Muzyka liturgiczna – o co chodzi…

Ponieważ toczą się ostatnio liczne debaty na temat muzyki liturgicznej i jej cech postanowiłem dodać coś od siebie, ponieważ odnoszę wrażenie, że bardzo niewiele z tych debat i publikacji dotyczy muzyki rozumianej jako liturgiczna, choć termin „liturgiczna” wydaje się być szeroki.

Wszystkie dokumenty Kościoła na temat muzyki liturgicznej dość dokładnie wyjaśniają termin i funkcję tejże. I wielu szacownych naukowców muzykologów księży powołuje się na znakomite dokumenty kościoła, jednak nie do końca, uważam, doprecyzowane. Co do wiadomych rzeczy, nie będę ich tutaj przytaczał, bo są one dostępne choćby w Motu proprio Piusa X i nie tylko.
I zwykle tylko te sprawy bywają rozważane lub historia muzyki typu chorał gregoriański, niezwykle piękny i ważny.

Ale pierwszym warunkiem omawiania muzyki liturgicznej, jej cech i funkcji jest oddzielenie dwóch rzeczywistości, o czym często publicyści komentujący sprawę zapominają. Mówimy o muzyce w liturgii eucharystycznej, nie paraliturgii. Słyszymy czasem pytanie, czy hiphopem albo hardrockiem można się modlić. Odpowiedź jest prosta, oczywiście, że tak, można nawet językiem tej muzyki ewangelizować i nawracać i o to chodzi. Przykładów i świadectw owoców takiej ewangelizacji jest mnóstwo, choćby spytać o to muzyków zespołu New Life Music, 2Tm2,3 albo Roberta Friedricha z Arki Noego. Ale nie jest to język muzyki liturgii i szkoda czasu na wyjaśnianie dlaczego, bo ludzie inteligentni doskonale zdają sobie sprawę z siły i piękna kilku tysięcy lat tradycji judeochrześcijańskiej.

Pierwsza i najważniejsza sprawa – czemu muzyka służy? Nie liturgii rozumianej jako czynności. Muzyka służy przede wszystkim nam, dzieciom Boga, to jest Jego DAR dla nas i ma nas uświęcać!!! Ma nas do Boga prowadzić, to Pan dzięki muzyce wyciąga do nas ręce i wychodzi nam naprzeciw dotykając nas w sposób dla nas zupełnie niepojęty, ale odczuwalny. Przepięknym instrumentem jesteśmy jako ludzie i talenty, które otrzymujemy są nieprawdopodobnie piękne i na pewno wykraczają poza nasze rozumienie Bożego planu zbawienia. Bo muzyka jest niewątpliwie narzędziem zbawienia, również instrumentalna. Ma nas przede wszystkim uświęcać, umacniać, jednoczyć i nie sprowadza się do estetycznych czy emocjonalnych rozważań, ale czystej modlitwy, to znaczy przebywania z Bogiem. I jej także tyczą się słowa Jezusa: „Po owocach ich poznacie”. Wszyscy, którzy komentują muzykę liturgiczną, a doświadczenia Boga dzięki niej nie chcą mieć, nie powinni jej komentować, nie wykluczając również mnie. Zajmując się muzyką liturgiczną od lat i prowadząc warsztaty dla wielu osób w całej Polsce (i nie tylko), widzę ogromny sens pracy z młodzieżą i starszymi nad muzyką liturgiczną rozumianą przede wszystkim jako modlitwa.

Nie zapominamy oczywiście o sprawach doskonalenia siebie jako instrumentu, godzinach pracy nad prawidłową postawą i emisją etc., ale praca nad tym także uświęca i staranie o właściwe używanie nas jako niezwykłego instrumentu (nie ma w naturze piękniejszych stworzeń niż człowiek) jest niczym innym jak ofiarowywaniem siebie Bogu takimi, jakimi jesteśmy. Czym innym jak nie modlitwą i jednocześnie świadectwem, z którego rodzą się owoce, jest świadome użyczenie siebie Bogu jako narzędzia Jego zbawienia? Wszelka debata o chorale gregoriańskim oraz innych gatunkach muzyki liturgicznej jest bardo potrzebna, natomiast nie może się kończyć na analizie muzycznej. Musi zaczynać i kończyć się modlitwą. Nie stać nas tutaj na kompromis, bo idzie o zbawienie każdego z nas, a to przede wszystkim powinno nas interesować. Czego wszystkim życzę.

Zobacz także

Paweł Bębenek

Paweł Bębenek na Liturgia.pl

Muzyk, amator-miłośnik z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem praktyki: śpiewa, komponuje, dyryguje. Związany ze środowiskiem muzycznym przy krakowskim klasztorze dominikanów. Zajmuje się muzyczną tradycją Kościoła, jest autorem wykonywanych w kraju i za granicą kompozycji autorskich oraz aranżacji dawnych pieśni kościelnych. Aktualne informacje o działalności Pawła można znaleźć na jego stronie: www.pawelbebenek.pl.