Jezus – nasza Pascha

Triduum Paschalne - jedyny okres w Kościele, gdy czas celebrowania liturgii zrównuje się z czasem, w których mają miejsce wydarzenia z życia Jezusa. Czas liturgii utożsamia się z czasem męki. Miejsce celebry staje się przestrzenią drogi krzyżowej. To jedyny czas, w którym chrześcijanie mogą - godzina po godzinie - wstępować w ślady Jezusa, postępować tuż za Nim. Do tego z resztą jesteśmy powołani.

mandatumChrystus przecież cierpiał za nas i zostawił nam wzór, abyśmy szli za Nim Jego śladami. (por. 1 P 2,21) To jedyny czas, w którym tak bardzo liczy się wiara. Przez wiarę można faktycznie wziąć udział w wydarzeniach pojmania, procesu, męki i pogrzebu, a w końcu spotkać zmartwychwstałego Jezusa. Bez wiary można wyłącznie przeżyć uroczystości religijne. Triduum to czas, w którym znaki, symbole i sakramenty przeplatają się i tworzą naszą więź z paschą Pana. Znaki ją obrazują (na przykład mandatum), symbole wprowadzają (krzyż), sakramenty urzeczywistniają (Eucharystia, chrzest).

Gdy nie poświęcamy się czuwaniu i sprawowaniu liturgii, tracimy jedyną i niepowtarzalną szansę bycia z Nim chwila po chwili. Godziny stracone w trakcie Triduum, są stracone bezpowrotnie. Nie można nadrobić raz straconego czasu, ponieważ wydarzenia toczą się dalej. Wyprzedzają nas, a my próbujemy dotrzymać im tempa. By wykorzystać właściwie ten czas, należy uczyć się od chrześcijan minionych wieków, którzy wraz z Egerią trwali na liturgii i czuwaniu w zasadzie bez przerwy od momentu rozpoczęcia Ostatniej Wieczerzy aż po zakończenie Wigilii Paschalnej.

Pamiętam szczególny poranek Wielkiego Piątku. Wyszedłem z klasztoru w centrum Warszawy, by przejść do kościoła znajdującego się kilkadziesiąt metrów dalej. Właśnie wtedy, bladym świtem, zapiał kogut. Byłem zaskoczony i głęboko poruszony. Zaskoczony, ponieważ nie miałem najlichszego pojęcia skąd w gminie Centrum-Warszawa wziął się kogut. Poruszyło mnie jednak co innego. To była właśnie ta chwila, gdy Piotr wybiegł i gorzko zapłakał, a ja dopiero się obudziłem, by pójść na dziedziniec do Annasza.

Żeby owocnie przeżyć święte trzy dni, należy najpierw iść za Tym, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala (Hbr 12,2). Trzeba jednak pamiętać, że Pascha Pana już się dokonała. Dlatego proponuję na wydarzenia Triduum patrzeć w dwojaki sposób. Najpierw tak, jak się te wielkie sprawy stały, a następnie, jak się stają dzisiaj, gdy patrzymy na nie z perspektywy po Zmartwychwstaniu. W końcu trzeba je widzieć przez pryzmat sakramentów, przez które mamy otwarty autentyczny dostęp do tychże wydarzeń. Nie sposób opisać wszystkiego, dlatego piszę jedynie o pierwszym etapie drogi, a co za tym idzie kluczowym aspekcie Triduum.

Ostatnia Wieczerza

Spotkałem kiedyś maronickiego kapłana z Libanu, który wytłumaczył mi, jak bardzo bulwersujący jest opis Ostatniej Wieczerzy dla człowieka Bliskiego Wschodu. Po pierwsze, mówił, uczniowie wraz z Nauczycielem leżą po jednej stronie stołu. Jan najbliżej z jednej strony, obok niego Piotr. Po drugiej stronie Jezusa leży Judasz. To pewne, ponieważ może sięgnąć do tej samej misy. Nauczyciel jest gospodarzem. Jak w każdej uczcie, tak również podczas tej, to On i tylko On jest uprawniony do dzielenia posiłku pomiędzy gości. Taki jest semicki zwyczaj. Tak też dzieje się podczas tej Uczty. Judasz jednak sam sięga do misy (Mk 14,20). Uzurpuje sobie prawo gospodarza. Po drugie, gospodarz miał obowiązek zadbać również o to, by gościom obmyto stopy. Nigdy jednak nie robił tego sam. Zadanie to było powierzone niewolnikowi, słudze spoza wspólnoty – gojowi. W opisie Ostatniej wieczerzy, który zostawił nam święty Jan, czytamy, że Jezus samodzielnie umywa nogi Apostołów (J 13,4nn). Po trzecie, Paschę spożywano we wspólnocie pątników lub rodziny i ewentualnie sąsiadów. Nikt, kto spędzał święto w Jerozolimie, nie opuszczał miasta. Tę noc przeżywano w zamknięciu. Przecież Anioł śmierci przechodził przez miasto, by odłączyć Izraela od pogan. Nikt tym bardziej nie opuszczał miasta. Ono jest miejscem obecności Boga, dziedzictwem Izraela, spełnieniem jego oczekiwań. Jezus jednak po zakończeniu wieczerzy, wyprowadza uczniów za potok Cedron (J 18,1).

Uzurpacja Judasza

Sposób sprawowania Wieczerzy trzykrotnie wykracza poza prawo zwyczaju. Judasz, który zajmuje miejsce najbliżej Nauczyciela, fałszywie odczytuje przywilej. Wyłamuje się z hierarchii, jaka panuje pomiędzy zebranymi. Paradoksalnie rywalizuje o przywilej pierwszeństwa wobec samego Jezusa. Nie należy jednak postrzegać go, jako szczególnie zepsutego pyszałka. Uzurpacja, której się dopuszcza jest raczej soczewką skupiającą zło tych, za których Jezus się wydał. W pewien sposób definiuje zło każdego grzechu, który zawsze – jakikolwiek nie byłby w swojej materii – jest tylko i wyłącznie pychą zapatrzonego w siebie stworzenia. Stworzenia, które nie chce przyjąć porządku ustanowionego przez Stwórcę. Stworzenia, które nie chce być poddane woli Boga. Nie chce być ofiarowane Synowi, nie chce być zwrócone Ojcu. Stworzenia, które chce samostanowić o sobie i swoim postępowaniu, swojej pozycji i znaczeniu. To dopiero jest żałosne! Podobne do Judasza rywalizującego z Jezusem. Tak samo beznadziejnie skazane na porażkę, tak samo zrozpaczone i śmieszne w swojej arogancji.

Jezus, jest całkowicie inny. Podczas wieczerzy się udziela i rozdaje, bezbronnie i całkowicie posłusznie. Nie dba o swoją pozycję. Zachowuje ją, bo tylko Jemu się należy. Nikt nie potrafi powielić tego, co robi, a raczej tego, jaki jest.

Obmycie stóp

Jan pomija opis ustanowienia Eucharystii. Zamiast opisu błogosławieństwa i rozdania Ciała i Krwi, relacjonuje obmycie stóp. Intencja mandatum jest taka sama jak intencja Eucharystii. Chrystus przyjmuje rolę ostatniego, wyłączonego spośród wybranych, rolę sługi. Piotr zbulwersowany tym, co robi Nauczyciel, spiera się z Nim. Nie godzi się, by gospodarz mył gościom nogi – przecież to praca dla niewolnika. Nie chce dopuścić, by Chrystus tak się upokarzał. Jezus wówczas tłumaczy, że nie chodzi tylko o to, co On robi, ale też o to, czego uczniowie doznają. Przyjęcie obmycia, to warunek wspólnego z Nim dziedziczenia. Jezus w ten sposób "otacza chwałą" swoich uczniów. Czyni ich jakby ważniejszymi od siebie samego. Wywyższa ich, podobnie jak Ojciec wywyższył, otoczył chwałą i uwielbił swojego Syna. Umycie nóg Apostołom to z jednej strony uniżenie się Chrystusa wobec nich, ale z drugiej wywyższenie uczniów. Tak bardzo niewłaściwa jest ta sytuacja, jak niecodzienna jest Eucharystia. Nam nie tylko się nie należy Ciało i Krew Pana. Msza jest wydarzeniem przekraczającym relację Stwórca – stworzenie. Godność, którą w niej otrzymujemy, chwała jaką jesteśmy otaczani jest niebywała. Powinna nas onieśmielać, powinniśmy się wzbraniać na wzór Piotra. To nie jest normalne. Do tego nie można się przyzwyczaić. Jedynym wytłumaczeniem jest to podane przez Jezusa: "Jak mnie umiłował Ojciec, tak ja was umiłowałem" (J 15,9).

Gdy Chrystus zdjął szaty i obmywał stopy uczniów, wówczas zapowiedział mękę, ogołocenie do końca. Uczta, którą spożywają goście jest utkana z woli ofiary. Ciało, które przyjmują z rąk Gospodarza, to ciało wydane na okup za wielu. Krew, którą piją, wylano na zbawienie świata. Tu stoimy wobec ofiary, która paradoksalnie nie tylko wyprzedza śmierć, ale jest taka, jaką pozostanie po zmartwychwstaniu. Uczta jest popaschalna, mimo że dzieje się u progu Paschy. Nie powinno nas to dziwić. Tak dzieje się zawsze, gdy stajemy wobec sakramentu – czas przestaje się liczyć. Tym, który łączy wydarzenia i tajemnice jest Syn Boży. Jego Osoba związuje różne momenty ziemskiego czasu, tak by tworzyły sakrament o pełnym, boskim znaczeniu.

Za potok Cedron

Wyjście za potok Cedron, po odśpiewaniu hymnu na zakończenie rytualnej uczty, to cezura pomiędzy nowym a starym przymierzem. Chrystus przez samą wieczerzę przekracza granicę Nowego i Starego Testamentu. Niemniej, nawet w tym momencie nie rozbija prawa, ale je wypełnia. Od chwili przekroczenia potoku każdym słowem i czynem spełnia proroctwa mesjańskie. Wypełnia sens psalmów. Nadaje wyraźne rysy niejasnym prorockim obrazom. Pokazuje się jako wierny świadek słów Ojca. Świadek i wypełnienie.

Dodatkowo jednak przekroczenie potoku jest symbolicznym odejściem od Izraela. To wyjście przypomina nieco wyjście Izraelitów z Egiptu. Chrystus i ci, którzy idą za Nim, są wybrani. Nie ci, którzy przyjdą z kohortą rzymskich żołnierzy, którzy wybiorą Barabasza ponad Jezusa.

Od tej chwili, Chrystus zdaje się być wyłącznie poniżony, znękany i odrzucony. Zarazem jednak w ostatnich chwilach życia zwycięża wciąż ponawiane odstępstwo ludzi od Ojca. Jest – pomimo kaźni – posłuszny, powolny woli Ojca. Jest jedynym, który spełnił Jego pragnienia do końca. Sprawia, że każdy z Jego wybranych ma możliwość powrotu. Z jednej strony widzimy poniżenie i śmierć Syna Bożego, z drugiej natomiast wywyższenie Ojca.

Pascha naszego Pana zaczyna się z chwilą rozpoczęcia Ostatniej Wieczerzy, w tejże uczcie zawiera się ona cała. Następnego dnia nie będziemy sprawować ofiary eucharystycznej. Ołtarzem będzie Krzyż, a ofiarą Syn Boży. Będziemy jednak spożywać dary ofiarowane poprzedniego wieczoru. One bowiem kryją w sobie tę samą krzyżową ofiarę. Skrywały ją już wówczas, gdy pierwszy raz Apostołowie wyciągnęli po nie ręce. Rozdanie Ciała i Krwi było Jego Paschą, potem potwierdzał i wypełniał jej kolejne wymiary. Przejście przez ofiarę, przejście od Boga do uczniów.

Zobacz także

Tomasz Grabowski OP

Tomasz Grabowski OP na Liturgia.pl

Od początku zaangażowany w działalność Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego, w latach 2005-2010 jego dyrektor, a od przekształcenia w Fundację – prezes w latach 2010-2016. Od września 2016 r. prezes Wydawnictwa Polskiej Prowincji Zakonu Kaznodziejskiego „W drodze” w Poznaniu i stały współpracownik Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.