Przez muzykę Bóg daje nowego Ducha

Z Jakubem Tomalakiem rozmawia Małgorzata Gadomska
Ważnym punktem misji Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego jest tworzenie środowiska osób zaangażowanych w liturgię, dbających o jej piękno i należny szacunek. Od kilku lat śledzimy najciekawsze przejawy takiej odnowy w polskim Kościele, zbieramy i promujemy dzieła świeckich i duchownych, chórów oraz kompozytorów. W ostatnim roku naszą uwagę zwróciło stosunkowo młode środowisko Duszpasterstwa Akademickiego w Kaliszu.

tomaJuż za kilka dni oddamy w Państwa ręce najnowszą muzyczną produkcję Ośrodka ‒ płytę Nowa Pieśń, która rejestruje osiągnięcia chóru i zespołu kaliskiego duszpasterstwa. Spiritus movens projektu jest Jakub Tomalak.

W jednej ze swoich notek biograficznych piszesz, że jesteś Kaliszaninem z wyboru. Jakie są Twoje korzenie? 

Moja rodzina nigdy nie miała żadnych związków z Kaliszem, a już od wczesnych lat młodzieńczych w tajemniczy dla mnie sposób ciągnęło mnie w stronę tego miasta. Wychowałem się w Radłowie, wsi leżącej trzydzieści kilometrów od Kalisza. Dopiero dziś widzę, jak trafnym wyborem był Kalisz jako przestrzeń do życia i pracy. Pozostaje mi chyba podziękować Bogu za to miejsce, które mnie fascynuje i które ciągle odkrywam.

Zanim jednak tu trafiłem, życie kształtowało mnie w taki sposób, żebym mógł jak najlepiej wypełnić swoje powołanie. Zupełnie niedawno pewien mądry człowiek powiedział mi, że Bóg zna drogę, jaką może dotrzeć do każdego z nas. W moim przypadku była to muzyka. Kiedy miałem 13 lat mama zapisała mnie do ogniska muzycznego, w którym rozpocząłem naukę gry na gitarze klasycznej. Choć nie byłem przekonany co do tego wyboru, ćwiczyłem do ośmiu godzin dziennie, dzięki czemu robiłem duże postępy. Moją miłością stała się gitara elektryczna. Szybko zacząłem grać i śpiewać w różnych zespołach rockowych, ale że w latach 90. odbywało się mnóstwo konkursów i festiwali poezji śpiewanej ‒ obrałem ten kierunek. To był bardzo dobry czas. Spotykałem się wieloma ludźmi, uczestniczyłem w wielu warsztatach prowadzonych przez znanych muzyków i aktorów. Pamiętam, jak muzycznie otwarły mi się oczy po moich pierwszych warsztatach z Jarosławem Wasikiem…

W tym czasie odwiedziła mnie kierowniczka scholi działającej przy parafii – ktoś jej powiedział, że fajnie gram na gitarze. Nie wiedziała tylko, że wtedy byłem jeszcze całkowicie odwrócony od Pana Boga i bardzo wrogo nastawiony do Kościoła. Nie odmówiłem, zwyciężyła we mnie chęć grania – gdziekolwiek. Zacząłem przychodzić na próby i grać na mszach. Teraz widzę, że to była jedyna droga, jaką mogłem wejść do Kościoła, z moim buntem, specyficznym uporem i skłonnością do tworzenia własnych filozofii życiowych. Niezwykle wzrusza mnie ten proces, kiedy patrzę na niego z perspektywy miejsca, w którym teraz jestem. Wiem też, że kilka osób nie przestawało modlić się za mnie i wymodliło moje nawrócenie. Od tej pory już tylko śpiewałem, grałem i komponowałem dla Boga. Dostrzegam też jeszcze jedną prawidłowość: wszystkie moje muzyczne fascynacje, te dobre i złe, doprowadziły mnie do tego, kim jestem dziś jako kompozytor i dyrygent.

Zainteresowanie muzyką chóralną budziło się we mnie bardzo długo. Zaczęło się na polach lednickich na drugim Spotkaniu Młodych. Olśniło mnie brzmienie chóru oraz kompozycje Jacka Sykulskiego, więc od razu wprowadziłem te śpiewy do repertuaru scholi w mojej parafii. Potem były studia na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym w Kaliszu i bardzo ważny moment, kiedy to mój nauczyciel dyrygentury, prof. Andrzej Ryłko, powiedział: „Widzę, Kuba, że będziesz robił to samo, co ja”. Miałem zawsze dużo szczęścia: już na drugim roku studiów pozwolono mi pracować z chórem, dyrygować na ważnych koncertach i festiwalach. Zawdzięczam to zaufaniu, jakim obdarzył mnie mój profesor, za co dziękuje mu z całego serca.

Początki mojej fascynacji muzyką liturgiczną związane są ściśle z pojawieniem się pierwszej płyty o. Dawida Kusza – pamiętam, co poczułem, kiedy usłyszałem Gwiazdę morza głębokiego. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś pisze muzykę, z której brzmieniem, harmonią i klimatem mogę się aż tak zidentyfikować. Być może to najważniejsza płyta w moim życiu. 

Calisia to jedno z najstarszych miast Polski, jednak wciąż w cieniu takich ikon Wielkopolski jak Poznań czy Gniezno. Jakim miejscem na ziemi jest ono dla Ciebie?

Miejscem, w którym się realizuję. W Kaliszu panuje niezwykle korzystny klimat dla mojej pracy. Zawsze spotykam się chęcią współpracy i wspieraniem moich projektów. Mówię tu o takich instytucjach, jak choćby Filharmonia Kaliska, Urząd Miejski Kalisza czy Wydział Pedagogiczno-Artystyczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. W zeszłym roku obie te instytucje połączyły siły i udało nam się zorganizować Warsztaty Wielogłosowej Muzyki Liturgicznej, na które zjechała młodzież z całej Polski. W Kaliszu, chyba po raz pierwszy w Polsce, filharmonia zagrała koncert, którego program w całości składał się z współczesnych pieśni liturgicznych. Niezwykłym wydarzeniem jest sam Festiwal „Abba Pater”, którego jednym z głównych wydarzeń jest Wielki Koncert Uwielbienia. W centrum miasta odbywa się ewangelizacja tysięcy Kaliszan. Piosenki religijne śpiewa ponad stuosobowy chór, gra orkiestra symfoniczna z rozbudowaną sekcją rytmiczną. Już dwukrotnie w koncercie Uwielbienia wziął udział zespół New Life’m. Wielu gości Kalisza jest pod urokiem tego miasta: podkreśla, że gdzie indziej tego typu inicjatywy są prawie niewykonalne…

Tak prywatnie, po prostu kocham to miejsce na ziemi – zawsze z utęsknieniem do niego wracam. Z mojego mieszkania rozpościera się przepiękna panorama Kalisza – to dodatkowo mnie inspiruje.

Z Kaliszem wiąże się też wiele niezwykłych historii m.in. ta, że to właśnie tutaj, a nie gdzie indziej, ma początek Państwo Polskie. Niedawno w Kaliszu, na Zawodziu, zrekonstruowano pradawny gród piastowski. W świetle najnowszych badań jest wysoce prawdopodobne, że to właśnie tu znajdowała się kolebka Piastów. 

Jeszcze w XIX wieku Kalisz był miastem wolnonarodościowym, ośrodkiem naukowym i religijnym. Do dziś jest to drugie ─ po Poznaniu ─ centrum kulturalne tego regionu. Czy również duchowe?

To miejsce przede wszystkim sprzyja duchowemu rozwojowi mojemu i mojej rodziny. Byłoby mi trudno wymienić wszystkich niezwykłych ludzi – księży i osoby świeckie, które z heroicznym oddaniem pracują tutaj dla Kościoła. Wspomnę więc najważniejszą postać: świętego Józefa. To On ożywia życie diecezji i podsuwa otwartym ludziom wspaniałe pomysły. Kto modlił się kiedykolwiek przed cudownym obrazem św. Józefa Kaliskiego, powtórzy za biskupem Stanisławem Napierałą: „święty Józef jest niesamowity!”.

Ks. kan. Andrzej Latoń, prezes Polskiego Centrum Józefologicznego w Kaliszu, jest pewien, że świat odkryje na nowo tego potężnego patrona. Z pewnością pomoże temu 10. Międzynarodowy Kongres Józefologiczny, który odbędzie się wkrótce właśnie w naszym mieście.

Diecezja Kaliska posiada także własną rozgłośnię radiową. Katolickie Radio Diecezji Kaliskiej „Rodzina” od początku swego istnienia wspomaga rozwój duchowy diecezji. Choć jest niezależne i utrzymywane jedynie przez diecezjan, rozwija się w niezwykłym tempie. Zdobywa coraz większą rzeszę słuchaczy, jest medium coraz szerzej znanym w Polsce. Strona internetowa radia jest największą bazą informacji o życiu naszej diecezji, umieszczane są na niej zdjęcia z każdej uroczystości i ważnych wydarzeń Kościoła kaliskiego, zawiera również bardzo obszerne archiwum dźwiękowe: najważniejsze homilie, konferencje i rekolekcje. Radia „Rodzina” można słuchać w każdym miejscu na świecie dzięki transmisji internetowej. To wszystko zasługa niezwykłej osobowości i zdolności organizacyjnych księdza prałata Leszka Szkopka – dyrektora Radia, któremu zresztą Chór Duszpasterstwa bardzo wiele zawdzięcza.

Czy to prawda, że na egzaminach na kaliskiej dyrygenturze dyryguje się kompozycjami o charakterze liturgicznym ─ o. Dawida Kusza, Jacka Sykulskiego czy Twoimi?

Tak, to niezwykłe. Już kilkunastu studentów wybrało pieśni liturgiczne jako program egzaminu dyplomowego z dyrygowania, gdyż zawierają w sobie często ciekawe zagadnienia techniczne. To dlatego też ja sam podsuwam je studentom. To, że pieśni pojawiają się na tych koncertach, świadczy również o sporej otwartości naszych profesorów. Jeden z naszych chórzystów, ks. Grzegorz Mączka, dyrygował utworem Urszuli Rogali Będę Cię chwalił Boże na egzaminie dyplomowym na Akademii Muzycznej w Poznaniu.

Rok 2002 jest szczególnie ważny w kontekście płyty Nowa Pieśń, którą promujemy tym wywiadem. Dlaczego?

To rok, w którym założyłem Scholę Duszpasterstwa Akademickiego w Kaliszu. Z początku nie było to nic oficjalnego. Po prostu spotykaliśmy się i śpiewaliśmy – z trudem przyswajaliśmy utwory dwu-, trzygłosowe. Miałem ogromne kłopoty z uznaniem własnego autorytetu jako kierownika zespołu, więc na początku tylko „rozczytywaliśmy” pieśni i na tym kończyliśmy. Bałem się komukolwiek zwracać uwagę – w chórze śpiewali moi koledzy i koleżanki ze studiów, niektórzy starsi ode mnie. Mimo to organizowaliśmy koncerty, ponieważ zawsze wierzyłem, że ta muzyka jest ludziom potrzebna. Wiary dodawał mi duszpasterz akademicki ks. dr Piotr Rossa, rozwiewał moje wątpliwości i okazji do publicznych wystąpień przybywało. Teraz sami organizujemy koncerty. Zdobyliśmy już nawet pewne uznanie, grali z nami znakomici muzycy i zespoły. Przychodziło to samoczynnie, nigdy nie było naszym zamiarem. Pojawiał się pomysł na nowy projekt, a zaraz za nim idea, kogo tym razem moglibyśmy zaprosić; z reguły żadna z poproszonych o pomoc osób nie odmawiała.

Jak doszło do Twojego spotkania z Pawłem Bębenkiem i o. Dawidem Kuszem OP?   

Najpierw w moim życiu pojawił się o. Dawid wraz ze swoją niezwykłą płytą, o której już wspominałem. Dalej mechanizm działania taki jak zwykle: mamy pomysł na koncert, kogo więc zapraszamy tym razem? Przygotowaliśmy utwory o. Dawida z płyty Pieśni o nadziei, a Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej zgodziła się z nami zagrać. Pozostało tylko zadzwonić do kompozytora i zapytać się, czy może nie zechciałby poprowadzić tego koncertu. To było dla nas niezwykłe wyróżnienie, spotkanie z twórcą muzyki, którą uwielbialiśmy. Szokującym dla publiczności i samej orkiestry momentem był ten, w którym zza kulis wyłonił się dyrygent-zakonnik. Tym bardziej że na próbie o. Dawid nosił świeckie ubranie.

Jednym z pierwszych naszych muzycznych zauroczeń była kompozycja o. Kusza Skosztujcie i zobaczcie. Jako pierwsi wykonaliśmy pieśń z orkiestrą i w tej premierowej wersji utwór pojawi się na naszej płycie.

Natomiast Pawłowi Bębenkowi po raz pierwszy przedstawił mnie o. Andrzej Bujnowski OP. Byłem zaskoczony. Oczarował mnie swoją prostotą i skromnością. Zanim Go poznałem, myślałem o nim jak o wielkim i niedostępnym kompozytorze. Potem prowadziłem z Pawłem warsztaty, już wkrótce znowu się spotkamy nad realizacją Jego nowego projektu muzycznego Drzewo życia.

Praca z tymi ludźmi to na pewno ważny rozdział. Chcę jednak uniknąć uproszczenia, jakim byłoby stwierdzenie, że przed spotkaniem z nimi nie było niczego inspirującego. Zapytam więc o trzy skrajne doświadczenia z przeszłości: estradowe początki, komponowane msze i kantaty oraz płytę Nowa Pieśń.

To nie są dla mnie skrajne doświadczenia. Cały czas działam i chcę działać na estradzie (dowodem Festiwal „Abba Pater” czy czysto estradowy projekt „Listy Muzyczne”), piszę utwory symfoniczne – myślę, że najważniejsze dopiero przede mną, a muzyka liturgiczna to dla mnie taki najczystszy przejaw chęci uczczenia Boga. Dzięki temu, że doświadczyłem tak wielu dziedzin, czuję, że moim zadaniem będzie je połączyć. Z perspektywy czasu widzę, że powoli mi się to udaje. Wierzę w przypisaną każdemu człowiekowi, niepowtarzalną drogę realizacji – moja jest właśnie taka. Zabrzmi to bardzo nieoryginalnie, ale jak każdy kompozytor nie chcę być zaszufladkowany. Cieszyłem się, kiedy brzmienie „Listów Muzycznych” wprowadziło w zdumienie ludzi, którzy myśleli, że piszę tylko muzykę chóralną. Moje estradowe początki pozwoliły mi na zupełnie inne spojrzenie na muzykę klasyczną. Zdecydowanie jednak najbliższe jest mi brzmienie orkiestry symfonicznej oraz chóru. To niewyczerpane źródło inspiracji. Cieszę się, że tak mało jeszcze znam ten aparat wykonawczy, tyle odkryć przede mną.

Wśród kontaktów z wielkimi muzykami w moim życiu mogę naliczyć kilka kamieni milowych. Jeden z cenniejszych to współpraca z Marcinem Pospieszalskim i możliwość poznania muzyków z New Life’m. Ostatnio niezwykle cieszy mnie nawiązanie kontaktu z Julią i Grzegorzem Kopalami oraz z orkiestrą Huberta Kowalskiego. Na pierwszym miejscu jednak stoją moi pedagodzy i profesorowie. Profesor Andrzej Ryłko oraz profesor Jerzy Rubiński, śp. profesor Andrzej Zdziubany, który odsłonił przede mną świat harmonii, a także był moim nauczycielem kompozycji, i dr Romuald Erenc, który zainspirował mnie do napisania pierwszej większej formy muzycznej – kantaty. Nowa Pieśń zarejestrowała wszystkie te różnorodne muzyczne wpływy.

Twoje odpowiedzi – nie wprost odnoszą się do nowego projektu – jednak w kontekście powstania płyty są jak historie szkatułkowe. Każda z nich pośrednio mówi o Nowej Pieśni. Mimo to zacznijmy od początku, od nazwy.

Określenie „Nowa Pieśń” ma tyle znaczeń, że nie jestem w stanie ich wymienić. Wszystko za sprawą Benedykta XVI. Po raz pierwszy zwróciłem uwagę na jego słowa, kiedy objaśniał fragment z Księgi Ezechiela (Ez 36, 26): „(…) dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza”. Od tamtej pory zacząłem sobie uświadamiać, że Bóg daje mi nowego Ducha poprzez muzykę, a konkretnie przez pieśń liturgiczną. Widzę również, jak dzięki niej Bóg czyni nowymi serca innych ludzi. Ma ona moc stwarzania nowego człowieka. W homiliach Benedykta XVI nieustannie powraca motyw „nowego”. Pamiętam choćby tę wygłoszoną podczas Pasterki w 2008 roku, kiedy Papież mówił o nowej pieśni aniołów – to było dla mnie zupełnie odkrywcze. Stosunkowo niedawno sięgnąłem po Jego książkę Duch liturgii, w której w sposób doskonały objaśnia znaczenie „nowej pieśni”: czym ona jest dla człowieka? dlaczego jest w nas pragnienie śpiewania jej?

Mam przed sobą okładkę płyty. Zaczerpnięty z Ducha liturgii tytuł projektu rozmija się nieco z wizerunkiem świętego Józefa Kaliskiego. Co uzasadnia ten wybór?

Nikt z nas nie planował łączenia świętego Józefa z płytą. Nie myślałem też o zamieszczaniu na płycie pieśni o nim. Tymczasem wszystko potoczyło się tak, że ten święty stał się patronem i opiekunem całego projektu. W niezwykły i nowy sposób dał nam siebie poznać podczas nagrania płyty.

Hbb2

W marcu tego roku w moim życiu doszło do niezwykłych wydarzeń za sprawą św. Józefa. Wtedy postanowiłem oddać mu całą płytę i wszystkie działania z nią związane. Pieśni jemu dedykowane powstały w sposób dla mnie niewytłumaczalny; melodie zostały mi niejako „wtłoczone” w pamięć już przy pierwszym czytaniu tekstu! Tak też się stało z opracowaniami partii orkiestry i chóru. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, czuję, że te pieśni nie są mojego autorstwa. Wcześniej zdarzyło mi się coś podobnego tylko raz w życiu… Inną sprawą jest to, że s. Bożena Anna Flak stworzyła zupełnie niezwykły tekst o Opiekunie Jezusa. Z nim związany jest początek naszej fascynacji tą postacią. W sposób niezwykły  interwencji świętego doświadczyli również chórzyści, nagrywający Hymn 10. Międzynarodowego Kongresu Józefologicznego. Gdyby nie jego działanie, do nagrania hymnu zapewne by nie doszło…

Hasło tegorocznego kongresu brzmi: „Święty Józef – patron na nasze czasy”. Nasze czasy niosą nowe możliwości, perspektywy, ale i zagrożenia. Żyjemy w nowych czasach – święty Józef jest ich patronem.

Na płycie gościnnie wystąpił Zespół Muzyki Dawnej „Semibrevis”. Charakterystyczne brzmienie muzyki dawnej przeplata się w projekcie ze stylem współczesnym. Czy taki melange i niejednorodność są zamierzone?

Bogactwo i zróżnicowanie brzmienia Nowej Pieśni jest przeze mnie zaplanowane, jest atutem tej płyty. Przemyślane jest również to, że różnorodność następuje w sposób progresywny. Pierwsza część płyty to brzmienia muzyki dawnej: intro wykonane jest z użyciem instrumentów historycznych, w pieśń Boże mój, Boże wpleciony jest kanon Pachelbela, gdzie indziej brzmią chorały Jana Sebastiana Bacha. Dalej słyszymy polski barok w utworze Omni die dic Mariae. Tu też słychać renesansowe tabulatury gdańskie.

Natomiast Psalm 122, kompozycja Pawła Bębenka, łagodnie otwiera drugą część płyty: ma bowiem w sobie i coś z muzyki dawnej, i ze współczesnej. Dalej usłyszymy już tylko  nowe kompozycje, choć wciąż w pewnej relacji z muzyką dawną. Do nich zaliczam stylizowany na renesansowy madrygał utwór Niech chwała Pana trwa na wieki czy Skosztujcie i zobaczcie z barokowym charakterem orkiestry. Utwór O, jakże piękne Twe oblicze posiada z kolei frazowanie typowo romantyczne, podobnie jak opracowanie pieśni Zróbcie Mu miejsce. Zupełnie nowe brzmienie wprowadza Rozmowa ze św. Józefem ze średniowiecznymi cymbałami i zupełnie współczesny utwór Święty Józefie milczący. Płytę zamyka hymn Tylko stań przy nas z melodyką typową dla polskiej pieśni kościelnej z XIX i początku XX wieku.

W niektórych utworach usłyszymy wyjątkową barwę, którą zawdzięczasz użyciu wiekowych organów. Co w nich szczególnego?

Organy zbudowane zostały w 1695 roku i choć posiadają jeszcze wiele oryginalnych podzespołów są w dobrym stanie. Jednym z największych atutów tego instrumentu jest jego unikalne brzmienie i bardzo rzadko stosowany nietemperowany strój. Nadają się doskonale do wykonywania muzyki dawnej. Łukasz Mosur w sposób wzorowy zinterpretował na naszej płycie utwory z renesansowych tabulatur gdańskich. To niezwykłe: tak właśnie brzmiała ta muzyka prawie 500 lat temu! Dzięki Erykowi Szolcowi – realizatorowi nagrania – udało nam się to uchwycić. Ciekawostka: na miejscu już dowiedziałem się, że kościół, w którym znajduje się ten instrument, jest pod wezwaniem św. Józefa.

Wśród autorów słów i muzyki widniejesz Ty i Twoja żona. Czy często wspólnie komponujecie, czy są to tylko utwory o charakterze sakralnym?

Niejeden utwór stworzyliśmy razem. Moja żona jest pierwszym i głównym recenzentem każdej mojej kompozycji. Choć nie ma wykształcenia muzycznego, posiada ogromną wrażliwość muzyczną – zwłaszcza w kwestii estetyki w muzyce. W tej dziedzinie ufam jej bardziej niż sobie. Na płycie Nowa Pieśń, poza naszymi autorskimi utworami, znalazło się też wiele moich aranżacji, również i tu żona sugerowała sposób opracowania, a nawet dobór instrumentów. Dobiera ona także teksty biblijne do nowych pieśni. Teraz skupiamy się raczej wyłącznie na tematyce sakralnej. Jak we wszystkim, tak i w działaniach muzycznych, staramy się być zawsze razem: na koncertach, próbach, warsztatach. Najciekawsze pomysły rodzą się nam w domu przy kawie.

Jedną z form promocji płyty będzie teledysk do pieśni Rozmowa ze św. Józefem. Jak oceniasz efekty realizacji?

Efekty realizacji przeszły moje oczekiwania. Pomysł teledysku pojawił się, „nie wiedzieć skąd” i bardzo szybko został urzeczywistniony. W tym również czuję wstawiennictwo św. Józefa. Cieszę się z tego, że teledysk się podoba. Po kilkunastu dniach od zamieszczenia go na stronie „Józefologii”, choć płyta jeszcze się nie ukazała, obejrzało go kilkaset osób. Dla mnie najważniejsze jest w nim jednak zatrzymanie się nad cudownym obrazem św. Józefa Kaliskiego, no i oczywiście to, że i nas można tam zobaczyć… Ze względów czysto technicznych postanowiliśmy nie umieszczać teledysku na płycie, będzie promował ją w inny sposób.

Jakie to uczucie, kiedy zbierane w życiu kompetencje zaczynają się uzupełniać? Jesteś kompozytorem, ale i dyrygentem, ojcem dwójki dzieci i od niedawna pedagogiem.

Chcę być przede wszystkim mężem i ojcem – to pierwsze powołanie w moim życiu. Drugie powołanie tzn. służenie muzyce, pozwala mi lepiej wypełniać to pierwsze. Jestem szczęśliwy, kiedy moja żona mówi mi, że ubogaca ją to, co robię. Ja jednak wiem że moja rola jest tu czysto służebna. Często, kiedy zabieram się za kolejny projekt, pytam: „Dlaczego ja? Są lepsi ode mnie”. Odpowiedź na moje pytania padła kilkanaście dni temu z ust mojego przyjaciela: „Bóg nie wybiera najzdolniejszych i najlepszych, ale tych, którzy chcą mu służyć”.

Uczucie, gdy zbierane w życiu umiejętności szczęśliwie się uzupełniają towarzyszy mi ciągle. Być może jest tak dlatego, że udało mi się rozpoznać swoje powołanie.

Płytę można kupić w sklepie internetowym.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Tomasz Dekert

Tomasz Dekert na Liturgia.pl

Urodzony w 1979 r., doktor religioznawstwa UJ, wykładowca w Instytucie Kulturoznawstwa Akademii Ignatianum w Krakowie. Główne zainteresowania: literatura judaizmu intertestamentalnego, historia i teologia wczesnego chrześcijaństwa, chrześcijańska literatura apokryficzna, antropologia kulturowa (a zwłaszcza możliwości jej zastosowania do poprzednio wymienionych dziedzin), języki starożytne. Autor książki „Teoria rekapitulacji Ireneusza z Lyonu w świetle starożytnych koncepcji na temat Adama” (WAM, Kraków 2007) i artykułów m.in. w „Teofilu”, „Studia Laurentiana” i „Studia Religiologica”. Mąż, ojciec czterech córek i dwóch synów.