(Nie)wysłany list do Księdza Jerzego

Nie było mnie jeszcze na świecie, kiedy zostałeś kapłanem. Nie uczestniczyłam w żadnej Eucharystii, którą sprawowałeś, Twoje ręce nigdy nie podały mi Chrystusa ukrytego w Chlebie. A jednak dostałam Go od Ciebie więcej niż mogłam przypuszczać.

Kiedy zostałeś brutalnie zamordowany, miałam 7 miesięcy i żadnego pojęcia o „prawach”, jakie rządziły światem komunizmu. Nie pamiętam biedy, kartek na mięso ani pałek, którymi bili po głowach zomowcy. Nie pamiętam napisu: „Boże wróć nam księdza Jerzego” z kościoła św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu.

Ciebie, księdza Popiełuszkę, znam tylko z gazet, książek i telewizji; z opowieści rodziców, z zachowanych homilii, ze zdjęć, których wystawa była kiedyś w moim kościele parafialnym. Widziałam Twój samochód, stojący teraz na terenie Sanktuarium w Kałkowie w moim województwie. Ciebie nie zdążyłam zobaczyć naprawdę.

Sklejam sobie Twoją twarz ze słów, które wypowiadałeś i ze wspomnień przekazanych od tych, którzy Cię pamiętają. Widzę Cię w ciepłych oczach Twojej Mamy, która mówiła, że dała Cię Kościołowi i nigdy Cię Kościołowi nie zabierze. Która o tych, co Cię tak brutalnie zabili, powiedziała: „Niech im Pan Jezus daruje, a oni się nawrócą…”

Nie doświadczyłam na własnej skórze czasów, w których przyszło ci żyć i głosić Chrystusa. Wiele razy się zastanawiałam – jakim musiałeś być człowiekiem, skoro nie powstrzymały Cię od pracy dla dobra drugiego człowieka żadne pogróżki, listy ostrzegające, szantaże, ścigania, wtrącania do więzienia, przesłuchania. Potrafiłeś wyzbyć się lęku i zastraszenia. Nie uciekałeś, choć przyjaciele prosili, grozili, nawoływali, byś nie szedł naprzeciw niebezpieczeństwu. 20 października 1984 roku nie przyszedłeś na Mszę świętą, którą miałeś odprawić o godzinie 9.00. To było do Ciebie niepodobne, prawda?

Czy wtedy, 19 października wieczorem nad Wisłą zdążyłeś pomyśleć jak Jezus: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”? Oni myśleli, że da się utopić Ewangelię w wodnych odmętach. Myśleli, że siła stoi przed mądrością, a ideologia przed sercem i sumieniem. Czuli się panami życia i śmierci. A przecież tyle razy powtarzałeś, że przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości. Wiedziałeś doskonale, że komu nie udało się zwyciężyć sercem lub rozumem, usiłuje wygrać agresją. W taki sposób można wygrać bitwę, ale nie wojnę. Bo idea, która potrzebuje broni, by się utrzymać, prędzej czy później sama obumiera.

Na swoim obrazku prymicyjnym napisałeś: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc” – jakbyś przeczuwał, że trzeba będzie w kapłańskim życiu bardzo dokładnie przetłumaczyć te słowa. Przypieczętować je całym sobą.

Powódź z 2010 roku zmyła tablicę poświęconą Tobie – tam, przy tamie we Włocławku. Powiedziałbyś, jak sądzę, że nic się nie stało, bo nie chorowałeś na wielkość, nie udawałeś bohatera, nie lubiłeś oklasków. Zresztą, czy potrzebna nam tablica teraz, skoro wszystko już zapisane i potwierdzone w niebie? Powiedziałbyś pewnie też, że Tobie proces beatyfikacyjny potrzebny nie był. To jest znak dla nas, jak słowa z książki „Szli święci przez Polskę”, która kiedyś wpadła mi w ręce. Kończyła się takim zdaniem: „Mogli oni – możesz i ty”.

Błogosławiony księże Jerzy, wiedziałeś jak nikt, że tajemnicą powołania jest dialog z Bogiem powołującym. Dialog nieustanny, bezwarunkowy i trudny, bez alternatyw. Wiedziałeś, że to nie jest umowa na okres próbny czy czas określony, lecz decyzja na zawsze i wszędzie.  „Jestem gotowy na wszystko” – powtarzałeś.

Twoje „wszystko” mówi dziś, że prawdziwe duszpasterzowanie to takie, które nigdy się nie kończy. A więc Twoja nieobecność jest ciągle trwającą i tylko trochę zmienioną Obecnością.

Bóg zapłać, że Jesteś.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Małgorzata Janiec

Małgorzata Janiec na Liturgia.pl

Teolog i dziennikarka. Na świecie obecna od ponad 30 lat. W szkole jako katechetka – 10 razy krócej. Na lekcjach pyta z pytającymi. Szuka z szukającymi. Wierzy z wierzącymi i wierzy w „niewierzących”. Modli się ze wszystkimi i za wszystkich. Do pracy ma pod górkę. A w pracy uczy siebie i innych, że do nieba idzie się zwyczajnie – pod górkę lub nie – po ziemi.