Habent sua fata lectores, seu de gustibus non est disputandum

Jakiś czas temu zwrócono się do blogerów z sugestią pisania o ciekawych książkach, które czytają. Zacząłem więc zastanawiać się, czy takowe czytam.

Aby nie polegać na własnej opinii, spytałem trzech znajomych, co ciekawego i wartego polecenia czytają. Herbert nieznany. Być kapłanem dzisiaj. Rodowody niepokornych. Czeska fantastyka. Nie czytałem. Wygląda na to, że ciekawych książek nie czytam, i polecać na blogu nie mam czego.

Mogę najwyżej napisać o Petroniuszu, czytanym na zajęciach, ale to utwór nie do końca przyzwoity*). Za to cytowany chętnie przez chrześcijańskich pisarzy późnej starożytności i wczesnego średniowiecza. Ot, taka ciekawostka. (Ale cytowany bynajmniej nie z powodu treści.)

Albo o tym, jak Culhwch jechał zdobyć za żonę Olwen(ę). Ładne opisy, ale do wzrostu pobożności czy, w ogóle, do szeroko rozumianej kultury chrześcijańskiej, nijak się mają. O Preiddeu Annwn już kiedyś pisałem, więc powtarzać się nie będę.

Jeszcze jest New Latin Grammar, ale tam tylko kawałek czytałem ostatnio, o metryce, bo był mi potrzebny do wiersza.

O, to może będzie ciekawe: dzisiaj z nowicjuszami czytaliśmy ogłoszenia w Metrze. Np.: Metro Wierzbno, 2 pokoje, meble, balkon po remoncie. Zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie jest balkon na stacji Wierzbno, i czy bilet dobowy wystarczy na zamieszkanie tam. Albo inne: Zamienię Ursynów – tu jakieś cyferki – na Ursynów z dopłatą. A to było w ramce, wielce tajemnicze: Kupię stan, marka nieistotna. (Tylko spacji nie było po przecinku, ale wstawiłem, bo wyglądałoby brzydko.) 46m blisko metra. W gruncie rzeczy, 46 metrów to nie tak daleko, prawda? Ale to jest najlepsze: Wyburzę*Wykopię*Wyrównam. Trzy razy W.

Ale chyba też i nie o takie lektury chodzi… Trudno, przy nich jednak pozostanę, bo to, co dla większości jest ciekawe, dla mnie jest nudne – i vice versa.

*) Swoją drogą, studenci miewają różne skojarzenia. Powiedzieć im o rekcji czasownika, to pytają, co to ma wspólnego z erekcją. Zacząć tłumaczyć, że czasownik wchodzi z rzeczownikiem w związek rządu – i skojarzeń się robi coraz więcej.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.