Bogactwo w liturgii to nie własność człowieka

Chciałem zająć się problemem, który zdaje się musiał rozwiązywać sam Chrystus. Chodzi mianowicie o bogactwo i splendor, który jest jedną z nieodłącznych elementów liturgii. Jezus sam spotkał się w tą kwestią, kiedy Maria namaściła Jego nogi drogim olejkiem. Wtedy odezwał się Judasz, który miał „lepszy” pomysł spożytkowania tego olejku. Podał bardzo przemawiający do wrażliwości problem ubogich (J 12,4-5).

Nie brakuje tych, którzy uważają, że papież nie powinien nosić pięknych szat, księża drogich ornatów. W ogóle po co te wszystkie złocenia w kościołach? Czy nie lepiej przeznaczyć pieniądze ze sprzedaży na głodujące dzieci, pomoc potrzebującym?

No właśnie. Najczęściej osoby wygłaszające takie tezy mieszają dwa porządki. Nie odróżniają sacrum od profanum. Stawiają znak równości pomiędzy złotą monstrancją, a drogim samochodem księdza. Najczęściej jeszcze dorzucają coś o ubogiej stajence betlejemskiej, czasem pojawi się Święty Franciszek z wysłużonym habitem.

Trzeba ze stanowczością jednak odpowiedzieć, że to co tak razi zwolenników „totalnego ubóstwa” Kościoła tak naprawdę nie jest przeznaczone do użytku codziennego. Ksiądz przecież na co dzień nie chodzi po ulicy z kapie wysadzanej drogimi kamieniami, biskupi nie piją porannej kawy ze złotego kielicha, a sędziwy biskup nie podpiera się na ulicy ciężkim złotym pastorałem.

Wszystkie drogocenne paramenty liturgiczne, wspaniałe świątynie oraz ołtarze powstawały dla liturgii. Liturgia zaś jest oddaniem chwały Bogu – Najwyższemu Królowi, a przecież władcy zawsze ofiarowywało się to co najlepsze. Ten argument jest niezrozumiały dla osób, które nie rozumieją czym jest liturgia. Bóg już w Starym Testamencie żądał do wykonania Arki Przymierza materiałów, które są cenne dla człowieka. Podobnie było w przypadku budowy świątyni, ubioru kapłanów i sprzętów liturgicznych.

Niejeden powie, że liturgia nie potrzebuje złota, pięknych szat czy całej tzw. „otoczki”. My ludzie wierzący z pomocą tych kawałków złota, metali, zbiorem nici zostajemy „porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych”. Dla nas każda rzecz, każdy przedmiot w liturgii ma znaczenie i swoją wymowę. Już Święty Benedykt mówił: „Nic nie należy cenić wyżej nad służbę Bożą"

Mówi się, że Jezus urodził się w stajence, że Franciszek z Asyżu odrzucił bogactwo i był posłuszny ewangelicznemu ubóstwu. Zgoda, ale do pewnego momentu. To wszystko jest prawdą, ale Kościół w liturgii nie odtwarza stajenki. Raczej stara się (przynajmniej powinno tak być) jeszcze bardziej liturgię upodobnić do liturgii w niebie. Niebieska liturgia jest punktem odniesienia dla tej ziemskiej. Przecież na końcu każdej prefacji Kościół pielgrzymujący i walczący przyzywa Kościoła triumfującego. Woła z nim jednym głosem razem z Aniołami, Archaniołami, Cherubinami, Serafinami i wszystkimi Mieszkańcami nieba.

Ze świętym Franciszkiem kojarzy się oczywiście radykalizm ewangelicznego ubóstwa. Warto jednak zauważyć, że nigdy franciszkanie ani dominikanie nie szczędzili wysiłku i trudu, aby liturgia była jak najgodniejsza. Zwróćmy tez uwagę na stare świątynie, które są w posiadaniu tych żebraczych zakonów. Patrząc jedynie na Kraków czy Gdańsk to prawdziwe dzieła sztuki o nieocenionej wartości.

Przy okazji rozmów o tiarach, mitrach z drogimi kamieniami czy też złotych kielichach często wspomina się o ubogich. Kościół powinien, według niektórych, najlepiej rozprzedać zakrystię Bazyliki Watykańskiej ( najlepiej z całą Bazyliką i Papieżem w środku) i pieniądze rozdać ubogim. Zapominają jednak o tym, że bogactwo katolickiej liturgii nigdy nie kolidowało z działalnością dobroczynną Kościoła. Mistyczne Ciało Chrystusa nie jest instytucją charytatywną. Najpierwszym miejscu stawia zbawienie dusz swoich wiernych. Oczywiście pomoc najuboższym, budowanie szkół itp. jest jednym z zadań Kościoła w ramach przykazania miłości bliźniego. Jednakże to liturgia, czyli kult Boga, stanowi „źródło i szczyt” życia Kościoła.

Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie. Zazwyczaj przeciw przepychowi w prezbiterium protestują ludzie, którzy nie należą do specjalnie ubogich. Potrzeba przepychu kultu jest wpisana w naturę człowieka. Również jest radością dla osób ubogich, którzy patrząc na bogactwo kultu mogą być dumni z przynależności do Kościoła. Zakończyć chcę ten wpis słowami kardynała Ratzinger: „Nie ma śladu triumfalizmu w uroczystym charakterze kultu, przez który Kościół wyraża chwałę Bożą, radość wiary, zwycięstwo prawdy i światła nad błędem i ciemnościami. Bogactwo liturgii nie jest bogactwem jakiejś kasty kapłańskiej; należy ono do wszystkich, także do ubogich, którzy faktycznie go pragną i wcale się nim nie gorszą”.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Paweł Beyga

Student Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Od kilku lat katolik chodzący na starą mszę, ale nie tradycjonalista ekstremalny. Pasjonat teologii liturgii.