Najpiękniejsza – być jak Matka Teresa

Jeśli kiedykolwiek będę świętą – mawiała -  na pewno będę świętą od „ciemności”. Będę ciągle nieobecna w niebie, aby zapalać światło tym, którzy są w ciemności na ziemi.

Znalazłam dziś, 8 marca, słowa, które kiedyś Matka Teresa z Kalkuty napisała do kobiet: „Pamiętaj zawsze o tym, że skóra powoduje zmarszczki, włosy stają się białe, dni zmieniają się w lata. Ale to, co jest najważniejsze nie zmienia się; twoja siła i twoje przekonania nie mają wieku. Twój duch jest klejem dla jakiejkolwiek pajęczyny. Za każdą linią mety jest też linia startu. Za każdym sukcesem jest inne rozczarowanie. Dopóki żyjesz, czuj się żywą. Jeśli brakuje ci tego co robiłaś dotąd, wróć i rób jeszcze raz to samo. Nie żyj tylko pożółkłymi fotografiami. Nalegaj nawet wtedy, kiedy wszyscy będą oczekiwać, że się wycofasz. Nie pozwól, aby zerdzewiało żelazo, które jest w tobie. Czyń tak, aby zamiast współczucia ludzie darzyli cię szacunkiem. Kiedy z powodu upływu lat nie będziesz mogła biec, idź wtedy szybkim krokiem. Kiedy nie będziesz mogła iść szybkim krokiem, staraj się iść. Kiedy nie będziesz mogła chodzić, podpieraj się kulą. Ale pamiętaj, nigdy się nie zatrzymuj!”

I nie zatrzymywała się. Była w ciągłym ruchu, bo całe życie pragnęła jednego – wyjść naprzeciw najgłębszym potrzebom ludzkiego serca. Przez ponad 45 lat służyła biednym, chorym i umierającym w Indiach. Pociągnęła za sobą setki kobiet, które zapragnęły być gotowe tak jak ona – na wszystko: na biedę, brud, choroby, ludzką samotność.  W ten sposób powstało Zgromadzenie Misjonarek Miłości, które kontynuuje jej dzieło w 123 krajach i przynosi miłość do miejsc, w których ludzie zapomnieli, że ona jest możliwa.

Oddawała ludziom w potrzebie wszystko co miała – pieniądze, lekarstwa, jedzenie, modlitwę, czas, siły i uśmiech.  Była niską staruszką, ale wielkim człowiekiem. Ciągle powtarzała:  Nie liczy się, co robimy ani ile robimy, lecz to, ile miłości wkładamy w działanie.  Gdy wymawiała ważne słowa, nawet takie krótkie i łatwe, ich echo okazywało się prawdziwie bezkresne.

W jej starej, pomarszczonej twarzy było więcej światła, życia i młodości niż u nastolatki. Jej serce nigdy się nie zestarzało. I nigdy nie umarło, choć nie ma jej już wśród nas. Odeszła w wieku 87 lat, pozostając, w pamięci i sercach ludzi,  Najpiękniejszą Kobietą na świecie.

Pozostała, bo to nieprawda, że jej nie ma. Jej nieobecność jest ciągle trwającą, tylko trochę zmienioną Obecnością.

Wciąż jest w drodze, wciąż żyje – w  młodych Misjonarkach Miłości, w ich powołaniu. Jej serdeczna twarz odbija się we wdzięcznych  oczach biedaków z Indii, którym uratowała zdrowie, życie i ludzką godność.

Matka Teresa żyje w pragnieniach moich przyjaciół, którzy wyjeżdżają z Polski na misje by służyć dzieciom ulicy, uczyć je, wychowywać, kochać.  Żyje w wolontariuszach, którzy decydują się na życie w trudnych warunkach, by wspierać ludzi, którzy nie mają na kogo liczyć.

Świat nagrodził ją Pokojową Nagrodą Nobla, Orderem Zasługi Wspólnoty Narodów i wieloma innymi. Ogłoszono ją najbardziej podziwianą osobą w XX wieku. Sobie samej Matka Teresa nigdy nie przypisywała własnych osiągnięć, lubiła pozostawać niezauważona. Do dzisiaj świat zadaje pytanie: w czym tkwiło źródło jej siły przyciągania, której uległo tak wielu ludzi?

I ja uległam tej sile. Matka Teresa uczy mnie nie dzielić ludzi na lepszych i gorszych. Uczy jak być cierpliwym, sprawiedliwym i stawiającym mądre wymagania nauczycielem,  jak przekazywać moim uczniom nie tylko wiedzę, ale i moją duszę.  Pokazuje, jak otwierać oczy tak, by niczego nie przeoczyć. Wymodliła mi wrażliwe serce. I ciągle mi powtarza: zabieraj się do roboty. Bo, jak sama mawiała, lepiej zapalać światło, zamiast przeklinać ciemność.

Jej życie było jak słowa poety Ryszarda Krynickiego: „dobroć jest bezbronna, ale nie bezsilna. Dobroci nie trzeba siły, Dobroć sama jest siłą. Dobroć nie musi zwyciężać, dobroć jest nieśmiertelna”.

Świat nagrodził ją ludzką pamięcią, niebo nagrodziło świętością. A ona nie osiadła na laurach. Nadal robi to, co robiła za życia: zapala światło wszystkim pozostającym w ciemności.

 

 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Małgorzata Janiec

Małgorzata Janiec na Liturgia.pl

Teolog i dziennikarka. Na świecie obecna od ponad 30 lat. W szkole jako katechetka – 10 razy krócej. Na lekcjach pyta z pytającymi. Szuka z szukającymi. Wierzy z wierzącymi i wierzy w „niewierzących”. Modli się ze wszystkimi i za wszystkich. Do pracy ma pod górkę. A w pracy uczy siebie i innych, że do nieba idzie się zwyczajnie – pod górkę lub nie – po ziemi.