„Mówić o tym, co było, a czego nikt nie wie”,

Odważyły się tylko dwie osoby. Dziękuję im, ale dyskusja, na którą liczyłem się nie odbyła. Nie wygłoszę wykładu o idealnym władcy, ani o przymiocie charakteru, jakim jest władczość, co w takim momencie nauczyciel robi odruchowo. Zamiast tego przeczytam dzisiejszą Ewangelię.

Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go rozpoznano. Ludzie biegali po całej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie. (Mk 6. 53 – 56)

Kim jest Jezus; uzdrowicielem, super Kaszpirowskim, czy władcą ludzkiego życia? Można o Nim myśleć i tak, i tak, i się myśli. Jak myśleli o Nim uzdrowieni? Co myśleli po latach od tamtej chwili. Dla jednych pewnie pozostał cudotwórcą, uzdrowicielem – miał „power”. Właśnie – administrator mocy. I im się sięgnęło. Uzdrowiciela można podziwiać, można pragnąć jego działania, w najlepszym razie można być wdzięcznym. Generalnie spotkanie z nim jest okazjonalne. Pomiędzy bezimiennym uzdrowionym, a cudotwórcą nie powstaje żadna trwała wieź, jak dzisiaj lubimy mówić: relacja.
 
Inaczej, gdy komuś z tych uzdrowionych udało się rozpoznać w Jezusie władcę życia, gdy zrozumiał, że uleczył go blask bijący od władcy. Władca nie ma żadnej mocy, którą administruje, jak dzisiejsi rządzący. On jest mocą. Moc z niego wypływa, samo dotknięcie rąbka płaszcza tego Władcy uzdrawia.
 
Uznać władcę, to momentalnie pytać o poddanych. Każdy władca ma poddanych. Nie można sensownie zdefiniować władcy bez poddanych. Jest władcą czegoś i kogoś. Czyż nie jest to myśl łaskawa u uzdrowionego, że jego władca okazał mu dobroć? Gdy władca odchodzi, to wcale nie znaczy, że przestałem być jego poddanym. Relacja pomiędzy władcą i poddanym trwa nawet wówczas, gdy poddany okaże się krnąbrny, gdy się zbuntuje, ciągle pozostaje poddanym tyle, że krnąbrnym, zbuntowanym. Władca, którego nie widzę, nie przestaje być moim panem. W opiekę władcy się ufa, bo jego działanie przekracza możliwości poddanych. Uzdrowiciela się poszukuje, a władcy się powierza, wierzy się w jego dyskretną a przemożną opiekę.
 
Myślę, że błogosławieni są wszyscy ci, którzy wychodzą szukać w Jezusie uzdrowiciela, a rozpoznają w Nim władcę życia.

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".