Dwie postawy: eucharystyczna i antyeucharystyczna

Postawa antyeucharystyczna czyli ludożerstwo

To zdumiewające, że w Piśmie Świętym tak często spotykamy obraz ludożerstwa: „Czyż nie opamiętają się wszyscy, co czynią nieprawość, co mój lud pożerają, jak gdyby chleb jedli?” (Ps 14,4; 53,5). „Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli, jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli” (Ga 5, 14). „Ci, którzy jedzą ciało mego ludu i skórę z niego zdzierają, a kości mu łamią i tną na kawałki, jak do garnka, jak mięso w środku kotła – wołać będą wówczas [w dniu utrapienia] do Pana, lecz im nie odpowie, lecz zakryje wówczas oblicze swe przed nimi, za występki, które popełnili” (Mi 3,3n).

LudożercySzczególnie często mówi Pismo Święte o pożeraniu własnych dzieci. Grzech ten jest karą za występki, naturalną konsekwencją odejścia od Boga: „Jeżeli nie będziecie mi posłuszni i będziecie postępować mi na przekór, to i Ja wystąpię z gniewem przeciwko wam i ześlę na was siedmiokrotne kary za wasze grzechy. Będziecie jedli ciało synów i córek waszych” (Kpł 26,27–29). „Będziesz zjadał owoc swego łona: ciała synów i córek, danych ci przez twego Boga, Pana – skutkiem oblężenia i nędzy, jakimi twój wróg cię uciśnie” (Pwt 28,53).

Prorocy ciągle ostrzegali naród, że taka jest logika grzechu, iż prędzej czy później czyni on nas krzywdzicielami, a nawet zabójcami i to nawet najbliższych nam osób: „Z powodu twoich występków – mówi Pan – dokonam na tobie tego, czego nigdy nie czyniłem i już nigdy nie uczynię. Dlatego ojcowie będą jedli synów w pośrodku ciebie, a synowie jeść będą swoich ojców” (Ez 5, 9n). „Dam im do jedzenia mięso ich synów i córek, i jeden drugiego ciało jeść będzie w ucisku i biedzie, do których ich doprowadzą nieprzyjaciele ich i ci, co na ich życie nastają” (Jr 19, 9). Rzecz jasna, grzech może nas uczynić zabójcami nie tylko ciał, ale również dusz naszych własnych dzieci.

Znajdziemy również w księgach biblijnych tragiczne opisy dzieciożerstwa spełnionego. Opis z Drugiej Księgi Królewskiej wręcz obraża nasz dobry smak swoim grubym realizmem. Oto kobieta z oblężonej Samarii oskarża przed królem Izraela swoją znajomą: „Ta oto kobieta powiedziała mi: . Ugotowałyśmy więc mojego syna i zjadłyśmy go. Dnia następnego powiedziałam do niej: ” (2 Krl 6,28n). Później Józef Flawiusz opisze analogiczne wydarzenie, jakie miało miejsce podczas oblężenia Jerozolimy w roku 70 po Chrystusie. Te horrendalne wydarzenia koncentrują w sobie jednocześnie potworny ucisk, jakiego doznawali oblężeni, ale zarazem ich bezbożność. Ale zostawmy już ten tragiczny wątek, choć w Piśmie Świętym pojawia się on stosunkowo często (por. np. Ba 2,1–3; Lm 2,20; 4,10).

Ludożerstwo zawsze jest skierowane przeciwko słabszym i potrzebuje atmosfery bezprawia, która daje (pozornie, jak zobaczymy za chwilę) gwarancję bezkarności. Oto opis poczynań króla Jehoachaza, przedstawionego tu pod postacią okrutnego lwiątka: „Biegało ono pomiędzy lwami i stało się młodym lwem, nauczyło się porywać zdobycz, pożerało ludzi. Napadało na ich pałace, niszczyło ich miasta. Przerażeniem napełniał kraj i jego mieszkańców odgłos jego ryku” (Ez 19,6n).

Właśnie to bezprawie, to zastąpienie prawa moralnego prawem pazurów, jest powodem, dlaczego święci pisarze tak często porównują ludzi do drapieżnych zwierząt. „Otoczyło mnie mnóstwo cielców, byki Baszanu otaczają mnie – modli się umęczony Syn Boży w mesjańskim Psalmie 22. – Rozwierają przeciwko mnie swoje paszcze, jak lew drapieżny, ryczący… Wyrwij spod miecza mą duszę i życie moje z psich pazurów; wybaw mnie z lwiej paszczęki. i mnie biednego od rogów bawolich”.

Lecz oto mamy głównego sprawcę zła, jakie ogarnęło ród ludzki; oto ten, który całą ziemię chciałby uczynić dżunglą: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożreć” (1 P 5,8). Ten nieszczęsny szaleniec chciałby całą ziemię – Bożą przecież ziemię – uczynić miejscem wzajemnego pożerania się. Bo tylko w ten sposób mógłby pożreć nas wszystkich, odebrać sens naszemu życiu, zniszczyć to, co w nas warte życia wiecznego. Pod jego wpływem zaczynamy nawet warczeć na samego Boga: „Dziedzictwo moje – skarży się Wszechmogący – stało się dla mnie jak lew wśród zarośli; przeciwko mnie ryk podnosi” (Jr 12,8).

Wszakże ziemia, na której żyjemy, naprawdę jest ziemią Bożą; prawa dżungli muszą obrócić się przeciwko tym, którzy: je wprowadzają. Kto zjada innych, prędzej czy później sam zostanie pożarty. Przeczytajmy ma przykład w Księdze Hioba (18,10–13) opis różnych lęków, jakich doświadcza niegodziwiec:

Zasadzka na ziemi ukryta,
potrzask nań czeka na drodze,
dokoła zgłodniałe upiory,
kroczą ciągle w ślad za nim,
od głodu z sił już opada,
a nieszczęście czyha na klęskę.
Pożre mu członki ciała,
pożre mu członki – zaraza.

Ten motyw – że niegodziwcy, którzy pożerają innych, w końcu sami zostaną pożarci – jest w Biblii równie częsty jak motyw pożerania własnych dzieci. Oto na przykład wyrocznia Pańska o losie bezbożnej Izebel, żony króla Achaba, odpowiedzialnej za śmierć niewinnego Nabota: „Psy będą żarły Izebel na polu Jizreel. Zmarłego z rodu Achaba w mieście będą żarły psy, a zmarłego w polu będzie żarło dzikie ptactwo” (1 Krl 21,23n). Co więcej, cały lud izraelski będzie pożerany przez nieprzyjaciół za swoją niewierność: Pan pobudził „Aramejczyków od wschodu i Filistynów z zachodu, pożerających Izraela całą paszczą” (Iz 9,11). Nieprzyjaciel ;„pożre ci żniwo i chleb twój, pożre ci synów i córki, pożre ci owce i woły, szczep winny ci pożre i figę, rozwali twe miasta obronne, którym zaufałeś” (Jr 5,17). „Nuże! – woła zrozpaczony grzechami swojego narodu prorok Jeremiasz – razem się zbierzcie, polne zwierzęta, pośpieszcie na żer” (Jr 12,9).

I błędne koło wzajemnego zjadania kręci się coraz szybciej. Krzywdziciele Izraela z kolei sami zostaną pożarci: „Oddam cię zwierzętom polnym i ptakom niebieskim na pożarcie” (Ez 29, 5; por. 39,4). „Ci przeto, co żrą cię, sami zostaną pożarci, i wszyscy gnębiący cię pójdą w niewolę” (Jr 30, 16).

W końcu to błędne kolo nabiera jakby wymiarów kosmicznych,
a jest to błędne koło śmierci. „Woda pożarła Egipcjan” (Hbr 11,29) i nie oddała ich, dopóki ich nie uśmierciła. „Rozwarła się ziemia i pożarła zarówno ich [Datana i Abirama], jak Koracha” (Lb 26,10). Ziemia zresztą brzydzi się takim wstrętnym pokarmem: „ziemia wyplunie swych mieszkańców” (Lb 18,25; por. 20,22).

Krótko mówiąc, w dziejach ludzkich odprawia się jakaś straszna Antyeucharystia. Różni niegodziwcy (my sami często należymy do ich grona) „nie zasną, dopóki jakiegoś zła nie dokonają; odleci ich sen, jeśli komuś nie zaszkodzili, bo jedzą chleb nieprawości i piją wino przemocy” (Prz 4,16n).

Czy więc nasza sytuacja jest beznadziejna? Czyż szatanowi miałby się udać jego plan wzajemnego pożerania się i powszechnego zniszczenia? Czy nasza ziemia musi się rządzić diabelskim bezprawiem dżungli, zamiast prawem Bożym? Człowiek, który nie chce dać się porwać błędnemu kołu wzajemnego pożerania się, instynktownie zwraca się do Boga jako do jedynego Obrońcy, blaga Go o wybawienie od prześladowań:

Niech nie pomyślą w swym sercu: „Hej! Tegośmy chcieli!”,
Niechaj nie powiedzą:. „Pożarliśmy go!” (Ps 35, 25).

Psalmista, który napisał powyższą prośbę, zapewne się nie spodziewał, jak wspaniale Bóg go wysłucha. Z jaką mocą wkroczy w ludzkie dzieje, żeby wyrwać nas z dżungli, którą próbuje stworzyć dla siebie na naszej ziemi szatan.

Postawa eucharystyczna czyli ofiara z siebie

Oto przyszedł na ziemię Mocarz Boży, który postanowił uzdrowić ludzi oraz ich obyczaje. Chociaż jest Mocarzem, przyszedł jako bezbronne Dziecię. Szatan w swojej bezczelności nawet Jego chciał zagryźć na śmierć. „I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby, skoro porodzi, pożreć jej Dziecię. I porodziła Syna, Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł laską żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu” (Ap 12,4n).

Ów Mocarz wspaniały jest Synem Bożym, samą Miłością. Przyszedł nauczyć prawa Bożego, prawa miłości, wszystkie narody. Nie prześladował On bezbronnych, nie odbierał im chleba, ale jadał wspólnie z grzesznikami i celnikami: żeby nawet krzywdzicieli przemienić na istoty podobne sobie. Pod Jego boskim okiem „wilk i baranek mogą paść się razem, lew jada słomę jak wół” (Iz 65,25).

Ten Mocarz miłości rozdawał ludziom chleb, umiał go cudownie rozmnażać. Chciał nas w ten sposób pouczyć, że głupotą jest pożerać się wzajemnie. Wystarczy, jeśli otworzymy się na miłość, a chleba będziemy mieli pod dostatkiem, gdyż każda prawdziwa miłość ma w sobie tę zdolność, że pod jej promieniami chleb rozmnaża się cudownie.

Miał ów Mocarz pokarm, który był źródłem Jego siły, i chciał nas wszystkich nauczyć karmienia się tym pokarmem. „Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie… Pokarmem moim jest czynić wolę Tego, który mnie posłał” (J 4, 32.34). Słodki to pokarm, ale kiedy się go spożyje, może się okazać gorzki jak piołun (por. Ap 10,9). Był moment, kiedy nawet Synowi Bożemu kielich woli Ojca wydał się tak gorzki, iż – On, Mocarz Boży – błagał o jego oddalenie. Wszakże spożywanie tego pokarmu zawsze, nawet jeśli wydaje się gorzki jak piołun, broni człowieka przed wszelkimi ludożercami, wyrywa nas z błędnego koła śmierci zadawanej sobie wzajemnie, chroni przed bezprawiem dżungli. Kto spożywa pokarm tego Mocarza, wówczas ludożercy co najwyżej ciało mu zagryźć mogą, dusza pozostanie bezpieczna.

Marco da Siena - Mistyczna tłocznia i Chrystus UwielbionyPonieważ jednak ów Mocarz postanowił odciągnąć nas od wzajemnego zagryzania się nie siłą fizyczną, ale poprzez przetworzenie naszych serc, misja Jego wymagała niebywałego poświęcenia. Różnym ludożercom, którzy zamknęli się na Jego boskie oddziaływanie, wydał się On bezbronny: można Go było spoliczkować, a On nie oddawał; co najwyżej pytał wówczas – co prawda, z jakąś ponadludzką, przejmującą mocą – „Za co mnie bijesz?” (J 18,23). Misja tego łagodnego Mocarza skończyła się wreszcie tym, że obrońcy bezprawia Go zamordowali. Słusznie osądzili, że stanowi On zagrożenie dla stosunków opartych na egoizmie i przemocy.

Przeliczyli się jednak: Chrystus umarł na krzyżu nie dlatego, że był słabszy od swoich morderców, ale dlatego, że był od nich silniejszy i mógł sobie pozwolić na to, żeby nie przyjąć płaszczyzny, jaką oni usiłowali mu narzucić. Był od nich silniejszy miłością. Miłość była Jego podstawową bronią. Bronił nią nie tyle samego siebie, co tych wszystkich, którzy zapragnęli wyrwać się z błędnego koła zadawanej sobie wzajemnie śmierci. Potęga Jego miłości objawiła się jednak paradoksalnie. Choć był Mocarzem, stał się dla tych, którzy tęsknią za wyzwoleniem z tego wszystkiego, co w człowieku i między ludźmi nieludzkie, ostatnim ze słabych. Trudno było o bardziej przekonującą lekcję, że lepiej jest wydać się na zabicie, byleby obronić duszę swoją i swoich bliźnich, niż używać pazurów lub zniechęcać przeciwnika swoim tchórzostwem. Takiej lekcji mógł udzielić tylko Ktoś Potężny, Ktoś Bardzo Mądry, Ktoś Naprawdę Kochający. „Nie ma większej miłości od tej, że ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13).

Pancerz miłości, jaki osłaniał tego Mocarza, był tak potężny, że wszelki ludożerca, który próbował Go ugryźć, połamał sobie zęby. Złoczyńcy mogli Go zabić, ale nie są w stanie ściągnąć z Niego pancerza miłości, żeby karmić się Jego Ciałem. Ciało tego Mocarza nie jest pokarmem dla drapieżników ani dla zabójców własnych dzieci. Spożywać je mogą tylko ci, których On sam do tego dopuści: a On dopuszcza jedynie przyjaciół, tych którzy chcą być z Nim jedno, którzy sami – na Jego wzór – chcą oddawać samych siebie na pokarm miłości. Jego Ciało jest bowiem źródłem prawdziwej mocy dla każdego, kto chce wyrwać się z błędnego kola śmierci i wejść na drogę miłości i ofiary, choćby – strach sięgać po tak wielkie słowa – ofiary aż do utraty życia: „kto bowiem straci życie swoje z Mego powodu, zyska je” (Mt 16,25).

Chrystus pierwszy dał przykład postawy eucharystycznej, a zarazem uzdalnia do takiej postawy. „Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił. Jeśli kto pożywa tego chleba, będzie żył na wieki. A chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (J 6, 51).
Toteż biada temu, kto pożywa ten Chleb niegodnie; kto pożywa go w jakimś innym celu, a nie po to, żeby zamiast z egoizmu zjadać innych, samemu – w miłości – dawać się innym do spożywania. Taki „potępienie sobie spożywa i pije” (1 Kor 11,29).

Podkreślmy bardzo, że Chrystus nie uczy nas bynajmniej, abyśmy po prostu dawali się innym do spożywania: do tego zdolny byłby każdy, w kim uległ rozchwianiu instynkt samozachowawczy. Chodzi o to, żeby w m i ł o ś c i dawać siebie innym do spożywania. Bo tylko w miłości można brać z drugiego człowieka w taki sposób, że się go nie krzywdzi. I tylko w miłości człowiek w taki sposób traci siebie, że siebie zyskuje.

Wspaniale pisał na ten temat Karol Ludwik Koniński, jeden z najwybitniejszych naszych myślicieli religijnych: „…nie potrzebować pożerać, wyjść z Wielkiej Kuchni, z oblicza swego zetrzeć pieczęć bestialską i ordynarną, nie potrzebować nic niszczyć, aby móc żyć, żyć dawaniem z siebie tej miłości, częstując innych swą miłością
–energią witalną i przyjmując od innych ich miłość–energię witalną, żyć w autarkicznym gospodarstwie Czystej Radości: to jest gastronomia i ekonomia już anielska, której ideał stanowiony jest nam przez Miłość. Daję wam jeść siebie, daję wam pić siebie – dają wam siebie: to samo czyńcie na moją pamiątkę –

Na wzór tej ekonomii kiedyż się ukształtuje, choćby niedoskonale, ekonomia Człowieka? Nektar żywot natenczas słodki–”.

Zobacz także