OK(a) sieci

Czytając ostatnie dyskusje i opisy dyskusji na blogach, zacząłem się zastanawiać: ile wiedzy ich uczestnicy czerpią z internetu?

I na ile ta wiedza jest rzetelna? Skąd wiadomo, że artykuł w sieci, może nawet opatrzony licznymi przypisami, jest godzien zaufania? Czy zależy to od autora – jeśli jest (u)znanym uczonym, pracownikiem uniwersytetu czy jakiegoś naukowego instytutu, możemy być pewni, że nie zmyśla, i że naprawdę miał dostęp do pozycji, które cytuje? Czy od strony – jeśli to strona jakiejś naukowej organizacji czy periodyku (chociaż do tych ostatnich dostęp jest często płatny).

W tej chwili właściwie do wszystkiego podaje się linki. Jest to niewątpliwie wygodne, ale na ile wiarygodne? Ile mamy krytycyzmu, korzystając z wiedzy ukrytej w sieci? Czy ta sieć nie staje się czasami workiem, w którym kupujemy kota?
 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.