„Ujrzeć oblicze liturgii, jakiej chciał sobór…”

Kolejną książką, którą przyszło mi opiniować, jest pozycja abpa Piero Mariniego, byłego ceremoniarza papieskiego ‒ jest to wywiad-rzeka. Prawdę rzekłszy, po książkę sięgnąłem głównie za sprawą sugestii redakcji portalu Liturgia.pl.

Gdyby nie konieczność napisania opinii, pewnie jeszcze długo czekałaby ona w kolejce lektur do przeczytania, gdyż nie uważałem jej za szczególnie ważną. Zdanie w dużej mierze zmieniłem. A dlaczego? O tym właśnie będzie ta rekomendacja.

Okładka książkiNie jest łatwo opiniować, przedstawiać czy recenzować wywiad-rzekę, gdyż poruszanych w nim jest wiele wątków. W wypadku tej książki pytania dotykają takich kwestii życia abpa Piero Mariniego, jak: dzieciństwo, dorastanie, powołanie kapłańskie, pasja liturgiczna, studia, praca w Watykanie czy funkcja ceremoniarza. Druga część książki jest zapisem rozmów na tematy stricte liturgiczne: dotyczy historii i teologii reformy liturgicznej, odnowy ceremonii papieskich, związku liturgii z kulturą, sztuką czy ekumenizmem.

W pierwszej kolejności musiałem obrać jakiś klucz selekcjonujący informacje, które chcę przekazać: będą to najciekawsze, a przede wszystkim najlepsze wypowiedzi Piero Mariniego, które są ważnym głosem w dyskusji nad kształtem liturgii. Z oczywistych powodów wiele zasadniczych wątków rozmowy D. Chivota i V. Cabanaca z arcybiskupem pominę, ale ufam, że ten niedosyt zostanie zaspokojony przez samodzielną lekturę. W tym miejscu pragnę zauważyć jeszcze, że Marini, który w latach 1987‒2007 pełnił funkcję ceremoniarza papieskiego, przez tzw. radykalne środowiska dziś uważany jest za ignoranta liturgicznego, który karnie został usunięty (lepiej powiedzieć: wygnany) ze swojego urzędu przez Benedykta XVI. Domyślam się, że przez niektóre wypowiedzi Piero Mariniego (często źle interpretowane) ta chybiona ocena nie ulegnie diametralnej zmianie. Będę jednak chciał wykazać, że w wielu miejscach postawa arcybiskupa zdecydowanie nie daje się zaszufladkować.

1) Współpraca Piero Mariniego z Annibale Bugninim

Arcybiskup Marini w latach 1965‒1987 towarzyszył pracom rzymskich kongregacji odpowiedzialnych za kształt i wprowadzenie posoborowej reformy liturgii, w których przez wiele lat funkcję sekretarza lub przewodniczącego pełnił Annibale Bugnini. To on wprowadził młodego ks. Piero do Concilium, gdzie wykonywał prace sekretarza. Sam Marini mówił o nim, że „wyróżniał się bardzo ojcowskim podejściem” (s. 26). Przez wiele lat mieszkali w tym samym miejscu, odprawiali razem Eucharystię, jeździli tym samym autobusem do miejsca pracy, gdzie bardzo ściśle ze sobą współpracowali (por. s. 26). Pod tym względem niewątpliwie postacie Mariniego i Bugniniego są sobie bliskie, stąd zrozumiałe jest, że się je często porównuje. W wywiadzie abp Marini opowiada o dwóch tzw. wygnaniach monsiniore Bugniniego i o mocnym przeżyciu przez niego tej sytuacji. Pierwsze było związane ze zwolnieniem Bugniniego z funkcji sekretarza komisji odpowiedzialnej za przygotowanie schematu nt. liturgii oraz zwolnieniem z obowiązków wykładowcy na Uniwersytecie Laterańskim. Piero Marini pisze: „Było to jego pierwsze wygnanie, które było dla niego ogromnym upokorzeniem. Swój czyściec przeżywał niemal dwa lata” (s. 35). Drugie wygnanie miało miejsce w roku 1975 i dotyczyło zwolnienia z funkcji sekretarza Kongregacji ds. Kultu Bożego. Bugnini miał wtedy według relacji  Mariniego usłyszeć słowa: „Zakończył ojciec swoje zadanie!” (s. 35). Objął on wtedy funkcję nuncjusza w Iranie. O powodach tej decyzji Marini pisze – w pierwszym odczuciu – dość zaskakujące słowa: „[…] monsinior Bugnini nie zdawał sobie sprawy ze zmiany, którą oznaczało to dla jego działalności [przemiana rady w Kongregację ds. Kultu Bożego – przyp. K.P.]. Sądził, że nadal zachował niezależność, i pracował zgodnie ze swoim zwyczajem, wydając kolejne nowe księgi liturgiczne. Szedł drogą, którą sam wytyczał, i starał się rozwiązywać pojawiające się trudności tak, jak to robił w Concilium, nie mając świadomości, że trzeba się zatrzymać i zastanowić. […] Ponadto coraz rzadsze stawały się jego [Pawła VI – przyp. K.P.] spotkania z monsiniorem Bugninim, który przepychał swoje pomysły, na przykład na temat nowego układu modlitw eucharystycznych […]” (s. 32). Czy potrzebny jest tu komentarz? W świetle tych słów utożsamianie poglądów Mariniego z postawą Bugniniego  na pewno nie znajduje usprawiedliwienia.

Osobiście czuję potrzebę, aby w przyszłości szerzej zająć się tym problemem: zacytowane sformułowanie wcale nie oznacza, że reforma liturgii była dziełem jednego człowieka. Zwracam też uwagę na to, że abp Marini nigdzie tego nie sugeruje (wypowiada się na ten temat w innym miejscu wywiadu).

2) Umiłowanie reformy posoborowej

Nie da się ukryć, że abp Piero Marini jest gorącym zwolennikiem zreformowanej formy rytu rzymskiego. Nie sposób się mu dziwić. Brał bezpośrednio, przez szereg lat, udział w pracach nad reformą liturgii po Soborze Watykańskim II. Byłoby co najmniej zaskakującym, gdyby nagle odciął się od swojego „dziecka”. Należy zawsze mieć to na uwadze. Piero Marini wypowiada się o reformie raczej w superlatywach, uważając ją za jeden z największych owoców II Soboru Watykańskiego. W wywiadzie pojawiają się słowa, mogące zapewne bulwersować tradycjonalistów: „Dziś nie moglibyśmy już funkcjonować, mając dawny kalendarz i wynikające z niego teksty […]. Byłoby to sprzeczne z myślą Kościoła wyrażoną pod wpływem Ducha Świętego i zatwierdzoną przez niemal wszystkich ojców soborowych. Oczywiście jak w każdej wspólnocie […] można uważać inaczej. Jednak w poszanowaniu dla wszystkich powinniśmy przyznać, że większość jest wierna reformie liturgii” (s. 109). Z tym ostatnim zdaniem nie sposób się nie zgodzić.

Zdecydowana fascynacja i umiłowanie nowego rytu rzymskiego nie przysłaniają jednak Mariniemu braków w formie obecnej liturgii, stąd też jego postulaty kontynuowania refleksji liturgicznych i poszukiwania konkretnych nowych zastosowań. Jednakowoż, nie widzi on potrzeby jakiegokolwiek powrotu do starszej formy liturgii. I nie wynika to bynajmniej z nieznajomości historii czy teologii liturgii – Marini patrzy na liturgię z ogromną wrażliwością i w głęboko teologiczny sposób. Przypisywanie mu roli „rzemieślnika” nowych form czy „budowniczego na nieustannym placu liturgicznej budowy” jest zupełnie chybione. Z wrażliwości i pasji, z jaką opowiada o swojej pracy, wyłania się obraz człowieka rozmiłowanego w Bożych tajemnicach – to duchowny, który kochał to, co robił, przy tym był sobie oraz reformie zawsze wierny. Tej pracy poświęcił całe życie, będąc prawdziwie sługą, a nie „budowniczym”, liturgii. Fakt, w dużej mierze przypadła mu rola odpowiedzialnego za podejmowanie nowych, często reformatorskich, decyzji o kształcie liturgii papieskich, ale przecież takie było jego zadanie. Patrząc z perspektywy czasu, pewne rozwiązania na pewno były błędne. Arcybiskup w wywiadzie sam podaje szereg rozwiązań niewłaściwych, słabych czy takich, które go nie zadowalały, jednak w danej chwili wydawały się najlepszymi. Dzisiaj na to patrzy inaczej, otwarcie to przyznając. To również świadczy o wielkości człowieka.
Wydaje się, że mottem całej pracy oraz działalności Piero Mariniego jako ceremoniarza papieskiego, jest zdanie, które wyraził w swoim liście do członków Kurii Rzymskiej po odwołaniu go z funkcji ceremoniarza: „Za jego (Jana Pawła II – przyp. K.P.) pontyfikatu papieskie ceremonie stały się (…) pewnym punktem odniesienia dla Kościołów partykularnych, pozwalając im ujrzeć oblicze liturgii, jakiej chciał sobór” (s. 170; wyróżnienie K.P.).

3) Liturgia papieska nie zawsze jest wzorcową!

Zdecydowanie najbardziej szokującymi i prowokującymi do refleksji słowami Piero Mariniego są: „Nie zawsze warto naśladować praktyki papieskie!” (s. 71). Dla zrozumienia tej wypowiedzi ważny jest kontekst, pokrótce postaram się go przedstawić. Piero Marini zauważa, że w bazylice św. Piotra często ceremoniarze spotykali się z wieloma trudnościami liturgicznymi dotyczącymi adaptacji przestrzeni sakralnej. Próbowano te problemy na różne sposoby rozwiązać. Przede wszystkim dotyczy to ambony i miejsca przewodniczenia. Obecnie nie istnieją one w przestrzeni bazyliki. Za ambonę najczęściej służy przenośny i składany pulpit, zaś miejsce przewodniczenia jest ustawiane przed ołtarzem, a w czasie liturgii eucharystycznej – wynoszone. Piero Marini wyraźnie i wielokrotnie w omawianym wywiadzie zaznacza, że jest to poważny błąd liturgiczny i zdecydowanie tak być nie powinno. Póki co ceremoniarze nie widzą jednak lepszego wyjścia z tej sytuacji. W wywiadzie arcybiskup przyznaje, że osobiście zna rozwiązanie problemu, lecz choć postuluje jego wprowadzenie, na razie nie znalazło ono zastosowania (s. 73). Przestrzega też, że w obliczu sytuacji, w której coraz częściej ten model usytuowania miejsca przewodniczenia przed ołtarzem jest naśladowany i adaptowany w innych świątyniach, nie należy, a wręcz nie wolno, go naśladować. Marini kilkakrotnie powtarza, że nie zawsze celebracje papieskie są wzorcowe i nie w każdym aspekcie należy je traktować jako takie. Przyznaję, byłem zdziwiony tym sformułowaniem, skoro od zawsze liturgia papieska była i jest uważana za wzorcową liturgię dla rytu rzymskiego, na której winny się wzorować wszystkie inne celebracje. W obliczu słów byłego ceremoniarza papieskiego pojawia się pytanie o klucz w wyborze elementów, które z liturgii papieskiej trzeba i można bezpiecznie powielać, a których wręcz nie wolno? Kto ma o tym decydować? Rodzi się więc kolejna wątpliwość, czy faktycznie liturgia papieska jest liturgią wzorcową? Dotyczy to także faktu, iż celebracje papieskie są zazwyczaj bardzo rozbudowane, koncelebrowane przez wielu biskupów i kapłanów, z uczestnictwem wiernych różnych kultur. To ma swoje odzwierciedlenie w samej celebracji i sztuce wykorzystywanej w przygotowaniu liturgii (np. oprawa muzyczna). Czy w takiej sytuacji może to być wzorzec, jeśli tak rzadko liturgia papieska jest „zwyczajną” formą sprawowania Eucharystii, z jaką codziennie spotykamy się w naszych parafiach? Zatem co i w jakich sytuacjach jest wzorem dla liturgii rytu rzymskiego?

Ufam, że zagadnienia, które we mnie wywołały wiele pytań i refleksji wzbudzą również szerszą dyskusję w portalu Liturgia.pl, do udziału w której serdecznie zapraszam.

P. Marini, Ceremoniarz papieski. Rozmowy o liturgii przeprowadzili Dominique Chivot i Vincent Cabanac, tłum. M. Romanek, Katowice 2010.

Autor Krzysztof Porosło – kleryk krakowskiego seminarium duchownego.
 Współorganizator rekolekcji liturgicznych „Mysterium fascinans”. Interesuje się teologią liturgii, a szczególnie teologią symbolu i antropologią liturgiczną.

Zobacz także

Ks. Krzysztof Porosło

Ks. Krzysztof Porosło na Liturgia.pl

Ksiądz archidiecezji krakowskiej (święcenia przyjął w 2013 r.). W 2015 r. rozpoczął studia doktoranckie z teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Nawarry w Pampelunie (Hiszpania), które ukończył w 2019 r. obroną doktoratu. Od 2019 r. wykłada teologię dogmatyczną na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie. Od września 2020 r. jest diecezjalnym duszpasterzem akademickim przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie. Pomysłodawca i współorganizator rekolekcji liturgicznych „Mysterium fascinans”, które odbywają się od 2008 r. Autor lub redaktor 15 książek poświęconych przede wszystkim zagadnieniom liturgicznym.