Komentarz do Ewangelii XXVII niedzieli zwykłej, rok A

Kto jest bardziej naiwny w tych czytaniach? Bóg spodziewający się dobrych owoców i uczynków od Izraela? A może ludzie z przypowieści, przekonani, że zabójstwo dziedzica uczyni ich spadkobiercami?

Kto jest bardziej naiwny w tych czytaniach? Bóg spodziewający się dobrych owoców i uczynków od Izraela? A może ludzie z przypowieści, przekonani, że zabójstwo dziedzica uczyni ich spadkobiercami? Z takim pytaniem zaczynam lekturę, oczekując po cichu, że bardziej naiwni okażą się zabójcy syna. Bóg miałby się okazać naiwny? Niemożliwe.

To, co czytam w proroctwie Izajasza, nie pozwala mi jednak obronić Boga przed zarzutem naiwności. Jest tu opowieść o Jego miłości do winnicy, do Izraela. Lubię czasem takie wyliczanki: pięć czasowników opisuje troskę właściciela o winnicę, ale tylko cztery czynności opisują jego zemstę. Więcej zatem jest dobroci i troski, można powiedzieć: miłosierdzia, od surowej kary (sprawiedliwości?). Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody? Poszukuję odpowiedzi na to pytanie w obrębie czytanego fragmentu Izajasza – i nie potrafię tego usłyszeć. Dlaczego się nie udało? Dlaczego przy tak przygotowanym zapleczu, nie pojawił się żaden owoc? Nie ma odpowiedzi. Nie chodzi więc o to, by się dowiedzieć, skarcić winnych, pogratulować sobie, że ja taki nie jestem i żyć dalej w świętym spokoju. W tej pieśni o miłości do winnicy słyszę pieśń o Bogu kochającym „mimo wszystko”. Ktoś może nazwać taką miłość naiwnością. Jeśli jednak ktoś tak mnie kocha – wrócę do Niego. Będę miał odwagę dać sobie jeszcze jedną szansę na to, by zakwitnąć i zaowocować.

Boża naiwność brzmi również w tych słowa Jezusa opowiadającego przypowieść o gospodarzu: uszanują mojego syna. Wcale nie uszanowali. Chwycili, wyrzucili z winnicy i zabili, sądząc, że przez to staną się dziedzicami. Mordując syna, mordowali także ojca. Bo już chcieli być gospodarzami w jego miejsce. Ojciec jednak na to nie pozwoli. W tej Ewangelii Jezus nie chce pokazać swojego Ojca jako ślepego naiwnego, którego można się łatwo pozbyć. Tych, którzy miłość Ojca wykorzystują, by się ze swoich grzechów usprawiedliwić, by w imię tej rzekomo cukierkowej dobroci Boga innym odbierać życie („przecież i tak wybaczy” oraz „Bóg to jakoś naprawi”), tych właśnie spotka surowa kara – sami zostaną wytraceni. Okażą się naiwnymi, sądząc, że Boga można tak łatwo zagłaskać.

Bóg jest prawdziwy! A nie sztucznie dobry, z przyklejonym uśmiechem. Chciałbym Jego prawdziwą miłość wykorzystać do skruchy i nawrócenia, a nie do tego, by z niej kiedykolwiek bezczelnie drwić.

Zobacz także