Kościół walczący?

Uwielbiam teksty w stylu wszystko co robią nasi przeciwnicy jest złe, ale to co robią „nasi” jest zawsze dobre.

Zaczęło się od tekstu Wojciecha Cejrowskiego z propozycją odpowiedzi na tzw. zdjęcia z wycieczki, czyli zrobione fotoradarem. A mianowicie p. Cejrowski najpierw zastanawia się czy to na pewno jego samochód, gdyż tablice rejestracyjne bywają przechodnie, następnie pyta o mnóstwo szczegółów związanych z dokładną lokalizacją, kalibracją, homologacją, ważnością pozwoleń, oznaczeń radaru, uprawnieniami funkcjonariuszy do wysłana zawiadomienia, do kontroli itd.

We wstępie jest napisane, że to władza utrudnia nam życie i zamiast podnosić bezpieczeństwo dróg stawia wszędzie fotoradary. A ten list ma służyć, no właśnie, czemu? Kiedy więc w komentującym artykuł towarzystwie zauważyłam, że uważam takie postępowanie za czystą złośliwość, która do niczego nie prowadzi, rozpętała się burza.
Na kolejne argumenty słyszałam całkiem ciekawe odpowiedzi, że prawo…, że władza…, że to wcale nie jest złośliwe dopominanie się o pełną dokumentację, nawet jak się wie, że jechało się szybciej niż przewidują w danym miejscu znaki. A już najbardziej rozczulił mnie obraz ojca 5 dzieci, który po pracy spieszy się do rodziny i po zapłaceniu mandatu nie będzie miał na buty dla najstarszego dziecka.

Kiedy zauważyłam, że to do niczego nie doprowadzi, a na pewno nie do poprawienia bezpieczeństwa na drodze. I że mamy w swoim zwyczaju prowadzić dialog akcja -reakcja, czyli zajmujemy się tylko skutkami, zamiast usuwać przyczyny oponenci stwierdzili , „skupiamy się na skutkach, bo przyczyny są tym czego zmienić nie możemy.
I tu się całkowicie nie zgadzam. Skupianie się na skutkach jest łatwiejsze, nie wymaga tyle czasu i cierpliwość. Nie trzeba wkładać dużego wysiłku pracy, ot wystarczy wysłać szablonowy list umieszczony już w internecie przez p. Cejrowskiego.
Żaden z moich rozmówców nie widział skutków swojego postępowania, nie widział też innych rozwiązań, zgodnych z prawem, jeśli nie zgadzam się na mandat to jest droga sądowa. Ale oczywiście jest długa, żmudna i znów cudowny argument zamykający dyskusję „ale sądy są aparatem państwa i nie są zainteresowane dobrem obywateli”.

I tak dalej…

Dlaczego o tym, tu piszę, bo ludzie, z którymi rozmawiałam to wierzący katolicy, w większości członkowie jednej z warszawskich wspólnot. Którzy wciąż nieustannie walczą przeciwko i z. Nie chce im się szukać przyczyn, wolą oceniać onych złych – państwo, ateistów, środowiska takie lub inne.
Kiedy patrzę na nauczanie Jezusa, to przede wszystkim widzę miłość. Miłość do człowieka i stworzenia. To on rozmawiał z faryzeuszem Nikodemem, celnikiem Zacheuszem, nie rzucił kamieniem w Marię Magdalenę, a Cezarowi polecił oddać co Cezara.
Także w nauczaniu Kościoła i wypowiedziach jego przedstawicieli sporo jest miłości.
Bp. Ryś zapytany w jednym z wywiadów – a co z tymi po drugiej stronie, odpowiedział, a kto jest po drugiej stronie?

I czy w taki sposób nie zrobimy więcej? Zamiast walczyć można kochać, bo kto wie kogo spotkamy w niebie?

pełen wpis Wojciecha Cejrowskiego tutaj.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marzena Mikosz

Marzena Mikosz na Liturgia.pl

Archeolog. Członek Stowarzyszenia Naukowego Archeologów w Polsce. Podczas studiów zajmowała się promocją archeologii przez organizowanie pokazów archeologii eksperymentalnej i rekonstrukcji wydarzeń historycznych. Jak do tej pory najmłodszy pomysłodawca i organizator wystawy w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie. Po studiach pracowała w agencjach marketingowych, gdzie zajmowała się promocją polskiej kultury w kraju i za granicą, była producentem koncertów, festiwali, imprez objazdowych i kampanii marketingowych, główni muzycznych. Od trzech lat zajmuje się promocją Festiwalu Muzyki Dawnej „Pieśń Naszych Korzeni” w Jarosławiu. Należy do wspólnoty...