O śpiewie nabożnym, część I

Śpiewający pełnym głosem kościół lub pobożne zgromadzenie w domu – widok dla wielu dziś rzadki, przez niektórych może nigdy nie spotkany. Tym bardziej gdy się uściśli, że chodzi o społeczność złożoną z przedstawicieli różnych pokoleń, a nawet taką w której – poprzez repertuar – jest miejsce dla pokoleń, które już odeszły. Taki śpiew istnieje. Można się z nim spotkać w społecznościach wiejskich. W nich bowiem zachował się, zwłaszcza w niektórych regionach Polski, żywy międzypokoleniowy przekaz kultury religijnej, której bez śpiewu nie sposób sobie wyobrazić.

Mowa nie tylko o śpiewie, posiadającym wiele swoistych, wartościowych cech lokalnych, tak pod względem repertuaru, jak sposobu śpiewania, jaki możemy spotkać na przykład na Kurpiach, na ziemi lubelskiej, zamojskiej, radomskiej, na Śląsku czy w innych regionach. Chodzi także o polski śpiew religijny w szerszym znaczeniu, który żyje wszędzie tam, gdzie modląca się społeczność – w kościołach, kaplicach czy w domach – ma zwyczaj wyrażania swej modlitwy śpiewem, łączącym różne pokolenia, nie tylko żyjące obecnie. Ten zwyczaj jest wciąż jeszcze dość powszechny i choć w miastach bywa mocno zatarty, nie jest w nich nieobecny1. Przedmiot artykułu pokrywa się z tym, co soborowa Konstytucja o Świętej Liturgii nazywa cantus popularis religiosus – „religijnym śpiewem ludu2 ”. Tytułowe określenie „śpiew nabożny”, które będzie powracać w toku naszych rozważań, jest ukłonem w stronę dawnego zwyczaju językowego, który może okazać się także dzisiaj pożyteczny i pomocny.

Celem niniejszego artykułu jest przyjrzenie się temu śpiewowi od strony jego wartości duchowej, z uwzględnieniem kontekstu, jakim są współczesne przemiany w kulturze. Aby tego dokonać najpierw sięgniemy po naświetlenie biblijne, następnie skupimy się na roli pobożności, zanalizujemy znaczenie „mocy” jako charakterystycznej cechy śpiewu tradycyjnego, przybliżymy układ treści w pieśniach religijnych, poświęcimy uwagę nauczaniu Kościoła o muzyce kościelnej, by na koniec odnieść to wszystko do współczesnych zjawisk w kulturze i pokusić się o wstępne wnioski.

Duch, który woła

Opowiadając o uzdrowieniu głuchoniemego, ewangelista Marek pisze, że Jezus „wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się! ” (Mk 7, 33–34)3. Spośród wielu szczegółów tego opisu łatwo może umknąć uwadze to, że Jezus „westchnął”. W oryginale odnajdujemy tu czasownik stenadzo, oznaczający ‘wzdychać ciężko’, ‘zawodzić’4. Wzięcie pod uwagę także innych miejsc w Nowym Testamencie, w których występuje ten wyraz, każe przypisać mu większe znaczenie niż to, jakie zdaje się posiadać na pierwszy rzut oka, także dla tematu tego artykułu. Tym samym słowem i jego pochodnymi posłużył się św. Paweł w swoim kluczowym tekście na temat modlitwy:

„Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha (systenadzei – ‘wzdycha wspólnie z’, ‘jęczy wspólnie z’) w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy (stenadzomen), oczekując «przybrania za synów» – odkupienia naszego ciała” (Rz 8, 22–23).

Jak podpowiada kontekst, mowa o tęsknocie stworzenia, które “z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych” i uwolnienia z “niewoli zepsucia” do “wolności chwały dzieci Bożych” (w. 19 i 21). Tęsknota stworzenia idzie w parze z naszą, w której obecny jest przez swoje dary Duch Święty. W obu przypadkach wyraz tej tęsknoty św. Paweł określił ją tym samym słowem5. Tak samo uczynił w dalszym ciągu wywodu, gdzie jeszcze dobitniej wskazuje na udział Ducha Świętego w naszym wołaniu:

“Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (stenagmois alaletois; Rz 8, 26)6.

Przekład Biblii Tynieckiej trochę zasłania w tym miejscu to, co zgodnie z oryginałem i Wulgatą przekazuje tłumaczenie ks. Jakuba Wujka: “sam Duch prosi za nami wzdychaniem niewymownym”. Obecny w oryginale rzeczownik “wzdychanie” (stenagmos) ma ten sam rdzeń co użyty w ewangelii i we wcześniejszych wersetach ósmego rozdziału czasownik stenadzo – ‘wzdychać’ i wywodzi się wprost od niego. Ostatni z przytoczonych wersetów przypisuje czynność określoną słowem stenadzo Duchowi Świętemu, ujmując ją jednoznacznie jako modlitwę. Określa też te westchnienia jako “niewymowne” czy, w innym tłumaczeniu, “nie dające się wyrazić słowami”.

Te z pozoru niezwiązane z tematem obserwacje prowadzą nas do uchwycenia roli muzyki w modlitwie. Słowo stenadzo i pokrewne wskazują bowiem na element niewyrażalny przy pomocy słów, który jednak jest w modlitwie obecny. Co więcej, znajduje się w niej na skutek działania Ducha Świętego. Otóż, gdy chcemy wyrazić stan naszego ducha inaczej niż przez mówienie, wśród dostępnych sposobów odnajdziemy czyny, milczenie i niewątpliwie także śpiew7. Ten ostatni wydaje się najbliższy znaczeniu stenadzo, do którego polskich odpowiedników należy także “zawodzić”.

Znamienne, że na dziesięć pojawień się w Nowym Testamencie słowa stenadzo i wszystkich pokrewnych, aż w ośmiu wypadkach8 dotyczy ono modlitwy. W dwóch pozostałych chodzi o uskarżanie się na bliźnich, nie skierowane do Boga i nie zalecane przez piszących9. Warto przypomnieć, że westchnienie Jezusa podczas uzdrawiania głuchoniemego było poprzedzone spojrzeniem ku niebu, co nadaje mu jednoznaczny kierunek i adres.

Dokładniejsze przyjrzenie się pozwala dostrzec pokrewieństwo stenadzo z przymiotnikiem stenos, oznaczającym ‘wąski’, ‘ciasny’. W tym świetle ‘wzdychać ciężko’, ‘zawodzić’ nabiera sensu przełamywania przez człowieka tego, co wąskie i ciasne, dotyczy zatem usiłowań przezwyciężenia sytuacji ucisku – prób wyłamania się i wyjścia z niego. Na tej podstawie możemy rozumieć, że Duch Święty, który “prosi za nami wzdychaniem niewymownym”, pomaga nam przeciwstawiać się wszystkiemu, co może się sprzeciwiać modlitwie i kontaktowi z Bogiem. Przy pomocy Ducha Świętego przezwyciężamy te przeszkody, zarówno zewnętrzne, jak wewnętrzne. Ta i wcześniejsze obserwacje pozwalają na traktowanie śpiewu jako sposobu umocnienia się przeciwko trudnościom w modlitwie, niezależnie jakiej byłyby natury. A to dlatego, że śpiew religijny, jaki zna chrześcijańska tradycja, w pełni odpowiada – choć go nie wyczerpuje – natchnionemu elementowi modlitwy, znajdującemu się poza słowami, a jednak wyrażanemu na zewnątrz, mobilizującemu do duchowych zmagań, na określenie którego ewangelista Marek i św. Paweł używają wyrazu stenadzo i pochodnych.

Ewangelie ukazują nam podobną modlitwę, także posługując się innymi słowami. Przykładem są dwaj niewidomi (Mt 9, 27), którzy szli za Jezusem i “wołali głośno”. Biblia Wujka za Wulgatą i oryginałem tłumaczy dosłownie “wołając i mówiąc” (kradzontes kai legontes). Także w tym przypadku mamy do czynienia z treścią zawartą w słowach (“Ulituj się nad nami, synu Dawida”) oraz elementem, który znajduje się poza słowami, wyrażonym przez czasownik “wołać”. Słowo to znajduje w Nowym Testamencie o wiele szersze zastosowanie, stąd jego kontekst znaczeniowy jest szerszy niż w przypadku stenadzo, lecz modlitwa śpiewem zdecydowanie mieści się w tym kontekście. Tym bardziej, że słowem kradzo (‘krzyczę’, ‘wołam’, ‘mówię głośno’) została także nazwana ściśle związana z modlitwą czynność Ducha Świętego, “który woła «Abba, Ojcze»” (Ga 4,6) i w którym my wołamy to samo (Rz 8,15).

Znajdujemy w Nowym Testamencie fragment mówiący wprost o śpiewie religijnym, przynoszący potwierdzenie jego pochodzenia od Ducha Świętego:

“Kiedy się razem zbieracie, ma każdy z was już to dar śpiewania hymnów (psalmon), już to łaskę nauczania albo objawiania rzeczy skrytych, lub dar języków, albo wyjaśniania: wszystko niech służy zbudowaniu” (1 Kor 14, 26).

Modlitwa śpiewem została tu wymieniona przez św. Pawła na równi z innymi darami Ducha Świętego: nauczaniem, objawianiem (prorokowaniem), mówieniem językami, tłumaczeniem10.

Istnieje więc, jak widzimy, szereg nowotestamentalnych ujęć modlitwy, wskazujących zgodnie na trzy cechy: 1° pochodzenie od Ducha Świętego, 2° zawieranie treści, nie mieszczących się w samych tylko słowach, lecz pomimo to 3° znajdujących dobitny zewnętrzny wyraz w “wołaniu”, “westchnieniu” (zawodzeniu) lub “hymnie” (psalmie), skierowanym do Boga. Śpiew można w tym kontekście rozumieć jako sposób na wyrażenie w modlitwie tego, co nie daje się wyrazić przy pomocy samych tylko słów, a jednocześnie domaga się wyrażenia, gdyż pochodzi od wstawiającego się za nami Ducha Świętego.

Duch Święty ożywia, a zarazem jednoczy. Zesłany na Apostołów i uczniów, tworzy wspólnotę Kościoła jako jeden żywy organizm. Stąd wszystko, co ma związek z natchnieniem przez Ducha Świętego, posiada aspekt wspólnotowy. Wspólny śpiew zgromadzonych na modlitwie jest jednym z przejawów i sposobów realizacji organicznej kościelnej jedności. Ta jedność wykracza poza jedną epokę, łącząc różne pokolenia. Śpiew nabożny to uzewnętrznia i przez to stanowi widzialną płaszczyznę jedności z tymi, którzy nas poprzedzili w drodze do Boga. Wspomnimy o tym poniżej, mówiąc o zwyczaju. Wynika z tego szereg postulatów praktycznych, którymi zajmiemy się w ostatniej części artykułu.

Nie każda znana nam dzisiaj forma śpiewu odpowiada takiemu jego rozumieniu, na jakie naprowadzają nas przywołane teksty biblijne. Śpiew nabożny, zachowany w żywej tradycji i do dzisiaj w Polsce praktykowany, harmonizuje z nimi bardzo dobrze. Wymienione wyżej trzy cechy modlitwy są w istotniej mierze charakterystycznymi cechami tego śpiewu. Konsekwencją pierwszej i najważniejszej z nich – pochodzenia od Ducha Świętego – jest ścisły związek śpiewu z miłością do Boga i pobożnością. Na te aspekty warto zwrócić uwagę, gdyż dzięki nim odsłania się najgłębsza istota śpiewu nabożnego.


1 W praktyce potwierdza się reguła, że śpiew istnieje wszędzie tam, gdzie ktoś o niego dba, zwłaszcza przez szereg lat. Z tej przyczyny można spotkać rozśpiewane parafie nawet w najbardziej “niemych” pod względem śpiewu metropoliach.

2 Dosłowne tłumaczenie popularis przez “ludowy” nasuwa w języku polskim mylące skojarzenia, związane z epoką PRL-u bądź z komercyjnymi wytworami spod znaku cepelii. Aby więc uniknąć wypaczenia pierwotnego sensu, popularis jako określenie śpiewu tłumaczymy najczęściej przydawkowo, odnosząc go wprost do ludu (populus): cantus popularis = śpiew ludu, co zapewne chcieli wyrazić Ojcowie Soborowi.

3 Cytaty z Pisma Świętego, jeśli nie zaznaczono inaczej, podawane są w przekładzie Biblii Tynieckiej (Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, oprac. zespół biblistów polskich, wyd. 5, wyd. Pallotinum, Poznań 2000).

4 Wszystkie znaczenia wyrazów greckich Nowego Testamentu podane są za: Remigiusz Popowski SDB, Wielki Słownik Grecko–Polski Nowego Testamentu, wyd. Oficyna Wydawnicza “Vocatio”, Warszawa 1995.

5 Z tą różnicą, że przejaw tęsknoty stworzenia wyraża czasownik z przedrostkiem syn- (systenadzo).

6 Tekst ten w podobnym kontekście przytacza Joseph Ratzinger w rozdziale “Muzyka i liturgia” swojej znanej książki “Duch liturgii”, wyd. Klub Książki Katolickiej, Poznań 2002, s. 134.

7 Por. na ten temat: Joseph Ratzinger, Nowa pieśń dla Pana, wyd. Znak, Kraków 1999, s. 159, 175 i 215.

8 stenadzo: Mk 7, 34; Rz 8, 23; 2 Kor 5, 2.4; anastenadzo: Mk 8, 12; systenadzo: Rz 8, 22; stenagmos: Dz 7, 34 (przetworzony cytat z Wj 2, 24), Rz 8, 26.

9 stenadzo: Hbr 13, 17, Jk 5, 9.

10 Zwraca na to uwagę Joseph Ratzinger, op. cit., s. 165. Por. tenże, Duch liturgii, s. 129.

 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Wojciech Gołaski OP

Wojciech Gołaski OP na Liturgia.pl

Dominikanin. Zainteresowany śpiewem kościelnym i teologią św. Tomasza z Akwinu. Współpracuje z dominikańskim Kolegium Filozoficzno-Teologicznym i Dominikańskim Studium Filozofii i Teologii w Krakowie. Wymieniany wśród przyjaciół Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego. Związany z międzynarodowym festiwalem muzyki dawnej „Pieśń naszych korzeni” w Jarosławiu. Zwalcza fałszywą tezę, jakoby był założycielem tego festiwalu, rozsiewaną przez faktycznych założycieli. Kiedyś krótko kantor klasztoru na Służewie w Warszawie i opiekun działającego tam wówczas nieformalnego bractwa śpiewaczego. Swego czasu opiekun serii koncertów muzyki dawnej „Gdy muzyka była...