Perspektywa nadziei

Uroczystość Wszystkich Świętych, lit. słowa: Ap 7,2–4.9–14; 1 J 3,1–3; Mt 5,1–12a

Uroczystość Wszystkich Świętych! Zazwyczaj myśląc o tym święcie, kojarzymy je z cmentarzem i grobami. Wydaje się, jak gdyby następny dzień: tak zwany „Dzień Zaduszny”, czyli wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, nałożył się na tę uroczystość i ją przykrył. A przecież to święto jest o wiele donośniejsze i wcale nie musi się wiązać z myślą o grobach. Gdyby było przeżywane w innym czasie, np. miesiąc wcześniej lub później, to nikt by go nie kojarzył z cmentarzem. Weźmy na przykład święto czy wspomnienie dowolnego świętego, choćby naszych tynieckich patronów: śś. Piotra i Pawła, które obchodzimy 29 czerwca. Chociaż jest to wspomnienie ich męczeńskiej śmierci, wcale nie kojarzymy tej uroczystości z cmentarzem! To samo odnosi się do Wszystkich Świętych.

Niemniej Kościół tak ułożył kalendarz liturgiczny, że 1 listopada obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych, a następnego dnia – 2 listopada. Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. Dlaczego? I dlaczego właśnie w tym porządku?!

Odpowiedź jest prosta: dlatego, by mieć właściwą perspektywę patrzenia, powiedzmy konkretnie: aby mieć właściwe spojrzenie na śmierć. W naturalny sposób śmierć budzi w nas smutek, lęk, przerażenie. I kiedy myślimy o naszych zmarłych, to łza się w oku kręci. Takie przeżywanie śmierci wynika z naszego doczesnego sposobu patrzenia na nią, z naszej ziemskiej perspektywy. I właśnie dlatego Kościół daje nam wpierw przeżyć Uroczystość Wszystkich Świętych; swoistym dramatem jest to, że stało się odwrotnie: Dzień Zaduszny zdominował Uroczystość Wszystkich Świętych.

Spójrzmy na czytania: wszystkie trzy przeniknięte są obietnicą życia, dają nam ogromną nadzieję na życie prawdziwe. Apokalipsa przedstawia wspaniałą wizję zgromadzenia liturgicznego, na które przychodzą wszyscy, którzy opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka (Ap 7,14). To grono męczenników, tych, którzy przeszli przez wielki ucisk. W ten sposób św. Jan ukazuje realizację obietnicy, jaką Pan Jezus nam daje w Ewangelii:

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie (Mt 5,10–12).

Błogosławieństwa, które nam zostawia Pan Jezus, są obietnicą odnoszącą się przede wszystkim do życia przyszłego, a dopiero wtórnie w pewnym stopniu do naszego obecnego życia. I trzeba powiedzieć, że nie chodzi w nich o to, że sama bieda czy samo doświadczanie niesprawiedliwości czy płaczu mają człowiekowi przynieść błogosławieństwo. Odnoszą się one do tych, którzy znoszą te wszystkie trudności, a być może nawet nieszczęścia, ze względu na Chrystusa, na Jego królestwo, czyli ze względu na prawdę w jej ostatecznym wymiarze, na prawdziwe dobro, ze względu na miłość. Odnoszą się one zatem do ludzi, którzy żyją nadzieją, i ta nadzieja daje im siłę przetrwania najtrudniejszych chwil.

Konkretne wnioski z ewangelicznych błogosławieństw wyprowadza Matka Teresa z Kalkuty, podając szereg mądrych rad. Warto je tutaj przytoczyć i zapamiętać, gdyż mówią one o potrzebie wytrwałego, upartego trzymania się dobra. Pisze ona:

Ludzie są nieracjonalni, nielogiczni, egocentryczni. Nieważne – kochaj ich.

Jeśli czynisz dobro, przypiszą Ci ukryte egoistyczne cele. Nieważne – czyń dobro.

Jeśli będziesz realizować swoje cele, spotkasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów. Nieważne – realizuj je.

Dobro, które uczyniłeś, zostanie jutro zapomniane. Nieważne – czyń dobro.

Uczciwość i szczerość uczynią Cię bezbronnym. Nieważne – bądź szczery i uczciwy.

To, co budowałeś przez lata, może być zniszczone w jednej chwili. Nieważne – buduj.

Jeśli pomożesz ludziom, będą urażeni. Nieważne – pomagaj im.

Jeśli służąc światu, dasz z siebie wszystko, potraktują Cię kopniakiem. Nieważne – dawaj z siebie wszystko.

Taka postawa jest możliwa dzięki wytrwałej nadziei, upartemu trzymaniu się prawdy i dobra. I wówczas dopiero, często po trudnych doświadczeniach, człowiek odkrywa prawdziwość błogosławieństw już tutaj, na ziemi, co daje mu przedsmak prawdziwego życia w przyszłości. Święty Jan stara się nam to uprzytomnić:

Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy (1 J 3,2).

Właśnie nadzieja, choć to słowo nie pada w dzisiejszych czytaniach wprost, jest zasadniczą treścią uroczystości – nadzieja niosąca życie. Bez niej głoszone przez Pana Jezusa błogosławieństwa byłyby jedynie moralnymi zaleceniami lub mądrościowymi sentencjami, zresztą wydaje się, że przez wielu są właśnie tak traktowane, jako piękne idee, ale bez odniesienia do rzeczywistości. Natomiast my właśnie dzisiaj głosimy i radujemy się tą nadzieją, której realizację wychwalamy w osobach tych, którzy mieli ją tu na ziemi i dzięki niej mają życie. W ten sposób uzyskujemy właściwą perspektywę, właściwe widzenie: nasze życie tu, na ziemi, jest swoistą szkołą i jednocześnie próbą wiary i nadziei. Wytrwanie w niej przynosi nam pełnię życia. Tę perspektywę najlepiej przedstawia Apokalipsa, która wydarzenia, jakie się tutaj dokonują, ukazuje z perspektywy liturgicznego zgromadzenia wokół tronu Bożego.

Otóż dopiero ta perspektywa, zupełnie inna niż ziemska, zamknięta w horyzoncie tego, co bezpośrednio widzimy i czego doświadczamy, pozwala nam właściwie przeżywać jutrzejsze wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, szczególnie tych, którzy są nam bliscy. To, czego tutaj doświadczali, było jedynie przygotowaniem do życia prawdziwego. Ich śmierć zupełnie oderwała ich od ziemskich trosk i naszego ciasnego widzenia, i mamy nadzieję, że kiedy ujrzeli światło prawdziwe, ono ich przemieniło i pociągnęło do siebie. Ta nadzieja pozwala nam spokojnie stanąć nad ich grobami i łączyć się z nimi w modlitwie.

Fragment książki „Rozważania liturgiczne na każdy dzień”, t. 5, Tyniec 2010. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec.

Uroczystość Wszystkich Świętych, lit. słowa: Ap 7,2–4.9–14; 1 J 3,1–3; Mt 5,1–12a

Uroczystość Wszystkich Świętych! Zazwyczaj myśląc o tym święcie, kojarzymy je z cmentarzem i grobami. Wydaje się, jak gdyby następny dzień: tak zwany „Dzień Zaduszny”, czyli wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, nałożył się na tę uroczystość i ją przykrył. A przecież to święto jest o wiele donośniejsze i wcale nie musi się wiązać z myślą o grobach. Gdyby było przeżywane w innym czasie, np. miesiąc wcześniej lub później, to nikt by go nie kojarzył z cmentarzem. Weźmy na przykład święto czy wspomnienie dowolnego świętego, choćby naszych tynieckich patronów: śś. Piotra i Pawła, które obchodzimy 29 czerwca. Chociaż jest to wspomnienie ich męczeńskiej śmierci, wcale nie kojarzymy tej uroczystości z cmentarzem! To samo odnosi się do Wszystkich Świętych.

Niemniej Kościół tak ułożył kalendarz liturgiczny, że 1 listopada obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych, a następnego dnia – 2 listopada. Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. Dlaczego? I dlaczego właśnie w tym porządku?!

Odpowiedź jest prosta: dlatego, by mieć właściwą perspektywę patrzenia, powiedzmy konkretnie: aby mieć właściwe spojrzenie na śmierć. W naturalny sposób śmierć budzi w nas smutek, lęk, przerażenie. I kiedy myślimy o naszych zmarłych, to łza się w oku kręci. Takie przeżywanie śmierci wynika z naszego doczesnego sposobu patrzenia na nią, z naszej ziemskiej perspektywy. I właśnie dlatego Kościół daje nam wpierw przeżyć Uroczystość Wszystkich Świętych; swoistym dramatem jest to, że stało się odwrotnie: Dzień Zaduszny zdominował Uroczystość Wszystkich Świętych.

Spójrzmy na czytania: wszystkie trzy przeniknięte są obietnicą życia, dają nam ogromną nadzieję na życie prawdziwe. Apokalipsa przedstawia wspaniałą wizję zgromadzenia liturgicznego, na które przychodzą wszyscy, którzy opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka (Ap 7,14). To grono męczenników, tych, którzy przeszli przez wielki ucisk. W ten sposób św. Jan ukazuje realizację obietnicy, jaką Pan Jezus nam daje w Ewangelii:

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie (Mt 5,10–12).

Błogosławieństwa, które nam zostawia Pan Jezus, są obietnicą odnoszącą się przede wszystkim do życia przyszłego, a dopiero wtórnie w pewnym stopniu do naszego obecnego życia. I trzeba powiedzieć, że nie chodzi w nich o to, że sama bieda czy samo doświadczanie niesprawiedliwości czy płaczu mają człowiekowi przynieść błogosławieństwo. Odnoszą się one do tych, którzy znoszą te wszystkie trudności, a być może nawet nieszczęścia, ze względu na Chrystusa, na Jego królestwo, czyli ze względu na prawdę w jej ostatecznym wymiarze, na prawdziwe dobro, ze względu na miłość. Odnoszą się one zatem do ludzi, którzy żyją nadzieją, i ta nadzieja daje im siłę przetrwania najtrudniejszych chwil.

Konkretne wnioski z ewangelicznych błogosławieństw wyprowadza Matka Teresa z Kalkuty, podając szereg mądrych rad. Warto je tutaj przytoczyć i zapamiętać, gdyż mówią one o potrzebie wytrwałego, upartego trzymania się dobra. Pisze ona:

Ludzie są nieracjonalni, nielogiczni, egocentryczni. Nieważne – kochaj ich.

Jeśli czynisz dobro, przypiszą Ci ukryte egoistyczne cele. Nieważne – czyń dobro.

Jeśli będziesz realizować swoje cele, spotkasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów. Nieważne – realizuj je.

Dobro, które uczyniłeś, zostanie jutro zapomniane. Nieważne – czyń dobro.

Uczciwość i szczerość uczynią Cię bezbronnym. Nieważne – bądź szczery i uczciwy.

To, co budowałeś przez lata, może być zniszczone w jednej chwili. Nieważne – buduj.

Jeśli pomożesz ludziom, będą urażeni. Nieważne – pomagaj im.

Jeśli służąc światu, dasz z siebie wszystko, potraktują Cię kopniakiem. Nieważne – dawaj z siebie wszystko.

Taka postawa jest możliwa dzięki wytrwałej nadziei, upartemu trzymaniu się prawdy i dobra. I wówczas dopiero, często po trudnych doświadczeniach, człowiek odkrywa prawdziwość błogosławieństw już tutaj, na ziemi, co daje mu przedsmak prawdziwego życia w przyszłości. Święty Jan stara się nam to uprzytomnić:

Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy (1 J 3,2).

Właśnie nadzieja, choć to słowo nie pada w dzisiejszych czytaniach wprost, jest zasadniczą treścią uroczystości – nadzieja niosąca życie. Bez niej głoszone przez Pana Jezusa błogosławieństwa byłyby jedynie moralnymi zaleceniami lub mądrościowymi sentencjami, zresztą wydaje się, że przez wielu są właśnie tak traktowane, jako piękne idee, ale bez odniesienia do rzeczywistości. Natomiast my właśnie dzisiaj głosimy i radujemy się tą nadzieją, której realizację wychwalamy w osobach tych, którzy mieli ją tu na ziemi i dzięki niej mają życie. W ten sposób uzyskujemy właściwą perspektywę, właściwe widzenie: nasze życie tu, na ziemi, jest swoistą szkołą i jednocześnie próbą wiary i nadziei. Wytrwanie w niej przynosi nam pełnię życia. Tę perspektywę najlepiej przedstawia Apokalipsa, która wydarzenia, jakie się tutaj dokonują, ukazuje z perspektywy liturgicznego zgromadzenia wokół tronu Bożego.

Otóż dopiero ta perspektywa, zupełnie inna niż ziemska, zamknięta w horyzoncie tego, co bezpośrednio widzimy i czego doświadczamy, pozwala nam właściwie przeżywać jutrzejsze wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, szczególnie tych, którzy są nam bliscy. To, czego tutaj doświadczali, było jedynie przygotowaniem do życia prawdziwego. Ich śmierć zupełnie oderwała ich od ziemskich trosk i naszego ciasnego widzenia, i mamy nadzieję, że kiedy ujrzeli światło prawdziwe, ono ich przemieniło i pociągnęło do siebie. Ta nadzieja pozwala nam spokojnie stanąć nad ich grobami i łączyć się z nimi w modlitwie.

Fragment książki „Rozważania liturgiczne na każdy dzień”, t. 5, Tyniec 2010. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec.

Zobacz także