Krakow: Promocja książki o św. Jacku „Wierny pies Pański”

Jaką rolę w trzynastowiecznym świecie pełnił możny ród Odrowążów? Co w cudownych żywotach Jacka jest faktem, a co legendą i dlaczego jego droga na ołtarze była tak długa? Odpowiedzi na te pytania można szukać w książce Elżbiety Wiater, ale także podczas spotkania autorskiego 27 listopada.

Wierny pies PańskiW spotkaniu weźmie udział także o. dr Tomasz Gałuszka OP, a poprowadzi je Piotr Legutko. Spotkanie promocyjne odbędzie się w piątek, 27 listopada 2015 o godz. 18:30 w Kapitularzu krakowskiego klasztoru oo. Dominikanów, przy ul. Stolarskiej 12.

Święty Jacek – duchowy syn św. Dominika, od ośmiu wieków jeden z najskuteczniejszych orędowników, pierwszy polski święty, którego kult rozszerzył się m.in. na Azję i obie Ameryki.

Sprowadził Zakon Kaznodziejski na ziemie polskie, nigdy jednak nie został prowincjałem. Zakładał kolejne klasztory, ale nie osiadał w nich na stałe. Wybrał wędrowne kaznodziejstwo. Przemierzył wzdłuż i wszerz Polskę, Ruś i Prusy, głosząc Ewangelię poganom i schizmatykom. Granice polityczne ani prawa fizyki nie stanowiły dla niego przeszkody. Uzdrawiał, wskrzeszał umarłych, uwalniał opętanych. Matka Boża obiecała mu, że zawsze go wysłucha, i wielokrotnie dawała temu dowód.

Dominikanie polscy mają szczęście nie tylko do wspaniałych świętych, ale również do nad wyraz dobrych hagiografów. Do ich listy trzeba dołączyć jeszcze jedną „hagiografkę” i wytrawną „dominikanolożkę” – dr Elżbietę Wiater (…). Prezentowana książka jest inna niż poprzednie biografie świętego Jacka. Autorka poznała bodaj wszystkie najnowsze opracowania naukowe dotyczące tego pierwszego polskiego dominikanina. Należy podkreślić, że nie ograniczyła się tylko do studiów historycznych i źródłowych, ale sięgnęła do prac archeologów, historyków sztuki i kultury średniowiecza. Rezultat jest imponujący, a co najważniejsze, święty Jacek Odrowąż ożywa na kartach książki i można go wręcz fizycznie dotknąć (…). Święty Jacek fascynował XIII–wiecznych Polaków. Teraz przyszedł czas na ludzi XXI wieku.
dr Tomasz Gałuszka OP, dyrektor Dominikańskiego Instytutu Historycznego

Spotkanie autorskie z Elżbietą Wiater

Fragment książki:

Jako cudotwórca Jacek nie jest wybredny – wskrzesza nie tylko ludzi, ale także bydło. W księdze cudów możemy przeczytać dwie takie historie. Pierwsza z nich jest datowana na 1266 rok, a więc zaledwie sześć-siedem lat po drugim najeździe tatarskim, kiedy mieszkańcy miasta powoli odbudowywali swój stan posiadania sprzed ataku. Opowieść dotyczy młodej służącej Dobroszki. Uprosiła ona u Witoszy, swojej pani, jałówkę. W tamtych czasach trzymanie w obrębie murów bydła i trzody było normalne, co więcej – rada miejska opłacała pasterzy, którzy zajmowali się wypasem zwierząt.

Dobroszka też zapewne w dzień powierzała swoje bydlątko pasterzowi, ponadto, jak notuje spisujący księgę cudów, „troszczyła się o nią i karmiła jak samą siebie”. Mimo to zwierzę zachorowało i padło. Jego właścicielka, od zawsze otaczająca wielkim nabożeństwem św. Jacka, pobiegła mu się poskarżyć i poprosić o przywrócenie zwierzęciu życia. Dla służącej był to cały majątek, a jak sama mówiła – była bardzo uboga. Po modlitwie pobiegła do domu, a tu pani nakazała oskórowanie jałówki. Dobroszka błagała, żeby się wstrzymać, bo ona jeszcze raz poprosi św. Jacka, a niemożliwe, żeby jej nie wysłuchał.

Witosza, pewnie chcąc się pozbyć zapłakanej służącej z domu, obiecała wstrzymać się z oprawieniem krowy, jednak le dwo służka wybiegła, rzeźnik wziął się do pracy. Jakie musiało być jego zdziwienie, kiedy noga, na której naciął skórę i już zaczynał ją zdejmować, nagle wyrwała mu się z ręki, po czym zwierzę wstało. To Jacek w tak spektakularny sposób wysłuchał żądania Dobroszki, bo trudno okrzyk: „Święty Jacku, błagam cię, oddaj mi moją jałówkę!”, nazwać pokorną prośbą. Prawdziwość cudu potwierdzili służąca, Witosza, jej mąż, wielu z domowników i rzeźnik, któremu wprawdzie umknął zarobek, ale za to przynajmniej zaistniał w hagiografii.

Potwierdź swoją obecność:
Wydarzenie na Facebook

am

Zobacz także