Komentarz na święto Świętej Rodziny – Jezusa, Maryi i Józefa

Żyjemy w globalnej wiosce i choć wydawać się nam może, że jesteśmy tak blisko siebie jak nigdy dotąd, to jednak współczesny człowiek radykalnie doświadcza osamotnienia. Tworzymy np. „facebookową rodzinę”, ale i tak czujemy się coraz bardziej obco, nie nadążając za sobą w tej wirtualnej przestrzeni.

Matka Teresa z Kalkuty pisała:

Nie popełniajmy błędu, myśląc, że głód może odnosić się tylko do kawałka chleba. Dzisiaj istnieje głód o wiele większy, który polega na tym, aby być kochanym, aby być chcianym, aby być akceptowanym, aby się o nas troszczono, aby mieć poczucie, że się jest kimś. Widzę, że ten głód jest o wiele większy od tego, gdy komuś grozi śmierć z powodu braku jedzenia.

Pragniemy miłości, a jednocześnie jesteśmy w jej potrzebie jacyś bezradni. Budujemy domy, urządzamy mieszkania, organizujemy fantastyczne wakacje, harujemy do późnego wieczora, inwestujemy w dzieci, w ich edukacje, ale nie potrafimy sprostać najbardziej podstawowej trosce, by po prostu być ze sobą i spotkać się bez powierzchowności relacji.

Dzisiejsze święto, w którym wpatrujemy się w Świętą Rodzinę, podpowiada nam spełnić podstawowy warunek szczęśliwych relacji. Trzydzieści lat Jezusa w Nazarecie. Na pierwszy rzut oka nic spektakularnego się nie dzieje: Chrystus nie głosi, nie dokonuje cudów. Chrystus JEST, jakby chciał przypomnieć, że pierwszym Objawieniem Boga jest Jego imię JESTEM, co egzegeci tłumaczą: JESTEM dla ciebie, JESTEM przy tobie. Ta obecność stała się namacalna przez Wcielenie. Tajemnica Emmanuela, to uzdrawiająca obecność Boga wśród nas – nadzieja na uzdrowienie naszych ludzkich relacji.

Pierwsza wskazówka do życia szczęśliwego podpowiada nam, że przede wszystkim powinniśmy się uczyć cierpliwego bycia i wytrwania przy drugim człowieku oraz nie mniej wymagającego cierpliwości wzajemnego słuchania się. Święta Rodzina prowokuje w nas pytania: czy mamy odwagę „marnować” czas dla najbliższych? Czy mamy miłość, która cierpliwie wsłuchuje się w to, co jest tajemnicą serca tego drugiego naprzeciwko mnie; jego pragnień, radości, utrudzenia i smutku? Jeśli najbliższym zabraknie czasu dla siebie, zacznie się proces poszukiwania zrozumienia na zewnątrz: małżonkowie mogą ulec pokusie zauroczenia się nową „miłością”, dzieci będą szukały akceptacji poza rodziną, może za cenę pogubienia.

Świętej Rodzinie się udało. Tajemnica szczęścia ukryta w wiernej obecności i cierpliwej, słuchającej wierze. Powinniśmy jednak „odbrązowić” Świętą Rodzinę, pozbyć się Jej „oleodrukowych” wyobrażeń. Wspólne marzenia Maryi i Józefa od dnia Zwiastowania Pańskiego przechodzą próbę wiary i miłości. Maryja pyta „jak się to stanie?”, Józef powątpiewa i zmaga się ze świadomością, że nie jest prawdziwym ojcem. Potem ta tułaczka: brak miejsca w Betlejem, lęk przed Herodem i doświadczenie bycia uchodźcami w Egipcie. A przecież „moc Najwyższego” miała ich osłaniać? Dlaczego tak? Dlaczego Wszechmocny milczy? Dlaczego nie unicestwi Heroda? Nie, muszą żyć wiarą. Bóg nie ułatwił życia tym, których postawił przy swoim synu; zażądał od nich wiary tak czystej i tak bezgranicznej, że tylko dusze o tak głębokiej pokorze mogą w niej żyć. Bóg nie ofiarował Świętej Rodzinie optymalnych warunków do egzystencji. Zaprosił ją jednak do wiary dojrzałej, w której dojrzewać mogła wzajemna i wierna obecność. Co tworzy rodzinę? Odpowiada św. Paweł: Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość. To wszystko zrodziło się ze słuchania, bo jak mówił Abraham Levi: blisko słów przyzwyczajenie, blisko milczenie Prawda.. Zanim Słowo zamieszkało w łonie Maryi, wcześniej zostało przyjęte w Jej sercu, a potem w sercu Józefa. Zamilknij, wtedy dopiero bowiem Bóg wypowie w tobie Słowo tego narodzenia, ty zaś zdołasz je dosłyszeć. Bo jeśli nie przestaniesz mówić, On będzie musiał milczeć. Jego Słowu najlepiej można służyć milcząc – pisał Jan Trauler Na Boże Narodzenie.

Zobacz także