Czterdzieści i cztery. Magazyn apokaliptyczny

OkładkaLogoNiezwykle trudno jest oceniać nowy nurt czy ruch na postawie jednego numeru, jednego zbioru tekstów, nawet jeśli zawiera on trzysta stron (i płytę jako bonus). Niezwykle trudno. Lecz czy jest to niemożliwe? Wydaje mi się, że nie – choć zastrzegam się: nie będzie to w żadnym wypadku ocena ruchu „post-frondowców” czy środowiska z nim związanego. Chcę jedynie przedstawić swoją opinię na temat pierwszego numeru ich „papierowego organu”, „magazynu apokaliptycznego” ‒ Czterdzieści i cztery.

Krótka historia powstania 44. W listopadzie 2007 roku zarząd Fronda PL odwołał dotychczasowego redaktora naczelnego Frondy – Marka Horodniczego – w związku z czym, solidaryzując się ze swym niedawnym szefem, zespół redakcyjny Frondy opuściło 8/9 składu. I to właśnie oni (m.in. Rafał Tichy, Filip Memches, Nikodem Bończa-Tomaszewski i Wojciech Wencel) wraz z Markiem Horodniczym założyli nowe czasopismo, które zatytułowali Czterdzieści i cztery. Magazyn apokaliptyczny. Na pierwszy numer przyszło czekać ponad rok.

Oto, co znajdujemy w głośno zapowiadanym i niecierpliwie wyczekiwanym pierwszym numerze Magazynu apokaliptycznego. Tekst Rafała Tichego, otwierający numer, zatytułowany Czas na apokalipsę, traktuję jako swoisty manifest środowiska tworzącego 44 (w nowym numerze ukaże się inny tekst jego autorstwa – Manifest neomesjanistyczny[1] – który jest pewnym uzupełnieniem pierwszego). Manifest ciekawy, napisany z niezwykłą erudycją, ale również pewnością co do słuszności głoszonych poglądów, pełen odniesień biblijnych, patrologicznych, teologicznych i historiozoficznych. Mam wrażenie, że jest to najciekawszy esej pierwszego numeru. Pisany oczywiście jako uzasadnienie fundamentalnej tezy 44, a mianowicie: „żyjemy w czasach apokaliptycznych”. Polemika z powyższym tekstem – której w niniejszej recenzji się nie podejmuję – powinna rozpocząć się od pytania postawionego redaktorowi Tichemu i jego przyjaciołom, w jaki sposób znalazł się on w posiadaniu takiej informacji? W Czasie na apokalipsę nie chodzi bowiem o „czasy ostateczne” ani o „pełnię czasów”, które rozpoczęły się wraz z wcieleniem Jezusa Chrystusa, Słowa, lecz o historycznie pojmowany koniec świata – przynajmniej tego, który znamy. Zatem traktując Czas na apokalipsę jako manifest programowy środowiska Czterdzieści i cztery, zauważamy pierwszy rys charakterystyczny tego nurtu: apokaliptyczność (neologizm, ale chyba właściwie oddający rzeczywistość kryjącą się z określeniu Magazyn apokaliptyczny).

W numerze z 2008 roku występuje również kilka innych tekstów wiążących się z „apokaliptycznością” 44 i powyżej omówionym manifestem (Perwersyjne czasy optymizmu Nelsona Pereiry czy Giger & Kiko – modele sztuk ostatecznych Marka Horodniczego). Budują one tło (czy może raczej wyjaśniają background) światopoglądowe Czterdzieści i cztery, jakim jest owa „apokaliptyczność”, przekonanie, iż od dwudziestego wieku ludzkość już czuje oddech nadchodzącego – za rok, może dekadę, może stulecie – Pana, a co za tym idzie: żyjemy w czasach Antychrysta. Antychrysta, który – jak możemy wyczytać w powyższych esejach – wcale nie musi być bytem duchowym, ideowym czy „znakiem czasów”. Często pojawia się bowiem w wypowiedziach autorów Magazynu apokaliptycznego teza (opierana np. na Krótkiej opowieści o Antychryście Władimira Sołowiowa czy „zgodną tradycję żydowską i chrześcijańską”[2]), iż Antychryst wcieli się w konkretnego człowieka, parodiując w ten sposób Syna Bożego. Podsumowując tę część pierwszego numeru Magazynu apokaliptycznego – część z pewnością najważniejszą – mogę stwierdzić, iż jest to kawałek dobrej, spekulatywnej teologii, skądinąd ciekawej i inspirującej, próbującej nawiązać kontakt z teorią współczesnej sztuki (Horodniczy), polityką i kulturoznawstwem, ale jednak czystą spekulacją, tworzeniem teorii teologicznych, jak powiedziałby mój przyjaciel: „odgrzewaniem zimnych kotletów” (w końcu, czym się „apokaliptyczność” Tichego i spółki różni od teorii millenarystycznych?). Mam natomiast nadzieję, że członkowie redakcji nie zaczną interpretować różnych zjawisk polityczno-społecznych w świetle swoich założeń teologicznych, lub też nie staną się organem rozpowszechniania teorii spiskowych.

Po wątku apokaliptycznym w numerze następuje część poświęcona tematom społeczno-politycznym. Temu tematowi poświęcę mniej uwagi z dwóch przyczyn, po pierwsze dlatego, że nie jestem politologiem, po drugie dlatego, iż różnorodność tekstów polityczno-społecznych w numerze z 2008 roku nie pozwala jednoznacznie sklasyfikować opcji, którą przyjmują twórcy 44. Z całą pewnością można zauważyć pewien wspólny rys, który nawet Rafał Tichy, jak już powiedzieliśmy, w swym drugim manifeście (Manifest neomesjanistyczny) określa jako „neomesjanizm”, czyli wskrzeszenie idei polskiego romantyzmu. Warto przyjrzeć się temu obszarowi Magazynu apokaliptycznego w przyszłości.

Na zakończenie chciałbym wyróżnić dwa artykuły, które uważam za najlepsze z całego, 300-stronicowego numeru. Jednym z nich jest wspomniany już tekst Horodniczego Giger & Kiko – modele sztuk ostatecznych poświęcony omówieniu twórczości dwóch popularnych w naszych czasach artystów. Hans Rudolf Giger jest awangardowym twórcą popularnym w środowiskach postmodernistycznych (zarówno w obszarze kina, muzyki, architektury, rzeźby, jak i malarstwa), Kiko Argüello z kolei jest malarzem kojarzonym jednoznacznie z chrześcijaństwem, a w szczególności z Drogą Neokatechumenalną, której jest współtwórcą. Marek Horodniczy w bardzo ciekawy sposób interpretuje tych dwóch artystów i ich twórczość jako dwóch przywódców wrogich sobie, apokaliptycznych obozów: armii Chrystusa i armii Antychrysta. Zdaniem autora obaj prowadzą walkę po dwóch stronach artystycznej barykady; Kiko w swej twórczości jest rzecznikiem, apostołem wręcz Chrystusa, Jego ludu, wyznawanej przez niego moralności; Giger zaś nie tylko przedstawia w swoich pracach zło i Złego, ale również jest ikoną tych, którzy stoją lub chcą stanąć po stronie Antychrysta.

Drugim bardzo wartym polecenia artykułem, jest szkic Emilii Żochowskiej zatytułowany Krzyżowcy jako naród wybrany. Bardzo nieortodoksyjny (w znaczeniu: nowatorski), czasami kontrowersyjny sposób ujęcia idei krucjat mnie osobiście zachwycił. Autorka próbuje zmienić nasze – ahistoryczne często – myślenie o papieżu Urbanie, krzyżowcach, zakonnikach-rycerzach, „Bóg tak chce” etc. Warto poznać ten punkt widzenia.

OkładkaNa sam koniec zostawiłem sobie kwestię, co do której mam od dawna wyrobione zdanie – i wobec Frondy, i wobec 44. Chodzi mianowicie o szatę graficzną, a w zasadzie przyjmowaną i propagowaną estetykę owej szaty. Nazywam ją postmodernistyczną, choć właściwie jest to, jak dla mnie, antyestetyka. De gustibus non disputandum est, więc w kwestii formy możemy się umówić, że jest to tylko sprawa mojego smaku. Jednakże to, co ta forma przekazuje, a zatem treść ilustracji i grafik, moim zdaniem, zupełnie nie przystaje do tego, co Chrystus głosił, oraz do godności chrześcijanina. Wystarczy rzucić okiem chociażby na stronę 63 czy 142, żeby wiedzieć, co mam na myśli. Św. Dominik wprawdzie nauczał, aby głosić wszystkim, wszędzie i na wszelkie możliwe sposoby, jednak przeglądając rysunki odnoszę wrażenie, że nie chodziło w nich o piękno, dobro ani Chrystusa. Szata graficzna i marginalia Frondy i 44 chyba nigdy nie będą dla mnie strawne…

Środowisko skupione wokół Magazynu apokaliptycznego nie osiągnęło na razie większej popularności, podobnie jak prowadzony przez nie portal 44.org.pl; wydaje się, iż wciąż funkcjonuje w tle Frondy posiadającej znacznie dłuższą tradycję i większy nakład, a także – jak mi się wydaje – będącej bardziej „pop”, a jednocześnie wyraźniej i jaskrawiej głosząc swoje poglądy. Twórcy Czterdzieści i cztery dopiero teraz zaczynają wchodzić w prawdziwy spór ideologiczny ze swoją eks-alma mater[3]. Być może dzięki temu okaże się, że rzeczywiście Horodniczy i spółka stanowią nowy, oryginalny twór i nurt na podwórku naszego polskiego katolicyzmu, a także odrębny i ciekawy głos w toczącej się debacie społeczno-politycznej.

A na horyzoncie widać już drugi numer Magazynu apokaliptycznego…

Sebastian Gałecki

[1] Zob. http://44.org.pl/redakcja/manifest-neomesjanistyczny

[2] Zob. „Czas na apokalipsę”, s. 31.

[3] Zob. http://mediafm.net/wywiad/22881,Bylismy-chetniej-ogladani-niz-Wildstein—rozmowa-z-Markiem-Horodniczym.html

Autor Sebastian Mateusz Gałecki (ur. 1982) – filozof, doktorant Międzywydz. Instytutu Bioetyki Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie, stypendysta National Institute for Newman Studies w Pittsburghu, teolog-amator, chrześcijanin, poczukiwacz pytań i odpowiedzi.

Zobacz także