Kilka myśli wokół architektury sakralnej w perspektywie antropologicznej

Sztuka od zawsze była niezwykłą formą wyrazu człowieka. Jego stany wewnętrzne, pragnienia, marzenia i uczucia wyrażały się w architekturze, która jest częścią sztuki. Z drugiej strony to właśnie architektura miała pomagać człowiekowi w odkrywaniu piękna, rozumieniu świata czy wreszcie przenosiła go w inną rzeczywistość.

Szczególnym wymiarem architektury jest ta sakralna, która obok elementów konstrukcyjnych miała stawać się formą wyrazu wiary i pomagać człowiekowi w pojmowaniu Boga. Doskonale rozumieli to starożytni, tworząc dzieła niepowtarzalne, w których wyczuwalny jest, jak zwykło się mówić, „klimat modlitwy”. Wraz z rozwojem cywilizacji podlegający rozwojowi człowiek dokonywał również zmian w stylu i architekturze sakralnej. Wystarczy prześledzić rozwój sztuki: od stylu romańskiego, poprzez gotyk czy barok, aż po dzisiejszy sposób konstruowania miejsc sakralnych. To tu tkwi dla nas źródło cennej wiedzy o człowieku zarówno naszych, jak i minionych wieków. W świetle powyższych założeń o sztuce należałoby zawsze mówić w kontekście antropologii.

Pytanie, jakie nasuwa się w tym momencie w sposób samoistny brzmi: czy możemy mówić o jednym typie antropologii w kontekście czasowym i geograficznym? Odpowiedź naturalnie brzmi: nie. Nie ma jednego typu antropologii. Możemy mówić tylko o pewnych elementach ogólnych i to w odniesieniu do różnych stref geograficznych. Prostym przykładem potwierdzającym tę tezę może być przyjrzenie się współczesnemu człowiekowi. Z jednej strony mamy do czynienia z człowiekiem stechnicyzowanym, żyjącym w pośpiechu, a z drugiej, przemieszczając się na tereny dotknięte ubóstwem, mamy do czynienia z zupełnie innym typem, ukierunkowanym bardziej na naturę i niejednokrotnie przeżywającym życie na zupełnie innym poziomie. To pokazuje jasno, iż w tym kontekście mówienie o relacji między architekturą a antropologią jest bardzo rozległym i grząskim tematem.

W niniejszym artykule chciałbym zaproponować kilka osobistych refleksji na temat tej relacji. Nie występuje tu jako znawca architektury, a raczej jako początkujący pasjonat. Zatem to, o czym będę pisał, jest raczej próbą podsumowania pewnych refleksji opartych także na przemyśleniach dokonanych po lekturze artykułu zamieszczonego na portalu.

Kościoły orientowane?

Problem orientowania świątyń jest tematem prawie tak starym jak religia i związanym w sposób naturalny z wschodzącym słońcem. Starożytni wierzyli, iż to właśnie ze wschodu ma przyjść wybawienie. Stąd prawie wszystkie struktury architektoniczne były podporządkowane „zasadzie wschodniej”. Zarówno konstrukcja świątyni z apsydą ukierunkowaną ku wschodowi, baptysteria, do których wchodzono od strony zachodniej, a wychodzono od wschodniej, to tylko niektóre aspekty tejże zasady. Wschód zatem stawał się punktem odniesienia. Niemniej jednak należy podkreślić, iż ta zasada nie zawsze była respektowana. Temat ukierunkowania czy orientacji świątyni wiąże się bezpośrednio z kierunkiem modlitwy. Badania przeprowadzone przez Langa wykazały jednak, iż nie istnieje w starożytności, a nade wszystko u pierwszych chrześcijan termin celebracji versus populum. Zatem problem zdaje się być jeszcze poważniejszy.  Dyskusja wokół tego tematu wzbudzała i nadal wzbudza wiele emocji.

Niemniej jednak możemy wyodrębnić trzy rodzaje argumentacji, jakimi posługują się dziś teologowie. Pierwszy z nich o charakterze eschatologicznym reprezentowany jest przez Reinharda Messnera, drugi o charakterze „pielgrzymującym” (wierni wraz z kapłanem idą w pielgrzymce wiary ku wieczności) przez kard. Józefa Ratzingera i wreszcie ostatnia grupa to grupa personalistów, którzy podkreślają znaczenie antropologicznego rozumienia obecności Chrystusa pośród swojego ludu, wśród nich wymienię Häusslinga. Wszystkie te tendencje pokazują, iż problem nie został do dziś rozwiązany i że proces tzw. reformy liturgicznej nadal trwa. Niewątpliwie to, z czym dziś mamy do czynienia jest efektem z jednej strony antropocentryzmu wszechobecnego w świecie, a także teologii “communio” Soboru Watykańskiego II.

Próba powrotu?

Faktem jest, iż znaczenie modlitwy skierowanej w kierunku wschodu i jego symbolika zostały utracone, zdaje się nieodwracalnie. Jednym z możliwych prób rozwiązań tego problemu jest stosowane obecnie przez Benedykta XVI umieszczanie w centralnym miejscu ołtarza krzyża. Niemniej jednak należy zauważyć, iż jest to rozwiązanie połowiczne, często krytykowane przez teologów. Benedykt stara się ukazać swego rodzaju duchowy wymiar owego ukierunkowania na wschód, w centrum, którego znajduje się tajemnica zbawienia, Chrystus ukrzyżowany. Nie jest to tylko i wyłącznie kwestia przywrócenia Mszy Świętej charakteru ofiarniczego, ale próba stworzenia nowej symboliki, która stwarza nowe centrum uwagi.  Niektórzy tej teorii zarzucają nielogiczność i wprowadzanie jeszcze większego niż do tej pory zamieszania.  Niemniej jednak poprzez ten fakt Papież ukazuje niejako, iż msza versus populum wydaje się być problemem nieodwracalnym i stąd istnieje konieczność poszukiwania nowych rozwiązań. Nie chodzi tu zatem o widoczność postaci kapłana. Niezależnie, czy będzie on stał twarzą, czy plecami do ludzi, zawsze w jakiś sposób będzie skupiał na sobie. Problem zatem leży bardziej w umiejętności celebrowania, a może lepiej w tym, czy kapłan celebrując modli się, czy tylko „odprawia, recytuje”.

Należy zatem zaznaczyć, iż dziś w obliczu człowieka stechnicyzowanego mamy do czynienia z poważnym problemem. Niestety ludzie, w znacznej większości, nie są w stanie dziś odczytywać naturalnych znaków przyrody. Nie wielu umie dziś wskazać, gdzie znajduje się wschód, nie mówiąc już o przemieszczaniu się bez posługiwania się mapami czy popularnymi nawigacjami. Oczywiście nie jest to argument za brakiem orientacji świątyń. To, że człowiek czegoś nie potrafi, nie oznacza, że musimy z tego rezygnować. Wręcz przeciwnie należy także dziś powracać do pewnych form i założeń pierwotnych. Pozostaje jednak element najistotniejszy. Na nowo powinniśmy formować człowieka jednocześnie, nie traktując orientacji jako principium, od którego nie może być wyjątków. Dziś ważniejszym od orientacji zdaje się być formowanie wewnętrzne człowieka. Problemem poważniejszym w moim odczuciu jest nie to, czy kościół będzie zorientowany, ale jego struktura. W latach sześćdziesiątych nastąpił w Europie dynamiczny proces budowania nowych świątyń. Niestety ich jakość i struktura liturgiczno-architektoniczna pozostawia wiele do życzenia. Chaos konstrukcyjny sprawia, iż problematyka orientowania wydaje się być naprawdę niewielkim problemem. Jeśli zatem chcemy mówić o prawdziwej relacji antropologii do sztuki, to temat musimy traktować całościowo nie zapominając, że kościół to nie tylko ołtarz i krzyż, a jego funkcje to nie tylko celebracja Mszy świętej.

Ks. Bartłomiej Matczak

Zobacz także