Duch trzeźwości

Dostałem dzisiaj wreszcie „Formalne zasady chrześcijaństwa. Szkice do teologii fundamentalnej” Josepha Ratzingera, czyli Benedykta XVI, wydane przez W drodze. Ostatni rozdział poświęcony jest recepcji ostatniego Soboru. Papież podchodzi do tego wyjątkowo trzeźwo, dostrzegając zarówno porażki, jak i sukcesy, rzeczy dobre i błędy. Patrzy jednak z nadzieją, którą znajduje w wierze, unika tak popularnego wśród krytyków Soboru czarnowidztwa i zgorzknienia.

Pisze między innymi tak:

Widzimy dzisiaj pojawiający się nowy integryzm, który tylko pozornie staje w obronie pozycji ściśle katolickich, w rzeczywistości bowiem gruntownie je rozkłada. Istnieje zaprawiona nienawiścią pasja podejrzliwości, ze swej natury bardzo daleka od ducha Ewangelii. Istnieje kurczowe trzymanie się litery, kiedy deklaruje się nieważność liturgii Kościoła i tym samym odchodzi się od niego. Zapomina się tutaj, że ważność liturgii zależy w pierwszym rzędzie nie od określonych słów, lecz od wspólnoty Kościoła; pod pretekstem katolicyzmu neguje się jego istotną zasadę i w dużej mierze prawdę zastępuje się zwyczajem. (…)

Czy ten sobór stanie się pozytywną siłą w historii Kościoła, czy nie, tylko pośrednio zależy to od tekstów i organizacji. Decydująca jest tu obecność ludzi – świętych – którzy z całkowicie dobrowolnym zaangażowaniem swej osoby tworzą coś nowego i żywego.

Ludzie, którzy tworzą coś nowego i żywego. Czytając blogowe dyskusje mam jednak wrażenie, że zamiast tworzyć, ludzie wolą narzekać, wskazywać błędy i nie zastanawiać się nad sposobami ich naprawienia. Podejrzliwość doprowadzają do perfekcji, wszędzie węszą zło. Zamiast tworzyć coś żywego, wolą wykopywać tylko to, co dawne, i zdecydowanie odrzucać wszystko, co nowe. Tak przecież łatwiej.

Cieszę się, że chociaż papież ma zdolność do trzeźwego osądu i do wysiłku, aby w wierze iść naprzód, tworząc żywy Kościół. Że potrafi wskazać błędy i nadużycia posoborowe, ale stara się też znaleźć na nie lekarstwa, zamiast z pychą i arogancją potępiać. Że potrafi wskazać na dobro, które Sobór przyniósł, i z którego należy się cieszyć. Et quae bona sunt, nutrire studet, ac, vigilanti studio, quae sunt nutrita, custodit, vestigia sequens boni Pastoris, qui gregem suum dilexit.
 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.