Dla dzieci o Mszy Świętej

Efektywna formacja liturgiczna nie może zaczynać się od przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej. Jednocześnie jednak wielu świeckich katolików, chcących przekazać swoim dzieciom to, jak ważna jest dla nich Eucharystia, nie posiada wystarczającej wiedzy, aby wprowadzić je w tajniki liturgii, a z racji nawału codziennych zajęć, nie ma możliwości poświęcić się studiowaniu tych rzeczy, aby potem móc odpowiedzieć na pytania, nieuchronnie zadawane przez niezwykle dociekliwych małych chrześcijan. Wymagałoby to zresztą również umiejętności odpowiedniego sformułowania tych informacji tak, aby mógł je zrozumieć człowiek obdarzony co prawda zwykle olbrzymią wyobraźnią i przyjmujący za dobrą monetę wszystko co usłyszy, ale poza tym pozbawiony jeszcze umiejętności abstrakcyjnego myślenia i całego bagażu wykształcenia, pozwalającego na przykład zrozumieć coś takiego jak uwarunkowania historyczne. Książka Justyny Kiliańczyk-Zięby i ojca Leona Knabita, wraz z prostymi, lecz sugestywnymi ilustracjami Marii Gromek, może stanowić nieocenioną pomoc dla wszystkich, troszczących się o religijne i liturgiczne wychowanie swoich dzieci, zarówno poprzez wykorzystanie jej do pracy z najmłodszymi, jak też, poprzez zachęcenie do lektury tych trochę starszych.

Książka jest podzielona na dwie części, albo lepiej, na wstęp i ułożony „krok po kroku” przewodnik po liturgii mszalnej. We wstępie Autorzy poruszają kwestie podstawowe. Odpowiadają na pytania dlaczego w ogóle idziemy na Mszę Świętą i dlaczego właśnie w niedzielę, skąd wzięła się Msza (tutaj mamy krótki „historyczny” rys, sięgający opowieści o wyjściu Izraelitów z Egiptu jako prehistorii żydowskiego zwyczaju obchodzenia Paschy, który stanowi fundament liturgii eucharystycznej). Wyjaśniają też, że kościół (a właściwie Kościół) to nie budynek, ale wspólnota ochrzczonych, że Msza to w rzeczywistości Uczta, piszą o właściwym przygotowaniu się do liturgii i właściwym na niej zachowaniu i wreszcie, objaśniają trudniejsze słowa związane z celebracją oraz opisują rozmaite przedmioty znajdujące się w kościele, szaty i kolory liturgiczne, a także funkcje ministrantów. Ciekawym akcentem jest reminiscencyjna wzmianka ojca Leona o liturgii przedsoborowej i wyjaśnienie do czego kiedyś służyła nieużywana aktualnie ambona.

Druga część jest rzeczywiście poprowadzonym „krok po kroku” opisem niedzielnej liturgii mszalnej. Nie ma potrzeby opisywać całej treści, warto jednak zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Również tutaj dostajemy w dwóch miejscach objaśnienie jak nazywają się i jakie mają znaczenie paramenta liturgiczne, takie jak krzyż, ewangeliarz, puszka, korporał itd. Opis większości fragmentów liturgii jest wzbogacony o biblijne i teologiczne rozszerzenie (np. akt pokuty jest powiązany z przypowieścią o synu marnotrawnym; przy okazji liturgii słowa mówi się o dwóch zasadniczych aspektach nauczania Chrystusa: przykazaniu miłości i życiu według Bożej nauki; przy przygotowaniu darów rozwijany jest aspekt trudu włożonego w wytworzenie chleba i wina). Generalnie wszystkie opisy są zaprojektowane w ten sposób, aby w taki czy inny sposób wskazywały na istotę i podstawowe znaczenie takiego a nie innego liturgicznego działania czy symbolu.

Są w zasadzie dwie rzeczy, na które można by zwrócić uwagę jako na błędne, bądź wynikające z nadmiernego uproszczenia. Pierwsza to padające na samym początku stwierdzenie: „Według naszej rachuby czasu niedziela to siódmy, ostatni dzień tygodnia. Odpoczywamy więc tak, jak Pan Bóg po stworzeniu całego świata” (s. 6), do czego, w charakterze uzasadnienia dodany jest cytat z Księgi Rodzaju 2,2, po którym Autorzy piszą, iż według żydowskiej rachuby niedziela jest dniem pierwszym. Otóż niedziela jest dniem pierwszym również według chrześcijańskiej rachuby czasu, zaś siódmym może być ewentualnie we współczesnej i świeckiej rachubie, której nie należałoby tu mieszać. Chrześcijaństwo od swojego zarania posługuje się w liturgii owym żydowskim liczeniem czasu, co widać ciągle choćby w znaczeniu rozmaitych wigilii czy też w tym, że niedzielna liturgia godzin rozpoczyna się od pierwszych nieszporów odmawianych w sobotę wieczorem (w rachubie podstawowej żydowskiej dzień rozpoczyna się od zachodu słońca dnia poprzedniego). Mieszanie odpoczynku dnia siódmego (żydowskiego szabatu, od którego notabene pochodzi, jak się zdaje, polskie słowo „sobota”) jako odwzorowania Boskiego odpoczynku po „trudzie” stworzenia, z odpoczynkiem niedzielnym, związanym ze świętowaniem Zmartwychwstania, wydaje mi się dość sztuczne.

Drugą kwestią problematyczną, czy też zbyt uproszczoną, jest wymienienie pośród świąt, w których należy uczestniczyć w Mszy Świętej, dnia Nowego Roku (s. 7). Dzień ten jest świętem nie ze względu na Nowy Rok, ale dlatego, że rozważamy w nim dogmatyczną tajemnicę Maryi jako Matki Boga. Można powiedzieć, że znów wkradł się tu dyskurs świecki, którego można było w prosty sposób uniknąć.

Oczywiście język tej recenzji nie oddaje języka Dla dzieci o Mszy Świętej i mógłby być przykładem na to, w jaki sposób nie należy wyjaśniać dzieciom Mszy Świętej. Książka jest napisana językiem prostym, ale – co szczególnie cenne – nie infantylnym i bezpretensjonalnym, nie trzeba się więc obawiać, iż po lekturze nasze dzieci będą przekonane, że chodzimy na Mszę, żeby nie zrobić przykrości Bozi. Wręcz przeciwnie jej głównym walorem jest podane w prosty sposób wyjaśnienie trudnych rzeczy, dzięki czemu czyta się ją z przyjemnością i bez zmęczenia. Jak nadmieniłem na początku, Dla dzieci o Mszy Świętej może być świetną pomocą we wstępnym wprowadzeniu dzieci w liturgiczny wymiar misteriów naszej wiary.

Justyna Kiliańczyk-Zięba, Leon Knabit OSB, Dla dzieci o Mszy Świętej, ilustracje Maria Gromek, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2008, s. 96.

Recenzowana pozycja jest dostępna przez stronę Wydawnictwa ZNAK

Tomasz Dekert

 

Zobacz także