Komentarz na uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela

Choć dziś niedziela, to jednak w liturgii czcimy uroczystość świętego. Jeżeli niedzielne wspomnienie Zmartwychwstania Pańskiego musiało zejść na dalszy plan, ustępując miejsca osobie świętej, to znak, że chodzi o kogoś szczególnego, nawet jak na świętego.

Jeden rzut oka na kalendarz liturgiczny potwierdza to przekonanie. Kościół w dniu dzisiejszym oddaje cześć św. Janowi Chrzcicielowi. Największemu spośród świętych, którzy kiedykolwiek żyli na ziemi. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, skoro nawet sam Chrystus twierdził, że „między narodzonymi z niewiast nie powstał większy nad Jana”.

O niezwykłości tego świętego świadczy chociażby fakt, że trudno szukać w kalendarzu liturgicznym drugiego, który byłby wspominany w ciągu roku więcej niż jeden raz. Zazwyczaj wspomnienie osób świętych wypada w dzień ich śmierci – narodzin dla nieba. Tak też jest i w przypadku św. Jana. 29 sierpnia będziemy obchodzić wspomnienie jego męczeńskiej śmierci. Jednakże dziś w kalendarzu liturgicznym znajdujemy adnotację o jego narodzinach. Dlaczego zatem są one takie ważne? To kolejny ewenement. Św. Jan jest jedynym spośród świętych, o narodzinach którego zwiastował sam anioł z nieba, a którym to narodzinom towarzyszyły nadzwyczajne znaki.

Jan Chrzciciel jest wielki również przez wyjątkowość swojej misji. Będąc ostatnim prorokiem Starego Testamentu, a zarazem pierwszym i jedynym prorokiem Nowego Przymierza, miał za zadanie obwieścić światu przyjście Mesjasza i przygotować ludzi na Jego przyjęcie. Jak wiemy, swoje zadanie wypełnił w sposób doskonały i do samego końca, pieczętując je swoim życiem.

To co najmocniej uderza w jego postawie, to fakt, że był świadkiem bardziej niż nauczycielem. Był bowiem świadkiem nie przez głoszone słowo, ale z powodu swoich cnót. Był człowiekiem żyjącym na pustyni, odzianym w wielbłądzią skórę, żywiącym się szarańczą i leśnym miodem, absolutnie oderwanym od rzeczy tego świata. Przygotował przyjście Mesjasza nie tylko przez nawoływanie do pokuty, ale także przez ascezę, którą sam czynił dając przykład innym. Był świadkiem poprzez prostotę życia i panowanie nad własnymi emocjami. Jego asceza, ubóstwo i pokuta stały się mocą jego przepowiadania i były istotą jego misji – miał dać świadectwo, a pierwszą rzeczą wymaganą od świadka jest wiarygodność. Dzięki jego świadectwu ludzie uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem jeszcze zanim otworzył swoje usta w przypowieściach i zanim dokonał pierwszego cudu.

Papież Paweł VI w 41 numerze adhortacji „Evangelii nuntiandi” napisał, że współczesny człowiek woli bardziej słuchać świadków niż nauczycieli… a jeśli słucha nauczycieli, to tylko dlatego, że są świadkami. Przez wstawiennictwo dzisiejszego patrona św. Jana Chrzciciela, módlmy się o zdolność dawania świadectwa przykładem, który pochodziłby z naszych najgłębszych przekonań, a nie z obowiązku. Przed nami czas wakacji. To będzie pierwszy poważny sprawdzian prawdziwości naszego świadectwa, dla siebie i innych…

 

Zobacz także