Nomen omen
No nie, niech pan nie mówi, że moje imię odmienia się jak rodzaj żeński! Tak powiedział jeden z dominikańskich nowicjuszy. Na szczęście, dodał dwie sekundy później, znaczenie ma całkowicie przeciwne, niekobiece.
A chodzi o imię patrona dzisiejszego dnia, apostoła Andrzeja. Imię jest greckie: Andreas, i rzeczywiście odmienia się według wzoru odmiany rzeczowników rodzaju żeńskiego. (Tak jak w polszczyźnie wojewoda czy starosta.) Ale samo imię pochodzi od rzeczownika aner*) – mężczyzna, mąż. Andrzej zatem to ktoś mężny, męski, odważny, dzielny.
Niestety, takich coraz mniej, zwłaszcza w internecie. Odwagi brakuje, żeby się przedstawić, podać swoje imię i nazwisko. Łatwiej schować się za pseudonimem, nickiem, czy jak tam to zwać. Można anonimowo działać, krytykować, napadać, oczerniać, mieszać z błotem, wyśmiewać… Interrete non erubescit, czy, jak kto woli, klawiatura i monitor są cierpliwe.
Męstwo nie jest w cenie. Kiedy chodziłem do szkoły, uczono nas, co to jest cywilna odwaga. Teraz pewnie nie uczą, bo po co być odważnym. Teraz trzeba być anonimowym, i wtedy odwaga nie jest potrzebna.
Na szczęście, są jeszcze prawdziwi Andrzeje.
A św. Andrzej na rubieżach Europy pilnuje: od Wschodu w Konstantynopolu i na Rusi, od Zachodu – w Szkocji.
*) Z tego samego rdzenia mamy też italskie słowo, oznaczające mężczyznę – nero.
Dostarczamy wartościowe treści?
Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.
Zobacz także
-
Liturgia w soczewce: II niedziela Wielkiego Postu,...
„Liturgia w soczewce” to nowa propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli... więcej
-
„Trzy sekrety. Rekolekcje dla małżeństw” – recenzja...
Autorzy „Trzech sekretów. Rekolekcji dla małżeństw”, Dana i Amber Dematte, zapraszają czytelnika, czy może trafniej... więcej
-
Liturgia i edukacja (część 3): reedukacja pragnienia...
Jesteśmy stworzeni dla adorowania Boga, nie zaś dla czczenia fałszywych bożków rasizmu, bigoterii, własnej “ważności”,... więcej
Marcin L. Morawski
Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.