Koniec czasów jest Dobrą Nowiną

Komentarz do XXXIII niedzieli zwykłej rok B

W absydzie niektórych starożytnych kościołów był malowany wizerunek Chrystusa Zmartwychwstałego. Przypominał On o zwycięstwie Boga nad śmiercią, jak również o ponownym przyjściu Pana. Natomiast naprzeciwko wizerunku przychodzącego Pana, w pobliżu wejścia do kościoła, znajdowało się bardzo często przedstawienie Sądu Ostatecznego.

Tak uporządkowana przestrzeń kościoła miała przypominać zgromadzonym o tym, że są oni ludem podążającym na spotkanie z Panem, który ostatecznie i w pełni przyjdzie w dzień Paruzji. Drogą zaś i przygotowaniem na spotkanie z Jezusem miały być czyny świadczące o życiu Ewangelią. Wyrazem tej świadomości była obecność wizerunku Sądu Ostatecznego. Ta prawda jest aktualnie również dzisiaj, o czym przypominają dzisiejsze czytania.

Jednakże bardzo często my chrześcijanie zapominamy o tej prawdzie. Albo prawda o końcu świata i Paruzji nie ma dla nas w ogóle znaczenia, ponieważ dobrze nam w życiu doczesnym. Albo myśląc o końcu świata przypominamy pasażerów samolotu, o którym wiadomo, że się rozbije i wydaje się, że nic więcej już nie pozostanie. Wydaje się, że to absolutny koniec i nie widać dalszego ciągu. Może dlatego tak często myślimy z lękiem o końcu, zarówno naszego życia, jak i całego świata. Natomiast Ewangelia zaprasza, aby inaczej spojrzeć na to, co ma się wydarzyć.

Dzisiejsze słowa Jezusa są fragmentem większej części Ewangelii św. Marka, która dotyczy znaków zapowiadających koniec świata i ponownego przyjścia Syna Człowieczego (Mk 13,1-37). Ewangelista wprowadza czytelnika w ten temat przez słowa Jezusa dotyczące zniszczenia Świątyni w Jerozolimie. Wówczas ciekawi uczniowie pytają się o konkretną datę i znaki poprzedzające zniszczenie. Jezus mówi o znakach, które z jednej strony zapowiadają zniszczenie Świątyni i Jerozolimy przez Rzymian, a z drugiej strony mają świadczyć o bliskim końcu świata. Należą do nich: wystąpienia ludzi, którzy będą uważać się za mesjaszy (Mk 13,6), wojny (Mk 13,7), kataklizmy i klęski głodu (Mk 13,8), prześladowania uczniów (Mk 13,9-13), działanie fałszywych cudotwórców i proroków (Mk 13,14-23), jak również katastrofy o wymiarze kosmicznym (Mk 13,24-25). Po tym następuje fragment z dzisiejszej Ewangelii. Co te słowa mówią o końcu świata?

Pan Jezus nie ukrywa przed uczniami, że przyjdzie ucisk i będą kataklizmy. Jednakże ten czas próby i cierpienia nie kończy historii życia; kończy ją powtórne przyjście Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą (Mk 13,26). Uczniów Jezusa i sprawiedliwych czeka na końcu czasów nagroda za wierność i czyny miłości (Mk 13,27). Powtórne przyjście Pana Jezusa to gwarancja początku Królestwa sprawiedliwości, miłości i prawdy. Z tego względu dla chrześcijan oraz dla ludzi oczekujących sprawiedliwości i końca zła, Paruzja jest Dobrą Nowiną. Św. Cyryl Jerozolimski pisze: Przeminą rzeczy widzialne i przyjdzie to, na co czekamy i co jest piękniejsze.

Pan Jezus mówi, że moment Paruzji będzie poprzedzony przez ucisk, który będzie realną i niezwykle wymagającą próbą wiary dla uczniów. W takiej sytuacji może w nas rodzić się lęk i obawa. Jednakże Jezus w słowach o znakach czasów ostatecznych kładzie nacisk na czuwanie, nadzieję, ostrożność i gorliwość w dążeniu do nagrody (Mk 13,7; 13,9; 13,13; 13,23; 13,37). Pan Jezus nie chce nas przestraszyć, ale wezwać do nawrócenia dzisiaj.

Następnie Pan Jezus odwołuje się do obrazu figowca i jego cyklu owocowania (Mk 13,29-30). Jak wypuszczenie liści przez figowiec zapowiada lato, tak znaki, o których mówił Pan, zapowiadają rychły koniec czasów i Paruzję. Porównanie kończy się pouczeniem, aby uczniowie widząc te wydarzenia, wyciągnęli wniosek o bliskości powtórnego przyjścia Jezusa. Lecz świadomość bliskiej Paruzji nie jest bynajmniej wezwaniem do bezczynności, ale wręcz przeciwnie do czujności i gotowości na spotkanie z Panem. Jeżeli coś jest blisko, to można to łatwiej zdobyć. A do zdobycia jest nagroda życia wiecznego w Bogu. Z tego względu świadomość bliskiego przyjścia Jezusa ma na celu ożywić naszą nadzieję, bo pojęcie nadziei chrześcijańskiej nie oznacza tylko oczekiwania na jakieś dobro (bierna postawa), ale znaczy również dążenie do zdobycia tego dobra, ponieważ ono jest w zasięgu możliwości. W przypadku zbawienia jest ono możliwe do zdobycia przez człowieka dzięki łasce Boga.

Ewangelia kończy się potwierdzeniem, że konkretna data końca świata jest znana tylko Bogu (Mk 13,32). Można stwierdzić, że dla nas to jest błogosławiona niewiedza. Ta niewiedza chroni przed jakąś formą nieszczerości w podejściu do Boga. Ponieważ Bóg nie chce być kochany z wyrachowania, co mogłoby być konsekwencją znajomości konkretnej daty, ale dla Niego samego. Z tego względu nie jest ważne kiedy przyjdzie koniec świata, ale czy ktoś kocha Boga w tym momencie. Wiedza o końcu świata nie zbawi, ale życie miłością Boga – tak. Z drugiej strony, niewiedza o dacie końca świata zabezpiecza chrześcijaństwo przed popadaniem w pogański gnostycyzm. Wszystko, co jest potrzebne do zbawienia jest zawarte w Ewangelii i Tradycji Kościoła.

Dzisiejsze czytania, a szczególnie Ewangelia przedstawiają prawdę o końcu świata i przyjściu Pana jako źródło nadziei dla chrześcijan, nadziei uzdalniającej do gorliwości, aby nie być zaskoczonym w czasie spotkania z Jezusem. Ponieważ przez miłość i wiarę możemy poznawać Go już tutaj na ziemi. Podążanie wierzących na spotkanie z Panem Jezusem przypomina sytuację małej dziewczynki, która bardzo często prosiła tatę, aby czytał jej baśnie. Jednakże zanim tata zaczął czytać, ona prosiła go, aby powiedział jej czy ta baśń kończy się dobrze. Jeżeli baśń kończyła się dla bohaterów dobrze, to wówczas pozwalała tacie czytać. Ponieważ wiedziała, że cokolwiek złego stanie się w trakcie opowieści to jednak wszystko skończy się dobrze. Podobnie jest z chrześcijanami. Patrzymy na życie z perspektywy końca, który oznacza zwycięstwo Jezusa. To ma nam dać siłę i moc do wierności na co dzień.

Krzysztof Michałowski OP 

Zobacz także