Kilka słów o latynizacji

W czasie tegorocznych wakacji miałem niezwykłe szczęście być przez 2 miesiące w Świętym Mieście – Jerozolimie. Mogłem w ten sposób uczestniczyć w wielu różnych liturgiach Kościołów Wschodnich, bo, jak ktoś powiedział, „w Jerozolimie są wszyscy.”

Jednego dnia udałem się do kościoła syryjsko-katolickiego, a zatem będącego w jedności z Rzymem. I powiem szczerze – to, co tam zobaczyłem przeraziło mnie. Tak ogromna latynizacja obrządku wschodniego nie mieści mi się w głowie. Rozumię, że w wielu cerkwiach grekokatolickich dokonało się pewne skrócenie oryginalnych liturgii. Ale, żeby tak bardzo ingerować w jeden z obrządków wschodnich, to po prostu barbarzyństwo. Na początku, zanim rozpoczęła się liturgia, zobaczyłem organy. Zacząłem się modlić, żeby czasem nikt na nich nie grał na liturgii. Na szczęście to nie nastąpiło. Jednak bez wątpienia, jeżeli taki instrument się tam znajduje, to znaczy, że w jakiś sposób jest używany. Druga sprawa – ołtarz versus populum. Coś, co jest całkowicie obce wschodniej tradycji. O ile w zreformowanym rycie rzymskim tak ustawiony ołtarz nie razi, nie jest czymś obcym i generalnie całkiem zgrabnie wkomponowuje się w ten ryt, to dla wschodnich liturgii jest to ciało całkowicie obce. Kolejna sprawa – przaśny chleb. W zasadzie żaden wschodni ryt normalnie nie używa takiego chleba (poza kilkoma wyjątkami, jak np. ryt ormiański). A tu proszę – nie ma problemu. I takich rzeczy było o wiele więcej.

Zatem przejdę do pewnej ogólnej refleksji. Dlaczego ryt rzymski jest tak ekspansywny, że ciągle szuka potwierdzenia swojej prawdziwości w tym, żeby inne ryty upodabniać do swojego? Kompletnie tego nie mogę zrozumieć. Gdy widzę takie rzeczy, to mam wrażenie, że chodzi o to, że ryt rzymski, to jest ten jedyny prawdziwy. A wszystkie inne są prawdziwe o tyle, o ile w nim partycypują. Na szczęście wiele Katolickich Kościołów Wschodnich zaczyna wracać do swoich tradycji. I bardzo dobrze. Mam nadzieję, że ten proces będzie trwał.

W czasie tegorocznych wakacji miałem niezwykłe szczęście być przez 2 miesiące w Świętym Mieście – Jerozolimie. Mogłem w ten sposób uczestniczyć w wielu różnych liturgiach Kościołów Wschodnich, bo, jak ktoś powiedział, „w Jerozolimie są wszyscy.”

Jednego dnia udałem się do kościoła syryjsko-katolickiego, a zatem będącego w jedności z Rzymem. I powiem szczerze – to, co tam zobaczyłem przeraziło mnie. Tak ogromna latynizacja obrządku wschodniego nie mieści mi się w głowie. Rozumię, że w wielu cerkwiach grekokatolickich dokonało się pewne skrócenie oryginalnych liturgii. Ale, żeby tak bardzo ingerować w jeden z obrządków wschodnich, to po prostu barbarzyństwo. Na początku, zanim rozpoczęła się liturgia, zobaczyłem organy. Zacząłem się modlić, żeby czasem nikt na nich nie grał na liturgii. Na szczęście to nie nastąpiło. Jednak bez wątpienia, jeżeli taki instrument się tam znajduje, to znaczy, że w jakiś sposób jest używany. Druga sprawa – ołtarz versus populum. Coś, co jest całkowicie obce wschodniej tradycji. O ile w zreformowanym rycie rzymskim tak ustawiony ołtarz nie razi, nie jest czymś obcym i generalnie całkiem zgrabnie wkomponowuje się w ten ryt, to dla wschodnich liturgii jest to ciało całkowicie obce. Kolejna sprawa – przaśny chleb. W zasadzie żaden wschodni ryt normalnie nie używa takiego chleba (poza kilkoma wyjątkami, jak np. ryt ormiański). A tu proszę – nie ma problemu. I takich rzeczy było o wiele więcej.

Zatem przejdę do pewnej ogólnej refleksji. Dlaczego ryt rzymski jest tak ekspansywny, że ciągle szuka potwierdzenia swojej prawdziwości w tym, żeby inne ryty upodabniać do swojego? Kompletnie tego nie mogę zrozumieć. Gdy widzę takie rzeczy, to mam wrażenie, że chodzi o to, że ryt rzymski, to jest ten jedyny prawdziwy. A wszystkie inne są prawdziwe o tyle, o ile w nim partycypują. Na szczęście wiele Katolickich Kościołów Wschodnich zaczyna wracać do swoich tradycji. I bardzo dobrze. Mam nadzieję, że ten proces będzie trwał.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także