Komentarz do Ewangelii XII niedzieli zwykłej, rok C

Ewangeliści mówią o konkretnych sytuacjach, w których modlił się Jezus. Wielokrotnie pojawia się w Ewangeliach stwierdzenie, że oddalał się, aby się modlić.

Działo się tak zwłaszcza po wielkich cudach, jak gdyby w takich momentach odczuwał szczególną potrzebę przebywania sam na sam z Ojcem, by wysławiać Go i dziękować za to, iż objawił swoją moc i dobroć. Synoptycy, a szczególnie Łukasz, zwracają też uwagę na ścisły związek modlitwy Jezusa z decydującymi momentami Jego misji mesjańskiej.

Pewnego razu, kiedy Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim Jego uczniowie, zadał mi dwa pytania, które być może zrodziły się w Nim podczas wspomnianej modlitwy. Wpierw zapytał ich o to, za kogo współcześni Mu ludzie Go uważają. Na to pytanie padły różne odpowiedzi, poszczególni uczniowie dzielili się tym, co słyszeli od innych, ich opiniami o Jezusie, a były one różnorodne. Byli tacy, którzy uważali Go za Jana Chrzciciela. Inni sądzili, że to Eliasz powrócił. A byli i tacy, którzy widzieli w Nim jednego z innych jeszcze proroków. Widzą więc w Nim kogoś wielkiego, wręcz przywróconą do życia wielką postać z historii ich narodu, ale nie rozpoznają w Nim oczekiwanego Mesjasza, Syna Bożego.

Jezus jednak nie zadowolił się tymi odpowiedziami i postawił uczniom pytanie jeszcze ważniejsze, bardziej osobiste: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Pyta swych uczniów, czy ich zdanie o Nim pokrywa się z tymi obiegowymi opiniami, czy też jest inne. Tym razem już się nie prześcigają w dawanych odpowiedziach jak poprzednio, lecz odpowiada wyłącznie Szymon Piotr stwierdzając „Za Mesjasza Bożego”. Piękne jest to wyznanie płynące z ust księcia apostołów, który dostrzega w Jezusie kogoś więcej niż wybitnego nauczyciela.

Za kogo dziś ludzie uważają Jezusa z Nazaretu? Czy przypadkiem nie jedynie za wybitnego cieślę, który się przekwalifikował na nauczyciela, który nauczał pięknych rzeczy, ale zbyt idealistycznych, by dziś nimi żyć? Pomyślmy szczerze , jakie dziś spotykamy opinie obiegowe o Jezusie. Jak wielu uważa Go tylko za jakąś wielką postać z przeszłości, za twórcę jednej z wielkich religii.

Czy nasza odpowiedź na pytanie, kim jest dla mnie Jezus, jest tak głęboką jak Piotra? Czy mamy odwagę wyznać, że dla nas Jezus jest Synem Bożym, i wyznać to także wobec tych wszystkich, dla których jest On tylko jednym z wybitnych ludzi, bohaterem z przeszłości?

Jezus po usłyszeniu tych odpowiedzi zaczyna swoim uczniom tłumaczyć, że droga, po której On musi pójść i na której zbawi świat, to jest droga krzyżowa. Bo to jest droga, którą Mu wskazał Ojciec. Nie tłumaczy tego Jezus tłumom, ale tylko swoim uczniom, licząc że oni będą w stanie to zrozumieć. Dzieli się Jezus tym co drogie Jego sercu, trudną sprawą, którą pragnie, by najbliżsi z Nim dzielili.

Dodaje jednak też jeszcze trudniejsze do przyjęcia wyznanie, że Jego uczniowie muszą tez pójść podobna drogą. Po zapowiedzi męki Jezusa jest zapowiedź, że uczeń musi wejść na drogę Mistrza. Jezus zaprasza by „zaprzeć się siebie”. Piotr w czasie męki zaparł się, ale nie siebie tylko Jezusa. Bywają w naszym życiu takie trudne chwile wyborów gdzie jeśli nie stać nas na zaparcie się siebie zapewne zaprzemy się Jezusa. Trzeciego wyjścia nie ma.

Czy jesteśmy gotowi na to, że i z nami Jezus może dzielić się trudnymi prawdami dotyczącymi Jego życia? Czy chcemy ich słuchać? Czy zgadzamy się na prawdę o Jego krzyżu i o naszym krzyżu, o konieczności zapierania się siebie dzień po dniu by pozostać wiernym Jemu?

Zobacz także