Mroźno, a tłumnie

Widać przywykliśmy juz do temperatur sporo poniżej zera, bo dziś frekwencja była świetna. W dotarciu napróbę nie przeszkodziła nawet ściana z płyty paździerzowej, która nagle wyrosła na krużgankach i, mając bliźniaczą siostrę za rogiem, skutecznie wyjęła z przestrzeni sporą część "spacerniaka". Podejrzenia co do celu tego zagrabienia przestrzeni życiowej krużganiarkom były przeróżne, zaś sam ojciec dyrektor DOL zdradził nam, że po prostu ojcom brak miejsca w szafach, więc stwierdzili, że wygospodarują je tutaj (sugerowalibyśmy jednakowoż gustowną antresolę a nie paździerz x2 na całej wysokości). 

Ale wracając do tematu śpiewu: próba odbyła sie klasycznie w albercie, do którego wreszcie wrócił nasz umiłowany wieszaczek (ave!). Jego brak próbowaliśmy w zeszłym tygodniu uzasadnić pojawieniem się Mebla Na Kształt Kredensu (kurtek wieszać się w nim, niestety, nie dało), ale najwyraźniej jednak nie był to powód, bo wieszaczek wrócił, a Mebel Na Kształt Kredensu nadal stoi. Przedziwne są drogi myślenia OProjektantów wnętrz...

Zasiedliśmy i, czekając na mających sie spóźnić, słuchaliśmy opowieści o warszawskiej wyprawie DOLu, która miała na celu reklamę ośrodka oraz zebranie pieniędzy na funkcjonowanie portalu (tak przy okazji -  polecamy waszej uwadze i hojności tę gustowną ikonkę w lewym gornym rogu z napisem "Wspomóż"!). Ekipa kwestowała na Bielanach u ks. Drozdowicza oraz w Świątyni Opatrzności Bożej. W jednym i drugim miejscu porządnie wymarzła, ale spotkała też ciekawych ludzi. Na Bielanach wokalnie rządził Robert Pożarski, w Świątyni - Marcin Bornus-Szczyciński. Wygląda na to, że powoli tworzą się tam dwa miejsca, w których oprawę liturgii stanowi chorał i pieśni tradycyjne.

A potem zaczęliśmy ucztę właściwą, czyli śpiewanie. Na przystawkę był hymn, potem drobny dodatek w postaci antyfonu do psalmu na wejście, jako danie główne - antyfony z pierwszego nokturnu (trochę nam zajęło ich przeżucie, ale ostatecznie zaczęły nam przechodzić przez gardło z łatwością). Deser zastąpiło rozdanie czytań - jest nas tak dużo, że zabrakło czytań dla wszystkich. 

Do rozdania zostały jeszcze responsoria a do wyćwiczenia pozostałe antyfony i tony psalmów (to zdradliwe istoty - niby się je zna, a potrafią w krytycznym momencie schować się w zakamarkach pamięci, odpowiadając zirytowanym prychaniem na nasze niecierpliwe: "kici, kici"). 

Za tydzień próba tłusto-środowa. Mam dziwne przeczucie, że nie skończy się tylko na śpiewaniu i tylko w albercie... 

Widać przywykliśmy juz do temperatur sporo poniżej zera, bo dziś frekwencja była świetna. W dotarciu napróbę nie przeszkodziła nawet ściana z płyty paździerzowej, która nagle wyrosła na krużgankach i, mając bliźniaczą siostrę za rogiem, skutecznie wyjęła z przestrzeni sporą część "spacerniaka". Podejrzenia co do celu tego zagrabienia przestrzeni życiowej krużganiarkom były przeróżne, zaś sam ojciec dyrektor DOL zdradził nam, że po prostu ojcom brak miejsca w szafach, więc stwierdzili, że wygospodarują je tutaj (sugerowalibyśmy jednakowoż gustowną antresolę a nie paździerz x2 na całej wysokości). 

Ale wracając do tematu śpiewu: próba odbyła sie klasycznie w albercie, do którego wreszcie wrócił nasz umiłowany wieszaczek (ave!). Jego brak próbowaliśmy w zeszłym tygodniu uzasadnić pojawieniem się Mebla Na Kształt Kredensu (kurtek wieszać się w nim, niestety, nie dało), ale najwyraźniej jednak nie był to powód, bo wieszaczek wrócił, a Mebel Na Kształt Kredensu nadal stoi. Przedziwne są drogi myślenia OProjektantów wnętrz…

Zasiedliśmy i, czekając na mających sie spóźnić, słuchaliśmy opowieści o warszawskiej wyprawie DOLu, która miała na celu reklamę ośrodka oraz zebranie pieniędzy na funkcjonowanie portalu (tak przy okazji –  polecamy waszej uwadze i hojności tę gustowną ikonkę w lewym gornym rogu z napisem "Wspomóż"!). Ekipa kwestowała na Bielanach u ks. Drozdowicza oraz w Świątyni Opatrzności Bożej. W jednym i drugim miejscu porządnie wymarzła, ale spotkała też ciekawych ludzi. Na Bielanach wokalnie rządził Robert Pożarski, w Świątyni – Marcin Bornus-Szczyciński. Wygląda na to, że powoli tworzą się tam dwa miejsca, w których oprawę liturgii stanowi chorał i pieśni tradycyjne.

A potem zaczęliśmy ucztę właściwą, czyli śpiewanie. Na przystawkę był hymn, potem drobny dodatek w postaci antyfonu do psalmu na wejście, jako danie główne – antyfony z pierwszego nokturnu (trochę nam zajęło ich przeżucie, ale ostatecznie zaczęły nam przechodzić przez gardło z łatwością). Deser zastąpiło rozdanie czytań – jest nas tak dużo, że zabrakło czytań dla wszystkich. 

Do rozdania zostały jeszcze responsoria a do wyćwiczenia pozostałe antyfony i tony psalmów (to zdradliwe istoty – niby się je zna, a potrafią w krytycznym momencie schować się w zakamarkach pamięci, odpowiadając zirytowanym prychaniem na nasze niecierpliwe: "kici, kici"). 

Za tydzień próba tłusto-środowa. Mam dziwne przeczucie, że nie skończy się tylko na śpiewaniu i tylko w albercie… 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Vigilantes - schola chorałowa

Vigilantes - schola chorałowa na Liturgia.pl

Uszy nie mają tego samego przywileju, co oczy, gdyż nie posiadają powiek (Giovanni Carlo Ballola). Vigilantes to schola chorałowa wykonująca wigilie świąt i uroczystości. Śpiewamy wspólnie od 4 lat.Jesteśmy związani z krakowskim Dominikańskim Ośrodkiem Liturgicznym. Wizytówka grupy dostępna jest pod adresem http://www.liturgia.dominikanie.pl/grupa_choralowa,4.html