Co ma wspólnego wojna z wystawieniem Najświętszego Sakramentu?

Każdy chyba zna pieśń, której tytuł brzmi O zbawcza Hostio, a w łacińskiej wersji O salutaris Hostia. Najczęściej śpiewa się ją podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu. Nie chcę zagłębiać się teraz w jej historię ani dokonywać całościowej egzegezy tekstu.

Skupię się na jednym wersecie, a mianowicie na fragmencie „bój srogi nęka wiernych Ci”.

Wiadomo, że każde tłumaczenie tekstu jest już w pewien sposób jego interpretacją. Można zaobserwować w parafiach oraz w śpiewnikach nagminną zmianę słowa bój na znój. Jednakże czy da się obronić taką zmianę bez uszczerbku dla eklezjologii?  Łaciński tekst przywodzi skojarzenia z wojną, walką, bojowaniem. W czasie trwania ostatniego soboru toczyła się dyskusja czy Kościół na ziemi powinien nadal być zwany wojującym? Podawano różne argumenty. Jedni mówili, między innymi kardynał Wyszyński, że współczesnemu człowiekowi walka nie kojarzy się dobrze. Proponował nazwę Kościół uświęcający.

Wydaje się, że efekt tej dyskusji ma swoje odzwierciedlenie w słowach oraz interpretacji tej pieśni eucharystycznej. Obecnie najczęściej używaną nazwą Kościoła jest Kościół pielgrzymujący. Jednakże sądzę, że praktyczne usunięcie sformułowania Ecclesia militans powoduje pewną pustkę. Owszem, od chwili chrztu należymy do Kościoła i podążamy ku Panu, czego pięknym wyrazem jest celebracja liturgii ad orientem. Wiemy dobrze jednak, że każda pielgrzymka ma w sobie coś z walki. Pielgrzym musi przecież zmagać się z samym sobą, słabościami, grzechem. Mamy też świadomość, że Kościół nie idzie swobodnie po utorowanej przez świat drodze. Musi także odpierać ataki nieprzyjaciół i tych, którym zależy, aby Kościół ustał lub chociaż poszedł boczną drogą współczesności. Kościół nigdy nie walczy przeciw komuś, ale zawsze walczy o zbawienie człowieka. Ponownie o Kościele wojującym przypomniał kilka lat temu Benedykt XVI, który zauważył, że ta nazwa znów staje się aktualna z całą oczywistością.

Dlaczego przypominano o tej walce w czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu? Myślę, że głównie dlatego, ponieważ zdawano sobie sprawę, iż głodny żołnierz szybko zginie na polu walki. Pokarmem Kościoła, który walczy jest sam Chrystus w swoim Ciele i Krwi. Wierni proszą o siłę oraz opiekę, pomoc w doczesności, aby kiedyś mieć miejsce w Kościele zbawionych. Nie można zatem zwieść się mrzonkom tego świata, który przemocą narzuca pacyfizm ograniczający się do całkowitego relatywizmu. Chrześcijaństwo to nie jest religia pokoju za wszelką cenę. Pokój pochodzi zawsze od samego Chrystusa. Żadna jednak pojedyncza dusza, ani Kościół w ogólności nie docenią go, jeśli nie przejdą przez próbę. Nie jesteśmy sami – Pan jest po naszej stronie. I to do daje odwagi!


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Paweł Beyga

Student Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Od kilku lat katolik chodzący na starą mszę, ale nie tradycjonalista ekstremalny. Pasjonat teologii liturgii.