O śpiewie nabożnym, część II

Jest modlić się czego

Działanie Ducha Świętego w człowieku owocuje uczynkami miłości, do których przynagla On tych, w których przebywa. Do uczynków tych należy także śpiew.

Istnieje naturalne powiązanie między miłością a śpiewem. Miłość ze swej natury jest skłonieniem się i wyjściem ku temu, co umiłowane[2]. Ze swojej natury zatem śpiew jest predysponowany do tego, aby być wyrazem miłości[6]. Tęsknota koresponduje z wymową stenadzo i stenagmos z Listu do Rzymian. Jest przejawem trzeźwej świadomości, że na tym świecie „jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana”[7] i że dopiero zmierzamy tam, gdzie będziemy Go oglądali twarzą w twarz. Nie bez powodu więc śpiew pobożny jest wyrazem zarówno radości, jak tęsknoty[10], jak i to, co się z niej rodzi. Tymczasem w Nowym Testamencie jest to cnota wysuwana na plan pierwszy[11]. Patrząc od strony śpiewu nabożnego, absurdem byłoby odrywanie go od jego gleby czyli pobożności. Pominięcie związku z nią czyni niemożliwym uchwycenie jego istoty.

„Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii”, podkreślając rozróżnienie między liturgią a aktami pobożności ludowej i akcentując właściwą hierarchię między nimi, potwierdza jednocześnie, że działanie Ducha Świętego jest źródłem modlitw także innych niż ściśle liturgiczne.: „(…) bez obecności Ducha Chrystusowego nie może istnieć prawdziwy kult liturgiczny ani też jakiekolwiek formy prawdziwej pobożności ludowej”[14]. Bez podstawowej motywacji, jaką jest potrzeba i chęć zwrócenia się do Boga, pieśni te nie byłyby w stanie przetrwać. Te same pieśni, śpiewane z innych pobudek nabierają już innej natury, choć nadal pozostają zjawiskiem cennym. z jednej strony, motywacja pobożnościowa wydaje się najbardziej krucha i niepewna. Wrażenie to wywołane jest w dużej mierze przez wspomniany „cień podejrzenia”, okrywający pobożność i pobożne praktyki. z drugiej strony, żadna inna motywacja nie jest w stanie dorównać religijnej pod względem siły i zasięgu. To pokazuje, że ilekroć dotykamy w człowieku potrzeby Boga, dotykamy jednego z najsilniejszych żywiołów, jakie istnieją w naturze ludzkiej, którego nie są w stanie powstrzymać nawet najbardziej „uczone” zaklęcia.

Cyprian Kamil Norwid w swoich „Częstochowskich wierszach” pisał:

Aż upadniesz kolanem,
Jakby drzewem złamanem,
I zanucisz: „O! Matko
Zbawiciela naszego,
Toć jest modlić się czego,
A modlim się tak rzadko!”[15]

Wraz z odkryciem, że „jest modlić się czego” – i to właśnie nie „rzadko”, lecz często – rodzi się pobożność, z niej zaś wypływają m.in. zwyczaje związane ze śpiewem. Wyrastanie z pobożności to jedna z głównych cech śpiewu religijnego, pozwalająca odróżnić go od innych zjawisk i stanowiąca o jego istocie i wartości.

Nie oznacza to, że śpiewać religijne pieśni mogą w sposób autentyczny tylko ci, którzy są zaawansowani w życiu duchowym. Motywem śpiewu może być nie tylko już posiadana pobożność, ale także chęć jej zdobycia lub umocnienia się w niej. Śpiewa się Bogu nie tylko dlatego, że się Go kocha, ale także po to, aby Go pokochać lub pokochać Go bardziej. Istotne jest to, że pobożność uznaje się za wartość, o którą warto się starać i w której warto się ćwiczyć[16].

Pochodzenie od Ducha Świętego i wynikanie z pobożności pociąga za sobą wiele ważkich konsekwencji, ale najważniejsza dotyczy samej istoty śpiewu nabożnego: Pieśń religijna (i w ogóle śpiew będący modlitwą) jest rzeczywistością duchową. Żyje wtedy, gdy jest śpiewana z intencją, właściwą dla uczynków religijnych[17]. z tego z kolei wynika, że najważniejszy proces, związany ze śpiewem, dokonuje się w duchu człowieka. Chociaż tekst i melodia są dla śpiewu nabożnego czymś niewątpliwie istotnym, nie w nich spoczywa główny punkt ciężkości. One są narzędziem, służącym przybliżaniu się do Tajemnic, które przekraczają ludzki język i środki wyrazu. Te Tajemnice i nasze przybliżanie się do nich – oto główny nurt nabożnego śpiewu. z tej przyczyny funkcjonowanie pieśni nigdy nie polegało na jej jednorazowym zaśpiewaniu, ale zawsze na powracaniu do niej. Podobnie, powtarzanie fragmentów zwrotek czy refrenów – w przypadku wielu pieśni zwyczaj żywy i powszechny – nie jest przykładem marnotrawstwa czasu, ale przejawem prawdy, że sedno tego, co się dzieje podczas śpiewu, nie znajduje się na powierzchni słów czy melodii, ale we wnętrzu człowieka, który – posługując się słowami i melodią – tylko stopniowo może przybliżać się do tego, co go przekracza[20]. Ten na pozór oczywisty fakt godny jest podkreślenia, gdyż w innych dziedzinach analogiczne rozróżnienia nie odgrywają równie istotnej roli. Dla melomanów nierzadko nie stanowi dużej różnicy, czy źródłem dźwięku są obecni tu i teraz muzycy, czy też wysokiej jakości sprzęt odtwarzający – a nieraz, dla swych walorów, preferowany jest sprzęt.

Z analogicznych powodów, „prezentacje” śpiewów religijnych (np. w postaci koncertu), choć cenne, nie należą do głównego nurtu śpiewu nabożnego jako wyrazu pobożności, będącego częścią domeny publicznej. Wprawdzie granica między tym, co jest kontaktem z Bogiem, a tym, co nim nie jest, jest niewidzialna, tym niemniej jest ona realna. Nie ma więc powodów, aby ją dodatkowo zacierać, tam gdzie potrzebny jest jej publiczny wyraz. Gdy więc dana społeczność zwraca się wspólnie do Boga, nie powinno się tworzyć pozorów, jakoby chodziło o coś innego (na przykład o prezentację śpiewu), gdyż byłoby to publicznym zapieraniem się własnej pobożności. Gdy zaś celem jest zaprezentowanie śpiewu – także takiego, który w innych, zwyczajnych dla siebie warunkach, jest modlitwą – pobożność, jeśli jest wówczas obecna, to na polu prywatnym, nie publicznym, z natury samego przedsięwzięcia[21]. Dlatego, choć mają miejsce prezentacje śpiewów religijnych, nie ma wątpliwości, że należą one do dziedziny innej niż ta, którą zwykło się nazywać w ścisłym sensie śpiewem nabożnym[22].


[1] Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologii, cz. Prima, kw. 16, art. 1; kw. 27, art. 4 i kw. 82, art. 3.

[2] Przy wzięciu pod uwagę zastrzeżenień wypowiedzianych w punkcie trzecim, gdzie mowa jest o mocy śpiewu.

[3] Por. J. Ratzinger: „Śpiew Kościoła wynika więc ostatecznie z miłości. To miłość rodzi śpiew. Cantare amantis est – mówi św. Augustyn – śpiewanie to sprawa miłości. (¼) Duch Święty jest miłością i to On powoduje śpiew. Jest On Duchem Chrystusa, pociąga nas ku miłości do Chrystusa i tak prowadzi nas do Ojca”, Duch liturgii, s. 128.

[4] Por. pierwsze punkty rozdziałów o muzyce i sztukach plastycznych (112 i 122)Konstytucji o Świętej Liturgii II Soboru Watykańskiego.

[5] Św. Tomasz z Akwinu, op. cit., cz. Prima secundae, kw. 25, art. 2.

[6] „Radujcie się zawsze w Panu, jeszcze raz powtarzam, radujcie się”, Flp 4, 4; „Jest ktoś radośnie usposobiony? Niech śpiewa hymny! ”, Jk 5, 13. Por. 1 P 1, 6: „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń”.

[7] 2 Kor 5, 6

[8] Przejawem elementu tęsknoty w naszej obyczajowości religijnej jest wyraźne ożywanie zwyczajów i praktyk śpiewaczych w okresie Wielkiego Postu. Udokumentowaniem radości jest chociażby liczba i popularność kolęd. Por także to, co pisze na ten temat J. Ratzinger: Muzyka „wyrasta z miłości, która jest odpowiedzią na miłość Boga wcieloną w Chrystusie, na miłość, która dla nas weszła w śmierć. Ponieważ po zmartwychwstaniu Krzyż nie staje się bynajmniej przeszłością, miłość ta naznaczona jest także bólem z powodu ukrycia Boga, wołaniem z głębi niedoli – Kyrie eleison, nadzieją i prośbą; ponieważ zawsze jednak może ona poprzez antycypację doświadczyć Zmartwychwstania jako prawdy, cechuje ją także radość bycia kochaną (¼), Duch liturgii, s. 134.

[9] Św. Tomasz z Akwinu, Suma Teologii, cz. Secunda secundae, kw. 82, art. 1 i 3. Na określenie pobożności biblijna greka używa najczęściej terminu eusebeia, co Wulgata tłumaczy prawie zawsze jako pietas. Ponieważ św. Tomasz rezerwuje dla pietas inne szczegółowe znaczenie, w jego terminologii sens biblijnej pietas przejęła devotio.

[10] Zob. 1 Tm 6, 6.

[11] Por. fragmenty Nowego Testamentu mówiące o pobożności, m.in.: Dz 10, 2; 1 Tm 2, 2; 3, 16; 4, 7–8; 6, 3–6.11; 2 Tm 3, 5; Tt 1, 1; 2, 11–12; 2 P 1, 3–8; 2, 9. „Pozostawił wszystkim niezwykłe świadectwo pobożności” – głosi w ostatnim zdaniu życiorys Jana Pawła II (tzw. rogito), złożony w jego trumnie.

[12] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii. Zasady i wskazania, wyd. Pallotinum, Poznań 2003, s. 65. Por. także: „Pierwotne formy pobożności ludowej stanowią także owoc działania Ducha Świętego i wyraz pobożności Kościoła, gdyś sprawowane są przez wiernych żyjących w jedności z nim, w przynależności do jego wiary i w przestrzeganiu jego dyscypliny kultycznej. Wiele z tych form zostało ponadto wyraźnie zatwierdzonych i zaleconych przez sam Kościół.”, tamże, s. 68.

[13] „Pobożność ludowa, stanowiąca « prawdziwy skarb ludu Bożego », « nosi w sobie jakiś głód Boga, jaki jedynie ludzie prości i ubodzy duchem mogą odczuwać; udziela ludziom mocy do poświęcania się i ofiarności aż do heroizmu, gdy chodzi o wyznawanie wiary. Daje wyostrzony zmysł pojmowania niewymownych przymiotów Boga: ojcostwa, opatrzności, obecności stałej i dobroczynnej miłości. Rodzi w wewnętrznym człowieku takie sprawności, jakie gdzie indziej rzadko w takim stopniu można spotkać: cierpliwość, świadomość niesienia krzyża w codziennym życiu, wyrzeczenie się, życzliwość dla innych, szacunek »”. Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, op. cit., s. 18 (obszerny cytat wewnątrz pochodzi z Adhortacji Apostolskiej Pawła VI Evangelii nuntiandi nr 48). Por. także Katechizm Kościoła Katolickiego, nry 1674–1676 i 1679.

[14] Tzw. „Śpiewnik pelpliński” opracowany przez ks. Szczepana Kellera i wydany w Pelplinie w r. 1868 i 1871, na początku tego wieku zaś dwukrotnie przedrukowany w Stanach Zjednoczonych, z którego do dziś korzystają m.in. śpiewacy na Kurpiach, zawiera 1102 pieśni, okolicznościowe i na wszystkie okresy roku kościelnego.

[15] Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. 1 Wiersze, część pierwsza, wyd. PIW, [Warszawa] 1971, s. 149.

[16] Por. 1 Tm 4, 7.

[17] Znaczenie intencji dla wartości uczynku zob. Katechizm Kościoła Katolickiego, punkty 1752–1753.

[18] Z tego powodu oparte na nieporozumieniu i szkodliwe wydają się regulacje prawne niższego stopnia, usuwające pieśni pasyjne z liturgii pierwszych tygodni Wielkiego Postu i umieszczające je jedynie w ostatnich dwóch tygodni tego okresu (tempus passionis; zob. oficjalny Śpiewnik liturgiczny, wyd. TN KUL, Lublin 1991). Praktycznie uniemożliwia to powrót tej samej pieśni w czasie Wielkiego Postu. Tymczasem zgłębianie tajemnic Męki Pańskiej dokonuje się stopniowo, a nie skokowo. Dlatego śpiewano te pieśni wielokrotnie, wiedząc że dopiero dłuższy czas obcowania z nimi sprawia, że serce człowieka napełnia się tym, o czym one mówią. Temu służył cały okres Wielkiego Postu. Taki też był i jest niepamiętny polski zwyczaj (por. przypis następny). Zarazem, takie funkcjonowanie pieśni jest przejawem ich duchowej, a nie tylko materialnej natury. Dlatego nietrafne są takie dotyczące ich kwalifikacje i regulacje, które kierują się głównie materialnymi, zewnętrznymi kryteriami. Kwestia ta zasługuje na dokładniejsze wyświetlenie i omówienie.

[19] Por. KPK, kan. 27: „zwyczaj jest najlepszą interpretacją ustaw” i kan. 28: „¼ustawa nie odwołuje zwyczajów stuletnich lub niepamiętnych, ani też ustawa powszechna nie odwołuje zwyczajów partykularnych” (kanon zaznacza, że chodzi o zwyczaj „czy to przeciwny prawu, czy obok niego”, praeter legem).

[20] Bezpośrednia transmisja dźwięku (i obrazu) na odległość może odegrać jakąś rolę w tworzeniu wspólnoty osób modlących się, lecz jest to rola pomocnicza. Polem doświadczeń w tym zakresie są transmisje wydarzeń religijnych w środkach masowego przekazu.

[21] W każdej sytuacji potrzeba rozwagi, aby tego co święte nie zdegradować przez wykorzystanie instrumentalne do celów innych niż uświęcenie – ani wprost, ani pośrednio, używając jako ludzki środek nacisku na tych, którzy nie wyznają wiary.

[22] Sprawy tej dotyczy odrębna dyskusja na temat publicznych prezentacji muzyki liturgicznej (np. chorału gregoriańskiego), które przybierają formę koncertu. Niektóre okoliczności zdają się być uzasadnieniem takich przedsięwzięć (przychodzą na myśl śpiewy bizantyńskie, wykonane przez greckiego mnicha o. Spirydona podczas Festiwalu Muzyki Dawnej w Jarosławiu w r. 2002). Tym niemniej trudno się oprzeć wrażeniu, że wydarzenia takie z natury rzeczy mają charakter wyjątku. Omówienie w dalszym ciągu artykułu wzajemnych relacji śpiewu nabożnego i zjawisk we współczesnej kulturze szerzej naświetli przyczyny dzisiejszych kłopotów ze współistnieniem sfery religijnej i świeckiej.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Wojciech Gołaski OP

Wojciech Gołaski OP na Liturgia.pl

Dominikanin. Zainteresowany śpiewem kościelnym i teologią św. Tomasza z Akwinu. Współpracuje z dominikańskim Kolegium Filozoficzno-Teologicznym i Dominikańskim Studium Filozofii i Teologii w Krakowie. Wymieniany wśród przyjaciół Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego. Związany z międzynarodowym festiwalem muzyki dawnej „Pieśń naszych korzeni” w Jarosławiu. Zwalcza fałszywą tezę, jakoby był założycielem tego festiwalu, rozsiewaną przez faktycznych założycieli. Kiedyś krótko kantor klasztoru na Służewie w Warszawie i opiekun działającego tam wówczas nieformalnego bractwa śpiewaczego. Swego czasu opiekun serii koncertów muzyki dawnej „Gdy muzyka była...