Droga do zrozumienia

„Tak się moje losy potoczyły, że mam nienormalne nogi. Na resztę nie narzekam, no bo po co?” – mówi Paweł, bohater filmu Marcina Kondraciuka „Droga do zrozumienia”, w którego wcielił się niepełnosprawny Paweł Rolka. Widziałam ten film już z 10 razy śmiejąc się i płacząc na przemian. Polecam wszystkim.

Mam ochotę obejrzeć go znowu i to nie tylko dlatego, że za chwilę Światowy Dzień Chorego.

Tak się i moje losy potoczyły, że mam nienormalne nogi. A raczej nogę. Prawą. I rękę, też prawą. Fachowo nazywa się to niedowładem spastycznym prawostronnym. Na resztę też nie narzekam. Bo po co.

„Widzisz tylko nogi, nie wiesz gdzie mogę dobiec” – śpiewa Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn. To oni skomponowali piosenkę do filmu Marcina. I prawie czuję, jakby skomponowali ją też dla mnie.

Właściwie nie wiem co znaczy pełna sprawność. To nie jest takie złe, bo wtedy aż tak się za nią nie tęskni.  Za to trzeba się jakoś pogodzić z tym, że buty na obcasie i elastyczność Shakiry – nie są dla każdego. W wieku gimnazjalno-licealnym to tragedia na miarę Titanica. Na szczęście – latka lecą. Starość to, co prawda, nie radość, ale dorosłość przynosi normalność.

Droga do zrozumienia bywa kręta, długa i męcząca, choć chłopaki z Kuźni śpiewają wprost, że „nie jest taka trudna”. Na tej drodze walka z kompleksami przestaje być walką z wiatrakami. W ogóle przestaje być walką. Zrozumienie rozbraja kompleksy, bez wcześniejszego rozstrzeliwania ich argumentami, frazesami i złotymi myślami. Skutecznie odbiera wątpliwy status ofiary, który dawał choremu bezzasadne przywileje: pozwalał oskarżać, czynić świat dłużnikiem, wnosić żądania. A co najgorsze – dawał mylne i zwyczajnie głupie przekonanie, że jest się po stronie dobra. Bo przecież mam prawo do gorszego samopoczucia. I co z tego, że mówią, że cierpienie może człowieka zmienić, wzbogacić? Takim kosztem? Phi. To ja dziękuję.

Na drodze do zrozumienia można też parę razy pokłócić się z Panem Bogiem, zarzucić Mu wadliwość planu i aktu stwórczego, niesprawiedliwość, nieczułość. Wściekać się, że milczy, że niczego nie tłumaczy, że nawet nie odpiera ataków, nie próbuje się bronić. Można uznać Go za tchórza, mięczaka, nieobecnego. Właśnie, może Go wcale nie ma? Przecież nie daje żadnego znaku, nawet głupiego „a, kuku”, nic. Ale wszystko do czasu.

Droga do zrozumienia jest w końcu jak biblijna prawda według św. Jana – wyzwala. Ze stereotypowego myślenia, ze strachu, ze wstydu, z poczucia, że jest się innym, gorszym, nieszczęśliwym. I jak przystało na prawdziwą drogę, wyzwala nie tylko „od czegoś”, ale i „ku czemuś” – ku wolności, ku marzeniom, ku Bogu. I idzie się do przodu, nawet jeśli nie od razu dodaje się do tego „Alleluja”.

Na mojej drodze do zrozumienia wiodę życie o jakim marzyłam – jestem nauczycielem. Ten blog jest tego świadectwem i najlepszym dowodem.

Na drodze do zrozumienia, zgodnie z tym co śpiewa Kuźnia, „nie mam nic do ukrycia, nie mam nic do stracenia”. Dlatego na pierwszych katechezach w każdej klasie – od pierwszej po maturalną – opowiadam uczniom o tym, na co choruję, dlaczego piszę na tablicy tylko lewą ręką i dlaczego czasem, gdy wezmę do szkoły laptopa i zeszyty z kilku klas – trzeba mi będzie pomóc przenieść to do sali. Traktuję ich jak dorosłych ludzi, którzy po prostu mają prawo wiedzieć. Bo przecież nie można skazywać na niedomówienia i domysły tych, za których bierze się odpowiedzialność. Niczego nie ukrywam, niczego nie tracę. Oni też nie.

Przyznanie się do słabości zawsze jest jakimś psychicznym wysiłkiem. W tej chwili  mówię już o tym normalnie, bez zażenowania. A moja młodzież ciągle patrzy na mnie z życzliwością, niektórzy z podziwem, a nawet niedowierzaniem. Nie zasłaniam się katechizmem, biblijnym Hiobem, nie kwestionuję Bożego pomysłu na moje życie. Wciąż jestem na drodze do zrozumienia. Fajnie jest być na tej drodze razem z uczniami. A z chłopakami z Kuźni śpiewać: „spójrz na to co robię, to właśnie jest wolność!”

Mój dawny uczeń, dziś już student, na dodatek ze śpiewająco zdaną pierwszą sesją, powiedział mi kiedyś: „To jest tak, że my widzimy tę chorobę pani profesor. Widzimy, ale jej nie dostrzegamy. Jeśli rozumie pani co chcę powiedzieć.”

Rozumiem. I dziękuję.

Wielkie podziękowania i pozdrowienia również dla Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Mieliście rację: ja też na takie życie czekałam całe życie!

Link do filmu „Droga do zrozumienia”:

Link do piosenki w wykonaniu Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn:

 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

  • Nic już nie będzie takie samo

    Święto Objawienia Pańskiego jest świętem samego Jezusa i Jego szczególnych gości z daleka. Dla mnie,... więcej

  • Ona i On

    Byłam kiedyś wychowawcą klasowym. Katecheta rzadko nim bywa. Trafiłam do klasy na zastępstwo. Miałam być... więcej

  • Wszystko jest możliwe

    Czasami moje życie zaczynają zmieniać ludzie, których właściwie nie znam. Których nigdy nie widziałam. I... więcej

Małgorzata Janiec

Małgorzata Janiec na Liturgia.pl

Teolog i dziennikarka. Na świecie obecna od ponad 30 lat. W szkole jako katechetka – 10 razy krócej. Na lekcjach pyta z pytającymi. Szuka z szukającymi. Wierzy z wierzącymi i wierzy w „niewierzących”. Modli się ze wszystkimi i za wszystkich. Do pracy ma pod górkę. A w pracy uczy siebie i innych, że do nieba idzie się zwyczajnie – pod górkę lub nie – po ziemi.