Ci, którzy niczego nie usłyszą

 Oprócz tych, którzy słyszą, rozumieją przypowieść o siewcy i należą do jednej z czterech opisanych przez Jezusa grup, są i tacy, którzy niczego nie usłyszą, niczego nie zrozumieją, niczego nie zobaczą. Ta grupa nie jest jednolita – rozwarstwia się na dwie.

 
Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: „Dlaczego mówisz do nich w przypowieściach?” On im odpowiedział: Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i w nadmiarze mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą nawet to, co ma. 
Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że patrząc, nie widzą, i słuchając, nie słyszą ani nie rozumieją.
Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli, i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.
Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. (Mt 13,10 – 17)
 
O tych tłumach, które Go słuchają, sam mówi: „owce”. Tu dookreśla ich charakter: ludzie, którym nie dano zrozumieć tajemnic królestwa. Zrozumieć mogą „uczniowie”. Sylwetka „owcy” – ubóstwo ducha zamierzone w akcie stwórczym, które Jezus respektuje. Nie dość tego – wskazuje jeszcze na działanie Opatrzności, która pozbawia tego, co zdawałoby, pomoże „owcom” w rozpoznaniu tajemnicy królestwa – kto zaś nie ma, temu zabiorą nawet to, co ma. Nie jest to żadna kara, żadna niesprawiedliwość, ale urzeczywistniony zamysł Boży. „Owca” ma stać się naprawdę „owcą”.
 
Ubodzy duchem, którzy patrzą na rzeczywistość ducha i jej nie widzą, słuchają jej głosu, a nie słyszą. „Owce’ – tak zatroskane o to, co przemija, że wieczne nigdy nie stanie się obiektem ich zachwytu, tak skupione na tym, co widzialne, że nigdy nie dostrzegą tego, co niewidzialne, tak przywarte do pomyślności życia, stronnicze, że sprawiedliwość nigdy nie stanie się przedmiotem ich działania, ale zarazem ufne, poczciwie dobre. Dobroć, niewinność „owiec” umieszczonych w godzinę sądu po prawej strony Króla tego królestwa, którego istoty nie są w stanie pojąć, objąć, uczynić celem swoich działań, wyborów.
 
I drudzy, których serce stwardniało. Stępienie serca sprawia, że nie są w stanie usłyszeć nauczania o królestwie ani go pojąć, ani tym bardziej żyć tymi treściami – a mogliby. Mogliby, ale pewien sposób bycia sprawił, że taka możliwość nigdy się w ich życiu nie zrealizuje. 
 
Można tak się skupić na doczesnym, że całkowicie traci się jakiekolwiek poczucie realności tego, co nieprzemijające. Długotrwałe lekceważenie prawdy, które w efekcie skutkuje taką potworną ślepotą na nią, że nie ma się szans doznać zbawienia przez prawdę. Stępienie serca takie, że nie uwierzy się w to, co niewidzialne i nieprawdopodobne, bo wierzy się tylko w to, co ostatecznie da się uzasadnić, w to, co jest zaledwie prawdopodobne. 
 
Gdy się chce umieścić tę wypowiedź w ludzkim świecie, gdy się chce, chociaż przez analogię rozumieć tu Jezusa, to trzeba myśleć o nauczycielu, który rzeczowo charakteryzuje tych, którzy mogliby zostać przez niego pouczeni, a nigdy nie zostaną. Myśleć o nauczycielu, który do bólu jasno widzi mechanizm, który czyni jego działanie w stosunku do wielu doskonale nieskutecznym. Widzi tych, dla których to czego naucza, jest zbyt złożone. Widzi też tych, którzy mogliby jego nauczanie przyjąć, ale drobnymi gestami, ruchami zdawałoby się bez konsekwencji skutecznie uniemożliwią sobie poznanie tego, co im oferuje. Nie wybierając – wybiorą, nie odrzucając – odrzucą. Mówi o tym bez goryczy, bez cynizmu, bez rozczarowania, gniewu, szyderstwa, bez wieszczenia i grożenia karą, która musi ich niechybnie dotknąć. Każdy, kto naprawdę ma duszę nauczyciela, wie, że w takich sytuacjach nieodmiennie się cierpi, jest się wtedy wystawionym na pokusę, która dopuszczona zrujnuje powołanie.
Jezus, gdy mówi to, co słyszymy, znajduje się w „miejscu” dla nauczyciela autentycznie niebezpiecznym, gdzie czyha pokusa zgorzknienia, rozczarowania, zniechęcenia, cynizmu. W wypowiedzi Jezusa niczego z tego nie słychać. Słychać za to radość ze spełnienia zadania. Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".