Komentarz do Ewangelii XXX Niedzieli zwykłej, rok A

Jeden z uczonych w Prawie, wystawiając Jezusa na próbę, zadał mu pytanie: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?”. Uczony ten był wyrazicielem wątpliwości, które drążą wielu z nas.

Codziennie stajemy wobec małych i dużych dylematów, codziennie przychodzi nam podejmować decyzje w sprawach większych lub mniejszych, codziennie nasze wybory skutkują dobrem lub złem.

Aby się nie pomylić, aby podejmować właściwe decyzje, musimy mieć jasno sprecyzowane kryteria wyboru, zbiór jasnych zasad, odpowiednio ustawioną hierarchię wartości.

Faryzeusz z dzisiejszej Ewangelii postawił Jezusowi pytanie o najważniejsze z przykazań, gdyż widział, jak ten wcześniej poradził sobie z saduceuszami. Abstrahując od wystawiania Jezusa na próbę, faryzeusz ów musiał być człowiekiem otwartym. Wiedział, że Jezus ma w sobie mądrość przewyższającą mądrość ludzką, dlatego postanowił zadać mu pytanie o fundamentalnym znaczeniu. To bardzo ważna wskazówka dla nas. Kogo mam pytać o ważne sprawy mojego życia? Komu powierzyć swoje problemy, komu zaufać, komu zawierzyć swój los? Dzisiejsza Ewangelia odsłania nam podstawową dla nas prawdę: nie można byle gdzie, byle jak i byle kogo pytać o rzeczy najważniejsze.
 
Kiedy przeglądam prasę, oglądam telewizję czy słucham radia, wydaje mi się, że zapomnieliśmy o tej zasadzie. Zamieniliśmy Jezusa – jedynego wiarygodnego doradcę – na fałszywych proroków współczesnego świata. Dziś stało się modne stawianie pytań o to, „jak żyć”, gwiazdom filmowym, piosenkarzom, artystom czy biznesmenom. W efekcie, autorytetami czynimy rozwódki żyjące w trzecim małżeństwie, mężczyzn współżyjących z kim popadnie, aferzystów, ludzi mających problem z alkoholem czy narkotykami, tylko dlatego, że mają więcej pieniędzy i rozpoznawalną na ulicy twarz. Czy to jednak wystarczy, aby tacy ludzie doradzali nam jak żyć?
 
Co stało się z naszymi wartościami moralnymi i etycznymi? Przecież człowiek nie może słuchać rad ludzi słabych, wątpliwych moralnie, bo „jeśli ślepy prowadzi ślepego, to obaj w dół wpadną”. Co więcej, o sprawy najważniejsze człowiek nie może pytać samego siebie, „nikt bowiem nie jest sędzią we własnej sprawie”. Zamykając się w swoim małym świecie nigdy nie znajdziemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania egzystencjalne. Taką odpowiedź może dać jedynie Bóg. To Jemu mam stawiać najważniejsze pytania. Tymczasem my popełniamy wiele pomyłek, ponieważ odpowiedzi na trudne pytania szukamy u osób przypadkowych, dlatego otrzymujemy przypadkowe odpowiedzi, które niejednokrotnie są przyczyną naszych dramatów.
 
Patrząc z boku na wielu ludzi, można odnieść wrażenie, że sens ich życia zamyka się w kręgu codziennych zajęć: poranne wstawanie, praca, posiłki, obowiązki, małe rozrywki i przyjemności. I właśnie dlatego, że to życie zamyka się w takim ciasnym kręgu, szybko staje się nużące. I wówczas sięgają oni po mocne wrażenia, aby życie uczynić ciekawszym, bardziej emocjonującym. Ponieważ jednak emocje te są wywołane sztucznie, dlatego trwają krótko, szybko mijają i wówczas przychodzi jeszcze większa pustka, jałowość i nuda.
 
Życie człowieka jest tak skonstruowane, że nabiera sensu dopiero w szerszej perspektywie, dlatego wymaga spojrzenia z dystansu, szerszej perspektywy, z której można zobaczyć nie tylko początek, ale i koniec. Dlatego powinniśmy mieć odwagę stawiać pytania o fundamentalnym znaczeniu. Mieć odwagę stawiać je Chrystusowi.

 

 

Zobacz także