Na początku 8 rozdziału w Ewangelii Jana Jezus pojawia się jako światło II

Jedno z nielicznych zanotowanych spotkań Jezusa z kobietami. Warte refleksji w perspektywie: męskość Jezusa – kobiecość cudzołożnicy.

Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: „Kobieto, gdzież [oni] są?Nikt cię nie potępił?” A ona odrzekła: „Nikt, Panie!” Rzekł do niej Jezus: „I ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz”. (J 8.9b – 11) 

Znała prawo, wiedziała, na jak potworne niebezpieczeństwo się naraża. Całe stada współczesnych rozbezczelnionych bezkarnością cudzołożników momentalnie zrezygnowałyby z tego grzechu, gdyby znaleźli się w jej sytuacji. Oni nie mają namiętności, która była udziałem tej kobiety i która nie zważa na możliwość okropnej śmierci. Bawią się własną seksualnością, ulegają oszołomieniu urodą, łatwością zdobyczy, zachętom kulturowym. Nic z tego nie istnieje w tamtym układzie. Za decyzją kobiety o grzechu może stać obietnica ochrony za strony kochanka, który teraz ją odstąpił, ale przede wszystkim stoi siła namiętności, siła determinacji. Kocha tamtego mężczyznę, dla niego depce wierność, prawo Boże, przyzwoitość, wstyd. Samooddanie staje się zgodą na skutki czynu: „niech zginę, bylebym ciebie mogła kochać”. Jest, myślę, mężna.
 
Czekała na śmierć. Miała ją niejako wkalkulowaną w swój grzech. Nie była na tyle naiwna, by nie wiedzieć, że to się może tak skończyć. Nie musiało, bo ilu kobietom w Jerozolimie uchodziło na sucho, ale mogło. Ten, dla którego ważyła się na takie ryzyko, zostawił ją samą na pastwę tych wrzeszczących staruchów. Bała się, ale raczej więcej w niej było fatalizmu niż lęku. Tak musi być i tak będzie – znikąd nadziei. Identyfikacja grzechu i śmierci. Tego chciał tłum i, tak naprawdę, tego chciala wrażliwość moralna kobiety wykształcona na prawie Mojżesza. Kara za cudzołóstwo uczyła naród wybrany realnego ciężaru tego grzechu. I ona wyrwana ze snu, który konserwował pamięć słodyczy zbliżenia, czuła całą sobą, że śmierć i grzech są nierozłączne, są sobie przypisane. Strach pewnie ją paraliżuje, ale jakimś ułamkiem swojej świadomości dostrzega, że ten grzebiący w piasku mężczyzna nabiera coraz większego znaczenia w jej losie. Gdy widzi niknący tłum i czuje wątłą nadzieję, że jednak nie zabiją, zaczyna patrzeć na Jezusa. Pochylony kreśli wzory na piasku.
 
Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: „Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? Pytał tak, jakby cały czas był nieobecny, jakby wrócił z innego świata i teraz dopiero widział, że ci ludzie gdzieś sobie poszli. A przecież równocześnie pytał o najważniesze, pytał o to, co czuła. Potępić, to znaczy uznać jej winę za domagającą się śmierci. Pytał, czy jest ktoś, kto domaga się tego utożsamienia jej grzechu z jej śmiercią. Nie widziała nikogo, więc odparła, że nikt.  
 
Nie ulega wątpliwości, że niewiastę musiała poruszyć Jego męska niewinność. Na wymiar męskości jest szczególnie czuła i ta jej wrażliwość jest przyczyną kłopotów. Jezus przed nią nie staje jak dziecko bawiące się piaskiem (tego przerażona pewnie wcale nie zauważyła), ale jako ten, kto włada tłumem, włada tym, co dla niej było ekstremalnie niebezpieczne. To opanowuje. Kobieta musi dostrzegać całą oryginalność tej władzy. Nie dominuje, nie zabiega o znaczenie, nie używa siły, nie korzysta z przewagi argumentów, inteligencji. Nie ma żadnego przymiotu męskości, które ją pociągały, a w jakiś nieuchwytny sposób jest do gruntu męski. Przecież posiada wpływ zupełnie niezwykły na roznamiętniony tłum – włada nie pragnąc władzy, dominuje bez przemocy. Nie ma w nim żadnego pragnienia znaczenia, a jest wpływowy.
 
Męskość Jezusa jest jakaś inna niż męskość, która ją tak mocno pociągała. Jest to męskość niewinna i ona czaruje. Nie ma w Nim cienia pożądliwości – nie pragnie znaczenia, władzy, dominacji, nie zabiega o wpływ. Sposób rozgrywania męskich pragnień mocy, władzy, znaczenia bardzo często odzwierciedla się w sposobie rozgrywania pożądania seksualnego. Inaczej pożądał mąż, inaczej kochanek. Nie umie tego wszystkiego nazwać, ale ma te swoje babskie rozpoznania, nieomylne intuicje.
 
Jezus jej nie pożąda. Skąd ona to wie? Na placu świątynnym okazał się kimś kojącym dziką namiętność tłumu, o Jego pokój rozbiło się pragnie mordu. Jest dla niej kimś, kto przynosi pokój, a w pożądaniu nie ma pokoju. Osobę rzeczywiście wyczuloną na walory męskości i nie do końca zepsutą, a nie ma powodu, by to zakładać, taka męskość musi porwać, musi zachwycić. Istnieje tajemnica oddziaływania męskiej niewinności Jezusa, którą rejestruje kobieta przyłapana na cudzołóstwie. (fragmenty Na ścieżkach współczesności)

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".