Pasterki w Iraku, Francji, Lwowie i w Jełowej

Irak wśród prześladowań, bez Pasterki

Większość irackich chrześcijan poukrywała się na czas świąt w swoich domach. Nie było pasterek, prezentów ani dekoracji. Powodem były groźby ze strony tzw. Islamskiego Państwa Irackiego, które zapowiedziało na Boże Narodzenie kolejną rzeź chrześcijan.

Przypomnijmy, że właśnie to ugrupowanie dokonało 31 października zamachu na syrokatolicki kościół w Bagdadzie, a następnie przeprowadziło serię ataków na chrześcijańskie domy. W sumie zginęło ponad 50 wyznawców Chrystusa. Co ciekawe, na świąteczną Mszę odważyli się właśnie bagdadzcy syrokatolicy. Towarzyszącym im dziennikarzom udało się jeszcze odnaleźć na ścianach świątyni plamy krwi, a nawet małe skrawki ludzkiego ciała. „Paradoksalnie ten atak umocnił naszą wolę, by nie opuszczać tej świątyni, skoro przeszła ona przez chrzest męczeństwa” – powiedział jeden z 300 wiernych, którzy wzięli udział w bożonarodzeniowej liturgii. Sprawował ją abp Matti Shaba Matouka. Przed ołtarzem rozstawiono zdjęcia 46 ofiar zamachu. „Bez względu na to, jak silna byłaby ta burza, miłość nas ocali” – mówił w homilii arcybiskup.

Spokojne święta mają jedynie chrześcijanie w Kurdystanie. Tam zamachy zdarzają się bardzo rzadko. Pasterki i świąteczne Msze odprawiano zatem normalnie. Z tą tylko różnicą, że większość uczestniczących w nich wiernych to chrześcijanie, którzy uciekli z innych rejonów Iraku, przede wszystkim z Bagdadu.

Francja: pasterka na podparyskim lotnisku

O północy z 24 na 25 grudnia w jednej z hal lotniska Roissy-Charles-de-Gaulle, gdzie z powodu śniegu i mrozu odwołano wczoraj 400 lotów, katolicki kapłan odprawił dla podróżnych pasterkę. Była to forma stworzenia zrozpaczonym turystom choćby namiastki świątecznej atmosfery, z wigilijnym posiłkiem i prezentami dla najmłodszych. Lotnisko to jest jednym z wielu portów lotniczych w Europie, gdzie złe warunki atmosferyczne uniemożliwiają start i lądowanie samolotów. Zła pogoda to przede wszystkim duże opady śniegu i mróz, które sprawiają, że samoloty nie mogą latać.

Ukraina: bożonarodzeniowa Msza św. w katedrze lwowskiej

Nie przestając kontemplować i wielbić Jezusa, trzeba nam wyjąć Dziecię z kołyski naszego serca i wyruszyć z Nim w pielgrzymce przez ten świat – wezwał abp Mieczysław Mokrzycki w uroczystość Bożego Narodzenia podczas Mszy św. w bazylice metropolitalnej we Lwowie. – Takie jest dzisiaj nasze posłanie: abyśmy ukazali światu Jezusa nie jako pamiątkę przeszłości, ale jako Rzeczywistość powtarzającą się każdego dnia na nowo – tłumaczył metropolita lwowski obrządku łacińskiego. Do Niego bowiem "należy nie tylko wczoraj, ale także nasze dzisiaj i zawsze".

– Trzeba nam więc wziąć Dziecię w ramiona i podnieść je bardzo wysoko, aby każdy mógł Je zobaczyć i głęboko doświadczyć tajemnicy Boga, który w Jezusie Chrystusie wszedł w naszą historię. Nasze przyjęcie Słowa Wcielonego – bycie dziećmi Bożymi – musi stać się widoczne i jednoznaczne, żeby inni rozpoznali nasze życie jako egzystencję rzeczywiście ukształtowaną na wzór Zbawiciela, żeby można było nas odczytać jako ikonę Słowa Wcielonego, żebyśmy byli żywym sakramentem miłości Boga, który przychodząc do swojej własności chce zamieszkać między ludźmi i być światłem, którego żadne ciemności już nie ogarną – apelował abp Mokrzycki. 

Po sumie odbył się koncert kolęd polskich u wykonaniu chóru katedralnego im. Jana Pawła II. W tym roku przed Bożym Narodzeniem została ustawiona wielka szopka przed lwowskim ratuszem, a pod katedrą łacińską można usłyszeć melodie kolęd u wykonaniu muzyków ulicznych.

Jełowa: Msza św. z biskupem w sali gimnastycznej

Kościół św. Bartłomieja w Jełowej pod Opolem uległ w połowie grudnia pożarowi. Mszę św. bożonarodzeniową bp Andrzej Czaja sprawował dla parafian w sali gimnastycznej. W świątecznym kazaniu biskup opolski mówił o tym, że przez wieki na różne sposoby Bóg chciał zakomunikować człowiekowi, że zależy mu na nim. Człowiek jednak żył po swojemu i pełen niewiary. W końcu Bóg przemówił słowem, którym był Jezus. Wskazując na tajemnicę ubogiego żłóbka, bp Czaja nawiązał także do książki kard. Ratzingera "Wprowadzenie w Chrześcijaństwo". Przypomniał słowa obecnego papieża o tym, że największym zgorszeniem chrześcijaństwa jest Jezus Chrystus. – "Bóg w pieluchach? – absurd. Bóg na krzyżu? – pomyłka. Rozum się buntuje!" – mówił.

Porównał ludzi współczesnych do pasterzy, którym trudno było uwierzyć, że to Dziecko, które zobaczyli, jest Bogiem. Przypomniał jednocześnie anioła, który uprzedził ich, by nie oczekiwali chwały i splendoru – "Znajdziecie niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie". W kazaniu nie zabrakło także odniesienia do pożaru kościoła. Biskup powiedział, że ta tragedia to znak, przypomnienie sytuacji z Betlejem, że Bóg może nie znaleźć dla siebie miejsca na świecie. "Świątynia, w której teraz nie może przebywać Bóg jest dla was znakiem, że to wy macie Go przyjąć" – dodał.

Kościół pw. Św. Bartłomieja w Jełowej stanął w płomieniach 16 grudnia na skutek zwarcia instalacji elektrycznej. Całkowitemu spaleniu uległ dach kościoła oraz zakrystia. Zniszczeniu uległ także strop. Szczęśliwie od pożogi zachowały się organy, które w styczniu tego roku oddano do użytku, ołtarz i zabytkowe figury. W odbudowę zniszczonej świątyni żywo zaangażowała się cała parafia.

KAI/mw

Zobacz także