Najważniejszy

Pora na obiad. Wołam dzieci. Po dłuższej chwili jedna z córek zaczyna tłumaczyć mi z pokoju rozmaite trudności opóźniające jej przyjście. Krząta się, ni w tę, ni we w tę. Więc na swoją zgubę przerywam i obwieszczam: Najważniejsze, żebyś umyła ręce!

 

− Nieprawda! − odpowiada. I dobitnie deklamuje: − Bo najważniejszy jest Pan Jezus!

 

− Co?

 

− Pan Jezus jest najważniejszy! Pani w przedszkolu nam mówiła.

 

− No tak, racja. Jest najważniejszy. Ale teraz najważniejsze jest umycie rąk. To zupełnie inna ważność, wiesz? Nie ma tu sprzeczności. Pan Jezus też mył ręce przed jedzeniem. Pewnie nawet by chciał, żebyś ty też umyła. To na Jego chwałę. Ty umyjesz ręce, a Pan Jezus jest najważniejszy. Zresztą nie można tego mieszać. Pan Bóg swoją drogą, ręce swoją. On je stworzył, ale w takiej sytuacji nie trzeba o tym przypominać. Znaczy, też trzeba, bo zawsze warto. W końcu Pan Jezus jest najważniejszy, ale teraz umyj ręce, bo będziemy jeść. Nie musisz o tym przypominać, gdy masz umyć ręce. To nie na temat. Pan Jezus ma swoje miejsce. A teraz dlaczego o tym mówić? Nie trzeba. Choćby z szacunku. Bo można zagadać Pana Jezusa Panem Jezusem. Potem myślisz, że to ten Pan Jezus, a to nie on. Bo on to inny, prawdziwy Jezus, a nie ten! Rozumiesz? Przecież mówię, że jest najważniejszy! Ręce! Ale to już!

 

Przedszkole przedszkolem, a nauczanie religii w przedszkolu nauczaniem, niemniej na myśl o swoim wywodzie sam umyłem ręce. Chyba nawet dwa razy.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Mateusz Czarnecki

Absolwent Polonistyki UJ, zajmuje się redakcją książek. Mąż wspaniałej żony i tato czterech córek. Mieszka na wsi polskiej.