Krąg płaski, z niewielką wklęsłością pośrodku

„Według rubryki i modlitw mszalnych patena używa się tylko dla posługi przy Hostji Najśw. przed i po konsekracji: nie może więc zastępować pacyfikału (…). Nie wolno jest także dawać pateny chorym, którzy sądzą, że z żółtaczki, gdy twarz ich odbije się w patenie, zaraz ozdrowieją”.

Żadne pragnienie wiedzy, ani też paląca potrzeba podzielenia się tą już posiadaną, nie przygnała mnie tym razem do biblioteki. Ogarnięta straszliwym nie-chce-mi-sieniem, potęgowanym wszechobecną szarością, wzięłam z półki Słownik archeologii chrześcijańskiej i liturgii, tom trzynasty, część drugą.

Elementarne poczucie przyzwoitości zmusiło mnie do zajęcia się pateną ze względu na logikę narracji. Stwierdziłam, że – cóż… brak wiedzy jest faktem, ale nic nie usprawiedliwia niepogłębiania jej. Znalazłam więc odpowiednie hasło i zdziwiłam się, widząc, jak wiele słownik ma do powiedzenia o przedmiocie, który chciałam potraktować tak marginalnie. Nie ze względu bynajmniej na marginalność własną przedmiotu.

Patena jest w liturgii nieodłączną towarzyszką kielicha. Rozsądne wydawałoby się zatem omówienie obu naczyń łącznie, jednak dla odpowiedniego wyeksponowania pateny, jej roli i historii, zdecydowałam się poświęcić jej osobny tekst, pomimo faktu, że jest na ogół naczyniem znacznie mniej efektownym artystycznie i nie tak eksponowanym w liturgii jak kielich. Myślę, że w tym miejscu możemy zwrócić uwagę na jej skromność, zwłaszcza wobec kielicha, który jak wiemy, z prostego naczynia stał się sam w sobie klejnotem. Patena, mimo że zazwyczaj dopasowana była stylistycznie do formy kielicha, zachowała swą wtórność wobec roli, którą pełni.

Dawne dzieje

By zapoznać się z dziejami pateny, sięgniemy znów do historii. Ale troszkę nam bliższej. Zajrzymy do obszernej pracy historyka liturgii, która sama w sobie zyskała już walor historyczny.

„Wykład liturgii Kościoła katolickiego” został napisany przez arcybiskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego w ostatnich latach XIX wieku. Współczesny czytelnik, zagłębiając się w napisane barwnym językiem dzieło, musi wziąć pod uwagę, że podane tam informacje w wielu przypadkach mijają się z prawdą historyczną, wszak stan badań historyków ulega ciągłej aktualizacji, a możliwości badawcze tamtego czasu były skromniejsze niż obecne. Niemniej jednak, jest to doskonałe źródło wiedzy o liturgii wieków wcześniejszych. Wiele możemy się dowiedzieć o XIX-wiecznym stosunku do sztuki sakralnej oraz o przedmiotach, jakich w kościołach używano bądź jakich użycie zaleca autor.

Tym razem więc, naszemu zgłębianiu tajemnic sztuki sakralnej będzie towarzyszył bł. arcybiskup Nowowiejski i wraz z nim udamy się najpierw w podróż do antyku – oczywiście antyku okiem XIX-wiecznego historyka.

Kiedy patena została pateną?

No tak. W czasie Ostatniej Wieczerzy, wobec braku prawdziwej pateny, Pan Jezus posłużył się zwykłym talerzem, postępując wbrew przepisom liturgicznym, o zgrozo. Szklannym w dodatku.

Pozwalam sobie na odrobinę złośliwości, ale tylko po to, by zwrócić uwagę na fakt, że czymkolwiek było naczynie użyte w czasie Ostatniej Wieczerzy, było najpierw po prostu naczyniem, a dopiero potem stało się oficjalnie naczyniem liturgicznym i zyskało nazwę pateny.

W kontekście liturgicznym naczynie to zostało zdefiniowane przez Izydora z Sewilli, który żył na przełomie VI i VII wieku. Wcześniej oczywiście słowo „patena” funkcjonowało w języku jako określenie szerokiej misy, o czym wiemy na przykład z dzieła Columelli (I w. n.e.) De re rustica traktującego o rzymskiej agrotechnice.  W Liber Pontificalis, wzmianka o patenach pojawia się odniesieniu do papieża Zefiryna, którego pontyfikat przypadał na II wiek. Jednak Liber Pontificalis –  dzieje biskupów Rzymu od czasów św. Piotra po późne średniowiecze – zaczęły powstawać znacznie później, bynajmniej nie w czasach Zefiryna. Niemniej warto zwrócić uwagę, że autor, pisząc o czasach Zefiryna i jego patenach, wspomina o tychże wykonanych ze szkła. Dowiadujemy się ponadto, że w pierwszych wiekach wykonywano pateny także z metalu oraz innych materiałów, z których powstawały kielichy.

Różne potrzeby

Gdy w okresie bazylikowym kult rozwinął się wspaniale, w usługach jego widzimy pięciorakiego rodzaju pateny: 1) ordinariae, zwykłe, czyli minores, przez kapłana ofiarującego tylko, do wieku IX rzadko, potem prawie jedynie używane; 2) offertoriae, przeznaczone do zbierania ofiar, zwane także po prostu offertoria; nieraz bardzo wielkich rozmiarów, zachowały się jeszcze w niektórych kościołach Francji i są używane do przyjmowania mąki, chleba, wosku, lnu, wełny, itp., jakie wierni przynoszą do kościoła w niektóre większe uroczystości; 3) ministeriales, ministerjalne, w których djakon wiernym rozdawał Eucharystją pod postacią chleba, które wielkie bywały i często miały ucho do trzymania; 4) chrismales (…) mniejsze (…) do przechowywania chryzmy św. dla chrztu św. I bierzmowania; 5) Pateny używane, jak kielichy, do przyozdobienia ołtarza i kościoła

Abp Nowowiejski okresem bazylikowym nazywa czasy cesarza Konstantyna i zachwyca go cały entourage sprawowanych obrzędów, które za Konstantyna nabrały cesarskiego blasku. Jednak wizerunek cesarza i motywów jego działania w rzeczywistości nie był tak idealistyczny, bo trzeba uwzględnić także cele polityczne, które nim kierowały. Chrześcijaństwo, włączone w struktury państwowe i zmuszone do doprecyzowania formy kultu, zmieniło swój charakter. Stosownie więc do nowych potrzeb, pojawiły się różne naczynia. Jak pisze Nowowiejski, w pewnym momencie, u progu dojrzałego średniowiecza, w użyciu pozostały tylko zwykłe pateny, tj. ordinariae. Pateny służące do zbierania ofiar przestały być potrzebne, podobnie jak pateny ministerialne – ze względu na stopniowy zanik udzielania Komunii świętej wiernym.

Na temat rozmiarów paten warto przytoczyć inny fragment Wykładu Liturgii… Arcybiskup Nowowiejski pisze w nim:

Dopóki chleb, potrzebny do konsekracji, był daleko większy, niż obecnie, dopóty i pateny, na których łamano chleb konsekrowany, musiały być daleko większe i głębsze, niż teraz, oraz zapewne posiadały i ucha do trzymania. Jak głęboko były owe pateny wklęsłe, możemy się przekonać z opowiadania św. Grzegorza turoneńskiego[1]: „Pewien hrabia bretoński, mając wielkie boleści w nogach, wydał cały swój majątek na lekarzy, nie znajdując żadnej ulgi, gdy razu pewnego jeden ze służących rzecze doń: Gdybyś kazał przynieść z kościoła jedno z naczyń używanych przy służbie Bożej, abyś w niem obmył nogi, możeby to przyniosło jaki ratunek twej chorobie! Głupi i nierozumny, nie wiedział, że naczynia poświęcone Bogu nie mogą być brane do użytku świeckiego. Hrabia posyła do kościoła, i przyniesiono mu z ołtarza wielką patenę srebrną. Umył w niej nogi, lecz nagle boleści się powiększyły i stał się tak słabym, że nie mógł zrobić jednego kroku”.

Nam, ze względu na wielkość naczynia, nie grozi ten rodzaj profanacji i jego konsekwencje.

Patena ordinaria

W średniowieczu mamy już do czynienia zasadniczo z taką formą pateny, jaka występuje do dnia dzisiejszego. Czyli mniej więcej taką, jaką zaleca abp Nowowiejski:

Kształt pateny, najodpowiedniejszy do użycia, przedstawia krąg płaski, z niewielką wklęsłością pośrodku (…) Wklęsłość wewnętrzna nie ma być zagłębieniem talerzowem, ale ma spadkiem naturalnym opuszczać się ku środkowy pateny; tego rodzaju wklęsłość najlepiej odpowiada przepisowi rubryki o zbieraniu z pateny płaszczyzną palca możliwych okruszyn Hostji.

Pateny zależnie od epoki różniły się nieco formą i dekoracją. W dawnych wiekach zdobiono część wewnętrzną pateny reliefem, albo rytem wypełnionym niellem. Szczególnie popularnym motywem było w średniowieczu przedstawienie Baranka Bożego. Równie często przedstawiano Chrystusa w majestacie, Ukrzyżowanie lub sam krzyż. W epoce gotyckiej centralne przedstawienie było najczęściej ujęte w wieloliść. A później? Jak pisze nasz dzisiejszy przewodnik po sztuce sakralnej: „okres odrodzenia słabe wysiłki czynił względem paten: stają się one coraz mniejsze i cieńsze”. I można wnioskować, że dalsze dzieje niewiele wniosły zmian w formie omawianego naczynia.

Obok rzeźb i emalji kładziono na nich napisy łacińskie i greckie, jak to stwierdza patena, którą Mikołaj I, papież, dał w ofierze do bazyliki śś. Jakóba i Filipa: Quam collato calice et patena exaurata nomine Graecis Latinisque litteris inscriptio adornavit.

Potwierdzają to także liczne inne zabytki, zdobione inskrypcjami, jak choćby maleńka patena o przeznaczeniu grobowym[2], przechowywana wraz z kielichem w jednym z muzeów w Liège, z przestawieniem Baranka i napisem +AGNUS DEI+. Oczywiście nie brak inskrypcji bardziej złożonych, jak ta na patenie z Trzemeszna:

+Vita subit letum, dulcedo potat acetum
Non homo sed vermis, armatum vincit inermis

Co znaczy:

Życie śmierć podejmuje, słodycz pije ocet,
Nie człowiek, lecz robak zbrojnego zwycięża bezbronny
[3].

Drugie dno

W dawnych wiekach myślenie symboliczne było bez porównania bardziej powszechne niż obecnie. Mistrzem symbolicznej interpretacji był znany nam już (i mam nadzieję, że lubiany) Durandus z Mende. Nie był on oczywiście ani pierwszym, ani ostatnim, który w ten sposób podchodził do liturgii. Przed nim Amalariusz z Metzu (+853) napisał o patenie: „jak naczynie alabastrowe, w którem Marja niosła wonnośći, aby namaścić głowę Zbawiciela, oznacza jej serce, przepełnione wiarą gorącą, tak i patena może oznaczać serce śś. niewiast, otwarte dla miłości w posłudze Zbawicielowi”. A abp Nowowiejski dodaje: „ponieważ kielich mystycznie symbolizuje grób Jezusa Chrystusa, przeto patena oznacza kamień, którym Chrystus Pan był przywalony w grobie”.Pisze on także, że patena, ze względu na to, że składa się na niej Ciało Chrystusa, uważana jest także za znak pokoju i dlatego kapłan całuje ją w czasie modlitwy „Libera nos”. Stąd też czasem, w epoce nowożytnej, patena pełniła rolę pacyfikału i bywała podawana osobom znakomitszym do pocałowania. Jednak abp Nowowiejski przestrzega przed tego typu nadużyciami pisząc: „Według rubryki i modlitw mszalnych patena używa się tylko dla posługi przy Hostji Najśw. przed i po konsekracji: nie może więc zastępować pacyfikału (…). Nie wolno jest także dawać pateny chorym, którzy sądzą, że z żółtaczki, gdy twarz ich odbije się w patenie, zaraz ozdrowieją”.

W sprawie kruszców…

Pozostaje nam na koniec sprawa materiału, najbardziej praktyczna, ale również jakże aktualna! W końcu spotykamy się z naczyniami liturgicznymi tak często i zależy nam (a przynajmniej powinno), by było piękne i stosowne. Stosowne – czyli odpowiednie, ale też stosujące się do zaleceń, jakie mamy w mszale.

Oto, jak nasz wielokrotnie cytowany uczony poprzednik wypowiada się na temat materiału odpowiedniego dla pateny, w kontekście rubryk Mszału Rzymskiego sprzed Soboru Watykańskiego II.

„Lecz jakiś powinien być wątek [tj. materiał – dop. autorki] pateny według obowiązujących rubryk? Żadne prawo nie obowiązuje ściśle, aby pateny były ze srebra. Wprawdzie pontyfikał mówi:

Calix et patena sint aurei vel argentei, lecz jak o kielichu rozumie się, według rubryki mszału, że czara jego może być nawet cynowa, byleby wewnątrz była wyzłocona, tak samo i co do pateny sądzić należy, że może być zrobiona z podlejszego kruszcu, byle przynajmniej wewnątrz była wysrebrzona. Tak powszechnie sądzą liturgiści, rozumując, że czara przeznaczona na Krew Najświętszą, jako podlegająca oksydacji, musi być pozłoconą, czego o patenie, dotykającej tylko Hostji Najśw., nie można powiedzieć. Zresztą wyraz „conveniens”, jaki znajdujemy w rubryce mszału, gdy mowa o patenie, sam przez się mówi, że do służby Bożej najpiękniejszego i najdrogocenniejszego wątku używać by się powinno

 

Arcybiskup niewiele pisze o symbolice, znacznie bardziej skupia się na, można powiedzieć, technicznych właściwościach materiału. Podsumowuje stwierdzeniem o pięknie i drogocenności, stosownych do służby Bożej.

Lubię takie stwierdzenia, bo dają duże możliwości interpretacji. Piękno jest względne. Drogocenność również. A wszystko to czerpie z estetyki epoki w jakiej powstaje, co wydaje się na tyle interesujące, że sądzę, iż tego będzie dotyczył kolejny artykuł.

Suplement

Arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski był nie tylko liturgistą i autorem Wykładu Liturgii Kościoła Katolickiego. W 1999 roku papież Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym. W czasie II wojny światowej był więziony w obozach w Słupnie i w Działdowie, gdzie zginął 28 maja 1941 roku.

W czasie wojny prowadził działalność charytatywną. Wcześniej, jako biskup płocki, a następnie arcybiskup, poświęcał wiele uwagi szkolnictwu – powołał niższe seminarium duchowne. Był profesorem i rektorem Seminarium Duchownego w Płocku, gdzie wykładał liturgikę, łacinę i teologię moralną. Wspomnienie liturgiczne arcybiskupa Nowowiejskiego przypada 12 czerwca.

„Wykład Liturgii Kościoła Katolickiego”pięciotomowe dzieło Antoniego Nowowiejskiego można nazwać najważniejszym i najpełniejszym opracowaniem dotyczącym liturgiki, powstałym w języku polskim. Pierwszy jego tom ukazał się w roku 1893, a ostatni, piąty długo po śmierci arcybiskupa, bo dopiero w 1992 roku.

Z treścią dwóch pierwszych tomów możemy zapoznać się tutaj oraz tutaj. Warto też wiedzieć, że dzięki staraniom Instytutu Summorum Pontificum zaczęło ukazywać się wznowienie dzieła.

Myślę, że nie trzeba dodatkowo polecać lektury, a ze swej strony zapewniam, że arcybiskup Nowowiejski będzie nam towarzyszył również w kolejnych rozważaniach nad sztuką w służbie liturgii.

[slickr-flickr search=”sets” set=”72157626378439522″ type=”gallery” size=”large”

 


[1]  Grzegorz z Tours, święty, biskup żyjący w VI wieku. Określenie „turoneński” użyte przez autora jest kopią z łaciny – Gregorius Turonensis.

[2] Często w grobach duchownych znajdowane są niewielkie naczynia liturgiczne, które być może służyły ich właścicielom także w podróży. Przykład można oglądać w Krakowie w Skarbcu Zamku Królewskiego na Wawelu.

[3] Abp A. Nowowiejski, Wykład liturgii Kościoła katolickiego.

Zobacz także