O smutku Wniebowstąpienia

 Trwa zanim sobie pójdzie. Czy można go zrozumieć patrząc na uczniów, którzy „z wielką radością wrócili do Jeruzalem” (Łk 24. 52) po uniesieniu się Jezusa do nieba?

 
Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”. (Dz 1.9 – 11)
 
Dlaczego ta angelofania? Jakie zadanie w stosunku do wpatrujących się w niebo uczniów mają „dwaj mężowie w białych szatach”? Obwieszczają prawdę o powtórnym przyjściu Jezusa, ale także zadają pytanie dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Wygląda na głupie. Przecież wiadomo dlaczego patrzą w niebo. Aniołowie nie są chyba „niedoinformowani” i w odróżnieniu od ludzi nie paplą. Doskonale wiedzą, co się stało. Więc komu i czemu to pytanie służy?
 
Sądzę, że stan ducha uczniów jest taki, iż pilnie wymaga anielskiej ingerencji. Oto daleka analogia tego, co wydaje się mieć miejsce. Ktoś zgubił na spacerze w parku bezcenny dla siebie przedmiot. Szuka go, jest maksymalnie skupiony, ekstremalnie zaaferowany. Miotają nim sprzeczne uczucia: nadziei, że znajdzie i rozpaczy, że utracił na zawsze swój skarb. Zapomniał o bożym świecie. Przygodny nieznajomy dostrzega strapienie, chce pomóc. Co powie? Spyta: szuka pan czegoś? Przecież widzi, że tak. Nie potrzebuje pytać. To pytanie ma pomóc pytanemu dojść do siebie, ma pomóc mu chociaż odrobinę otrząsnąć się z tego, co przeżywa, nabrać dystansu do sprawy. Takiego rodzaju jest, myślę, anielskie pytanie po Wniebowstąpieniu.
 
W wewnętrznym klimacie uczniów obwieszczenie anielskie o powtórnym przyjściu Jezusa jest obietnicą, rozjaśnia smutek, którym muszą być napełnione ich serca. Dlaczego „muszą”? Ano, bo taki jest człowiek – istota, która ma ciało. Ono wyznacza w ludzkim świecie najmocniejszą i najbardziej podstawową formę bliskości zaczynającej się od wspólnoty matki i dziecka w jej łonie, po martwiejące dotknięcie bliskiego, który umiera. Tajemnicza obecność Zmartwychwstałego jest bliskością przedziwną, ale jest bliskością poprzez ciało. Przez te czterdzieści dni Jego obecność była ucieleśnioną obecnością. To się skończyło. Zakończenie tej formy bliskości nieodmiennie zasmuca człowieka, jakim jesteśmy i jakiego znamy.
 
Wielki temat: bliskość w miłości. Miłości, które dojrzewają, potrafią się wydarzać przy coraz większym dystansie. Miłości niedojrzałe dystans często niszczy. Istnieje oczywista radość z bliskości ukochanego człowieka, ale też pragnienie bliskości, domaganie się jej. To ostatnie często bywa ukrytą formą miłości do siebie, a wcale nie do osoby ukochanej. Bez niej będzie się przecież zgubionym, nieszczęśliwym i to się antycypująco wie, i to się czuje. Czyż nie taką miłością stała większość modlitw za Jana Pawła II w momencie jego śmierci? Chyba to czuł, gdy prosił: „pozwólcie mi odejść”.
 
Jezus zna człowieka, zna uczniów. Dlatego słyszą Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. (J 14.28b). Słyszą, że Duch wskaże im prawdę o Jezusowym odejściu. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat … o sprawiedliwości … – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie (patrz J 16. 8 – 10). Pozwolić na oddalenie się temu, kogo kochamy, by spełniła się centralna miłość jego życia. Matka, która połyka łzy, ukrywa je, gdy dziecko ją opuszcza, by pójść za swoją miłością. Na tym polega nasza sprawiedliwość wobec ukochanej osoby i w tym sensie nie bardzo potrafimy być sprawiedliwi. Stąd anielska pocieszająca uczniów obietnica, dlatego też Duch Prawdy zasadniczo musi o tej sprawiedliwości pouczyć, by smutek Wniebowstąpienia, niepewność po odejściu Jezusa mogła zamienić się w radość. To nauczanie trwa i chyba mało kiedy dokonuje się momentalnie.  

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".