Na bezdrożach interpretacji

Czytałem kiedyś recenzję artykułu pewnej "badaczki" literatury. Artykuł dotyczył baśni braci Grimm o Kopciuszku i proponował niezwykłą jej interpretację. Bardzo niezwykłą.

Kiedy Kopciuszek o północy uciekała z królewskiego balu, zgubiła na schodach pantofelek – różne wersje baśni podają, że był on złoty lub kryształowy. Książę postanowił odnaleźć  tajemnicze dziewczę; w związku z tym jeździł po całym kraju, prosząc wszystkie panny o przymierzenie pantofelka. Niestety, był on za mały dla każdej z nich. Wreszcie książę przybył do domu, w którym mieszkała macocha Kopciuszka wraz ze swymi córkami. Również one przymierzały pantofelek, również dla nich był on za mały. W związku z tym jedna odcięła sobie kawałek pięty, druga – kawałek palca, sądząc, że w ten sposób zdołają dopasować swoje stopy do pantofelka.

Jak wiadomo, książę w końcu znalazł Kopciuszka. (Miejmy nadzieję, że ślady krwi jej przyrodnich sióstr dały się z pantofelka łatwo usunąć. Szkoda byłoby wyrzucać takie porządne buty z powodu kilku plam.) "Badaczka", autorka artykułu, skupiła się jednak na owych dwóch siostrach i ich samookaleczeniu. Otóż według niej jest to symbol przymusowego obrzezania, jakiemu poddaje się kobiety w pewnych częściach Afryki (sic! sic!!). Bardzo jestem ciekaw, czy w następnym artykule pokaże ona, w jaki sposób jakaś biedna afrykańska kobieta przybyła do Niemiec, i tam, w jakże misternie zawoalowanej formie, przekazała nam informację o nieszczęściach swojej płci na Czarnym Lądzie.
 
W obecnych czasach z każdym tekstem można zrobić dosłownie wszystko. Można go zinterpretować w dowolny sposób, niezależnie od tego, gdzie i kiedy ów tekst powstał. Co więcej, można interpretować tekst, którego się w ogóle nie zna, którego się nie czytało!
 
Niewątpliwie, jestem bardzo niewspółczesny, bo nie budzą mojego entuzjazmu rozmnożone ponad miarę szkoły i kierunki teorii literatury: strukturalizm, poststruktualizm, teoria feministyczna, postkolonialna, dekonstrukcja, dyskurs mniejszości czy gender studies. Jestem niewspółczesny i dobrze mi z tym. Uczono mnie innego podejścia do tekstu, od którego można dopiero zacząć wszelkie inne interpretacje. Niestety, w latach dwudziestych minionego wieku zaczęto oddzielać język od literatury, i skutki tego widać coraz wyraźniej. Niestety.
 
Co zaś do "przytyków": ironia, będąca formą poczucia humoru, bywa bolesna, ale pozwala zwrócić uwagę na rzeczy, które pozostałyby niezauważone.

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.