nowego i wiecznego przymierza.

Piero della Francesca, „Chrzest Chrystusa”Wiele dzieł stworzonych dla liturgii przedstawia Chrystusa, Maryję i świętych w kategoriach „kapłańskiego” poświęcenia życia. Do przykładów należy słynna mozaika z bazyliki San Clemente w Rzymie, Chrzest Chrystusa Piero della Francesca (dzieło obecnie w Londynie; patrz: ilustracja nr 2), przedostatnia Pieta Michała Anioła (Florencja) oraz Chrystus Zmartwychwstały na krzyżu Giuliano Vangiego w katedrze padewskiej. We wszystkich tych przypadkach ponad ołtarzem można było (a w przypadku San Clemente i Padwy nadal można) zobaczyć obraz naszego ludzkiego ciała ofiarowywanego zamiast kozłów i cielców przez Tego, który zostawił nam przykład, abyśmy mogli iść Jego śladami (por. 1 P 2,21). Pozostając blisko Eucharystii, nawet przedstawienie Dzieciątka Jezus w ramionach Jego Matki kojarzą się z kapłaństwem Tego, który przychodząc na świat, przyrzekł Ojcu ofiarę z ciała, które Bóg dla Niego przygotował, w miejsce byków i cielców (Hbr 10,4–7).

Wierni, rozpoznając swoją własną naturę – ich własne człowieczeństwo – w namalowanym bądź wyrzeźbionym ciele Chrystusa lub świętego, odkrywają, że sami są „ofiarami” i „kapłanami”, którzy są zdolni, aby w Chrystusie składać na ołtarzu własnych serc ofiarę, która „oczyści nasze sumienia” (Hbr 9,14). Obietnice Starego Testamentu – przymierze dające przebaczenie, bliskość Boga i częściowe widzenie Jego chwały – stają się elementami doświadczenia chrześcijan, gdy podczas liturgii spotykają swojego Zbawiciela w konkrecie ludzkiego życia podniesionemu do sakramentalnej godności.

(dalsza część tekstu)

Przeł. Michał Koza

Źródło: T. Verdon, Art and Liturgy, „Interpretation”, 2007, 4 (61), s. 359–374 (tekst jest autorskim tłumaczeniem na jęz. angielski „Il genio artistico della liturgia”, otwierającego rozdziału tegoż, Vedere il mistero: Il genio artistico della liturgia cattolica, Milan 2003, s. 13–35).


[2] Trattato sullo Spirito Santo, 15:35 (ed. J.P. Migne, Patrologiae cursus completus, series graeca [=PG]; 242 vols.; Paris 1857-66): 32, 130-131.

[3] Trattato 2 (Corpus scriptorum ecclesiasticorum latinorum [=CSEL], Vienna 1866): 68, 30-32.

[4] Discorso 2 sull’Ascensione, 1:4, (ed. J.P. Migne, Patrologiae cursus completus, series latina [=PL]; 221 vols., Paris 1844-1864): 54, 397-399.

[5] Trattato 2.

[6] Discorso sull’incarnazione, 8-9 (PG 25), s. 110-111.

[7] Discorso 108 (PL 52), s. 499-500.

[8] Ibid.

Zobacz także