O stosunku do historii na marginesie debaty o Żołnierzach Wyklętych

To jest wpis na marginesie debaty o Żołnierzach Wyklętych, zorganizowanej przez tygodnik „Do Rzeczy” w miniony poniedziałek w lokalu „Ciechan na Foksal” w Warszawie, na której to debacie miałem przyjemność być.

Debatę prowadził red. Paweł Lisicki, naczelny „Do Rzeczy”, panelistami byli: Sławomir Cenckiewicz, Rafał Ziemkiewicz i Piotr Zychowicz. Mój wpis nie jest relacją z debaty. Jak ktoś chce, może tutaj obejrzeć i odsłuchać całość:

a średnio rzetelne streszczenie debaty można z kolei przeczytać tutaj:

http://blog.wirtualnemedia.pl/elig/post/romantycy-czy-realisci-debata-o-zolnierzach-wykletych (w postscriptum na końcu wpisu dopowiem na temat wątku żydowskiego, bo tu akurat jest to zrelacjonowane trochę karykaturalnie, a temat jest delikatny)

Podobnie jak przywołana wyżej blogerka, chciałem podkreślić frekwencję na tej debacie, która zaskoczyła samych organizatorów. Na przygotowanej sali w podziemiach lokalu było kilkadziesiąt miejsc, a ja bym orientacyjnie oszacował ilość ludzi na ok. 200. Przyszedłem krótko po 18.30 (debata zaczynała się o 19) i musiałem utknąć zaraz za drzwiami wejściowymi do dolnej sali, w miejscu w którym nic nie było widać (dolne pomieszczenie jest w kształcie litery L i stół przy którym siedzieli paneliści był za załomem). Jedna z organizatorek mówiła już przy wejściu do lokalu: „Proszę nie schodzić na dół, bo sala już pełna i nic państwo nie będą widzieć”. Uznałem, że nie po to zmieniałem swoje plany i wybrałem się ze Skórca k. Siedlec do Lublina drogą okrężną przez Warszawę, żeby tak łatwo się teraz poddać. Podobnie uznała zdecydowana większość wchodzących, tylko niektórzy mówili: „Będzie na pewno nagrywane, obejrzę w internecie” i odchodzili, siłą rzeczy odeszli też ci co przyszli przed samą 19 i już nie byli w stanie wcisnąć się do dolnej sali, a za drzwiami na schodach nie było już nic słychać. Stać w ścisku przez parę godzin i słuchać dyskutantów, których się nie widzi (a momentami słabo słyszy, stąd parę razy w relacji z youtube’a słychać wołania z głębi sali: „Głośniej!”) można tylko pod warunkiem, że jest się bardzo zainteresowanym przedmiotem dyskusji i traktuje się go poważnie. Co więcej, mimo że na relacji z youtube’a tego nie widać, większość obecnych stanowili ludzie młodzi, 20-30 latkowie. Dało mi to do myślenia.

Uprzytomniłem sobie jaka zmiana nastąpiła w ciągu ostatniego ćwierćwiecza gdy chodzi o stosunek do historii własnego kraju. Obecnie w 2016 r. oczywista jest porażka dominującej na początku lat 90-tych narracji typu „historia jest nieważna, nie grzebmy się w przeszłości, wybierzmy przyszłość”. Jasno widać też ideową klęskę niektórych potężnych mediów (tytułów nie wymieniam, ale chyba jest jasne które mam na myśli) konsekwentnie od lat wpajających Polakom poczucie wstydu z powodu własnej historii, zarówno gdy chodzi o Rzeczpospolitą szlachecką jak też o tradycję powstańczą, o II RP, a potem o tradycję AK-owską i oczywiście powojenne podziemie antykomunistyczne. Wg dominującej narracji tradycja polska na każdym z tych etapów jest siedliskiem wyłącznie najgorszych upiorów zaściankowości, nacjonalizmu, ksenofobii i antysemityzmu. Owa pedagogia wstydu jest częścią swoistej „pracy misyjnej”, mającej doprowadzić do uformowania nowego światłego mieszkańca „tego kraju”, odciętego od własnej przeszłości i mającego, posługując się słowami Moniki Olejnik, „poglądy normalne, europejskie”. Tymczasem wielu z tych co przyszli na świat w latach 90-tych wcale nie ma ochoty dać się sformatować na obojętnego wobec własnych korzeni „światłego Europejczyka”, a jakby tego było mało, wbrew mediom dotychczasowego głównego nurtu odkrywa jako swoich bohaterów „Inkę”, „Roja”, „Ognia”, „Łupaszkę” i in. Uprawiające pedagogię wstydu media reagują dzisiaj na to próbą zohydzania Żołnierzy Wyklętych jako bandziorów (nie uznając z kolei za takowych ówczesnych katów z UB), co jasno pokazuje, że są w głębokiej defensywie i mogą tylko nerwowo reagować na tematy, które do dyskursu publicznego wprowadził kto inny. W istocie spór o pamięć historyczną został faktycznie wygrany przez, umownie nazywając, stronę prawicową czy konserwatywną. Bardzo interesujący jest tu ostatni wątek debaty (w relacji z youtube’a od 1:29:40 filmu do końca) na temat tego jak i skąd narodził się fenomen tak mocnego zaistnienia Żołnierzy Wyklętych w zbiorowej pamięci współczesnych Polaków. Każdy z panelistów szukał jakiejś swojej odpowiedzi na to pytanie, ale wszyscy byli zgodni, że dokonało się to całkowicie oddolnie, a wsparcie instytucji państwowych przyszło dopiero potem. Ziemkiewicz mówiąc o środowiskach i osobach zasłużonych dla przywrócenia pamięci wymienił Ligę Republikańską i Zbigniewa Herberta, a Cenckiewicz dodał, że pośrednio przyczyniło się do tego zawłaszczenie pamięci o Sierpniu’80 i pierwszej „Solidarności” przez establishment III RP (nad czym zresztą bardzo ubolewa), co zmusiło do szukania gdzie indziej symbolu antykomunizmu i walki o wolność. To wszystko jednak samo w sobie by nie wystarczyło. Zychowicz z kolei podkreślił, że przykład Wyklętych, ludzi gotowych ryzykować wszystko i oddać życie za to w co wierzą, jest w zrozumiały sposób imponujący i atrakcyjny dla ludzi młodych.

 

Ta zmiana mentalności jest zresztą chyba znacznie szerszym zjawiskiem, dotyczy także mojej „działki”, czyli historii liturgii, na którą wśród tzw. zwykłych wiernych też istnieje dziś o wiele większy popyt niż miało to miejsce 20-25 lat temu. Przykład bieżący. W ostatnich tygodniach skontaktowała się ze mną grupa działająca w ramach lubelskiego duszpasterstwa OO. Dominikanów, zapraszając mnie na spotkanie tematyczne o historii Mszy świętej, temat został zgłoszony „oddolnie”, pomysł nie wyszedł ode mnie ani też od duszpasterzy (umówiliśmy się na drugą połowę kwietnia).

Na pewno częścią tego zjawiska jest także renesans liturgii „trydenckiej”, gdyż cały czas nowe osoby wchodzą w kontakt z tradycyjną liturgią i wciąż nowi seminarzyści i młodzi księża wyrażają nią zainteresowanie. A dzieje się to również całkowicie oddolnie, przy obojętnej lub niechętnej postawie większości hierarchii oraz duszpasterzy średniego i starszego pokolenia.

Kiedy bodajże w 1996 r. planowałem w ramach swoich artykulików w „Oremus” napisać cykl tekstów o historii Mszy świętej, zaoponowała Redakcja, sugerując żebym pisał o czym innym a historię odłożył na inny czas. Napisałem więc inny cykl, ale historii nie odpuściłem. Chyba po roku znów zasugerowałem podjęcie cyklu historycznego i Redakcja już się nie opierała. W pierwszym tekście napisałem coś w rodzaju apologii tematu historycznego, pisząc że podjęcie tego jest bardzo potrzebne, pomimo że żyjemy w czasach niechęci wobec zajmowania się historią. Takie zdanie wtedy było jak najbardziej adekwatne. W 2006 r. trzy „Oremusowe” cykle o Mszy świętej ukazały się w formie książkowej jako „Msza święta. Liturgiczne ABC”. W ogólnym wstępie do całości nie pisałem już tamtej apologii cyklu historycznego, po namyśle zachowałem jednak zdanie: „Żyjemy w czasach, w których panuje raczej niechęć do zajmowania się historią”. Popełniłem błąd, gdyż w 2006 r. zdanie to było już nieaktualne. W późniejszych latach Wydawnictwo dwa razy wznowiło moją książkę, nie uprzedzając mnie o tym. Ostatnie wznowienie miało miejsce w 2013 r. i w ciągu 7 lat od pierwszego wydania zacytowane zdanie zdezaktualizowało się jeszcze bardziej. Gdybym wiedział o zamiarze tego wznowienia, dokonałbym w książce pewnych drobnych zmian a  we wstępie na pewno bym przeredagował passus wprowadzający do cyklu historycznego. Napisałbym, że żyjemy w czasach wzmożonego zainteresowania historią, więc tym bardziej należy pisać o historii Mszy świętej.

 

Zapowiedziane postscriptum. Jednym z tematów debaty była bolesna sprawa zbrodni popełnionych przez niektórych Żołnierzy Wyklętych. Paneliści byli zdania, że tych spraw nie wolno zamiatać pod dywan, ale należy mówić o nich we właściwych proporcjach. Zychowicz apelował, by nie tworzyć cukierkowej legendy Żołnierzy Wyklętych jako jakichś aniołków. Cenckiewicz zwrócił m.in. uwagę na działalność redakcji pisma „Zagłada Żydów” (wydawanego przez Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN), prowadzącej systematyczną kwerendę archiwalną w poszukiwaniu przypadków zabijania Żydów przez podziemie antykomunistyczne, więc trzeba być gotowym skonfrontować się z tymi faktami. Dalej Cenckiewicz powiedział, że jego kolega historyk badający działalność oddziału „Ognia” natknął się na przypadek zamordowania trzech Żydów przez „ogniowców” tylko z powodu że byli Żydami. Kolega zapytał Cenckiewicza co ma z tym zrobić, na co on mu doradził: „No jak to co masz zrobić? Masz to opublikować”, na co kolega: „Ale jak ja mam to zrobić?”, mając na myśli to że strona „patriotyczna” nie zaakceptuje takiej narracji. Jak dodał Cenckiewicz, właśnie strona „patriotyczna” ma obowiązek pisać również o tym, aby nie oddać pola tym którzy tego typu haniebne fakty uogólnią i przedstawią Wyklętych jako morderców, których głównym zajęciem było  mordowanie Żydów i pacyfikowanie białoruskich wiosek. Z kolei w swojej wypowiedzi Ziemkiewicz stwierdził, że w latach stalinowskich trudno było walczyć z UB nie zabijając ani jednego Żyda, kwestia w całościowym widzeniu sytuacji. Bo również np. obrońców Westerplatte można przedstawić jako ludobójców mordujących niemieckich cywilów, ponieważ w szturmach na Westerplatte uczestniczyli członkowie gdańskiego Freikorpsu (czyli faktyczni cywile) i sporo ich zginęło. Jak spuentował Ziemkiewicz, trzeba mówić prawdę nie bojąc się niczego, bo historia Żołnierzy Wyklętych jest wystarczająco piękna i chwalebna taka jaka jest, bez żadnego upiększania. Cały ten wątek debaty jest od 42:05 do 1:06:35 relacji na youtube.

Jeszcze dodam, że po zakończonej debacie paneliści zostali na sali, ludzie podchodzili żeby porozmawiać z nimi w kuluarach lub poprosić o podpis na książkach. Ja też zabawiłem się w łowcę autografów i podszedłem do Cenckiewicza z książką „Wałęsa. Człowiek z teczki” a do Ziemkiewicza z książką „Pycha i upadek”. Żałuję tylko, że zapomniałem podziękować Cenckiewiczowi za jego monumentalną książkę „Anna Solidarność” o Annie Walentynowicz. Przeczytałem ją z wielkim zainteresowaniem i przejęciem w zeszłym roku. Kiedyś na jednym spotkaniu autorskim Cenckiewicz zapytany o to z którą z osób o których pisał najbardziej się utożsamia i która mu jest najbliższa, odpowiedział bez wahania, że tą osobą jest Anna Walentynowicz. Zresztą tytuł książki „Anna Solidarność” jest jak najbardziej adekwatny i w zbiorowej pamięci Polaków to właśnie ta osoba powinna pozostać jako symbol Sierpnia’80 i pierwszej „Solidarności”. Może z biegiem czasu tak się stanie.

 

Jeszcze postscriptum nr 2. Niedawno pewien nie znany mi osobiście czytelnik mego bloga napisał mi w mailu podziękowanie za cykl wpisów o Sakramentarzu tynieckim, dodając że to była dla niego „pasjonująca lektura” (znów „oddolna” pasja do historii!). Śpieszę zapewnić, że o Tinecense nie zapomniałem ani na moment. Przez ostatni miesiąc robiłem analizę porównawczą Sakramentarza tynieckiego i Mszału Rzymskiego, skończyłem ją dziś rano. Mam z tego porobione bardzo obszerne notatki, teraz przygotuję z tego, jak przypuszczam, pięć wpisów i wtedy zacznę je sukcesywnie zamieszczać.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Maciej Zachara MIC

Maciej Zachara MIC na Liturgia.pl

Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie....