Długość dnia

Nie lubię wielkopostnych hymnów. W moim odczuciu są, poza małymi wyjątkami, mało poetyckie, szczególnie porównane z hymnami Adwentu czy Wielkanocy, czy też z niektórymi okresu zwykłego.

W jednym z nich – przeznaczonym na jutrznię dni powszednich, a pochodzącym prawdopodobnie z 6. wieku Iam Christe, sol iustitiae*) – pojawia się fraza: dies venit, dies tua, per quam reflorent omnia – nadchodzi dzień, Twój dzień, przez który wszystko znowu kwitnie. Wprawdzie wyglądając dzisiaj przez okno trudno dostrzec jakiekolwiek kwitnienie, niemniej jednak wiosna jest w drodze. (Dla mnie bardzo zła wiadomość.) Wielki Post i Wielkanoc są, przez mądrość Boską, związane z cyklem natury, i chyba nawet współczesny człowiek, od natury dosyć odległy w murach swoich brudnych miast, to powiązanie jest w stanie dostrzec. Natura zaczyna się budzić, i pewnie dlatego Wielkanoc kojarzy się wielu z baziami, tulipanami i zieloną trawką, na której, wśród żółciutkich kurczaczków, stoi biały baranek. (Jak pisał Wenancjusz Fortunatus, urok odradzającego się świata świadczy o tym, że wraz z Panem wracają wszystkie Jego dary. Czy miał na myśli kurczaczki, nie jestem pewien.)

Dzień się wydłuża, słońce zaczyna razić coraz mocniej. Po angielsku Wielki Post to Lent. Francuskie carême czy niemieckie Fastenzeit są łatwe do wyjaśnienia, co jednak ma oznaczać Lent? Przez średnioangielskie lenten dochodzimy do staroangielskiego lencten, które oznaczało początkowo  wiosnę. (Lenctenadl, na przykład, to katar sienny, katar wiosenny.) Prawdopodobnie nazwa ta oznaczała okres, kiedy dzień staje się dłuższy (ten sam rdzeń, co, angielskim long, i, być może, w łacińskim longus). Po angielsku zatem Wielki Post jest czasem wiosny, wydłużającego się dnia, w którym wszystko zaczyna na nowo rozkwitać, aż do pełnego rozkwitu w dzień Wielkanocy. Nie do końca jestem pewien, czy ten obraz do mnie przemawia, ale to już zupełnie inna historia.

*) Polski przekład: Sprawiedliwości słońce, Chryste.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.