Pięćdziesiątnica, czyli miara czasu

Kiedy się wypełniły dni Pięćdziesiątnicy... Dobrze jest mierzyć czas okresami liturgicznymi; jeszcze lepiej, kiedy to nie ludzka głowa, ale życie tak właśnie czas odmierza.

Wolałbym Zielone Święta w tym roku obchodzić inaczej. Choroba nie pozwoliła zostać na nocy czuwania, a ja tak lubię te noce. Sam uroczysty dzień też głównie w łóżku spędzony. Nic to.

Dzięki Pięćdziesiątnicy myślę o czasie, który upłynął od początku Wielkiego Postu. Najpierw patrzę osobiście, prywatnie – tu nasuwa się to wszystko, co różni tegoroczny czas wielkanocny od wszystkich innych. Pewne bolesne zdarzenia u progu Wielkiego Postu, wyprawa na Wielkie Śpiewanie (pierwszy pobyt w Stanach) – wszystkie te trudy i wspaniałości pozostają w cieniu najważniejszej sprawy: towarzyszenia na drodze do chrztu, a potem cieszenia się z pięćdziesięciu kroków nowego życia Zosi i Magdy.

Przechowane w pamięci migawki z tego czasu: lecznicze właściwości gromkiego śpiewania Sacred Harp; chińskie picie herbaty – sposób na cieszenie się obecnością przyjaciół; owsiane ciasteczka – muszę się nauczyć je robić; aborygeńska jaszczurka malowana na kamieniu i owieczka z Nowej Zelandii (żywi się herbatą); ogrody: magnolie w Powsinie, Dach Świata na BUW-ie, okrążane bez końca jeziorko w Parku Krasińskich; cmentarze: purytańskie groby w Massachusetts i polskie na Rossie; urocze domy Nowej Anglii; modlitwa w Ostrej Bramie; antykwariaty pełne skarbów (w Bostonie, Amherst i Warszawie); Olśnienia podarowane przed premierą; dwie przegrane partyjki Rummikuba (odegram się); skrabelki na wyjeździe scholi i w Wilnie; książka o. Joachima o kapłaństwie i płyta Agi Zaryan… Do tego sprawy zbyt osobiste, żeby tu o nich pisać.

Miara czasu: niedzielny rytm z adoracją i wieczorną mszą; wtorki – stała spowiedź i spotkanie kandydatów do chrztu i bierzmowania; poniedziałki – pogłębiona praca z katechumenkami.

Miara czasu: pół roku przygotowań do bierzmowania i spełnienie w wigilię Zesłania Ducha Świętego.

Miara czasu: zaręczynowa obrączka, którą Ewa pokazała wczoraj z dumą.

Miara czasu: zbliżające się terminy ślubów młodych ludzi z DA.

Miara czasu: od nowiny o błogosławionym stanie Agnieszki, a potem Magdaleny, aż po oczekiwanie na bliskie rozwiązanie.

Miara czasu: święcenia Jędrka w warszawskiej katedrze.

Miara czasu: rok przeorowania.

Wypełniły się dni… Pełnia skłania do wdzięczności – dosłownie skłania. Trzeba się Bogu pokłonić i dziękować.

Za Ducha Świętego, który sprawia, że stajemy się dziećmi Bożymi na miarę jedynego Bożego Syna.

Za Kościół, który sam jest pełnią – niepojętą pełnią, bo mieści w sobie sprawy przekraczające tych, którzy do niego należą. Sam nie pojmuję np., o co chodzi z dziwnymi skrótami przywoływanymi na blogach (NFRR, ZFRR – to chyba coś jak IMHO i ETO na innych blogach), obce mi lamentowanie/triumfowanie, że dawniej było lepiej/gorzej, a Sobór co prawda jest OK/bebe, ale za to reforma posoborowa fatalna/doskonała. Ale ci, którzy tym żyją, to moi bracia i siostry.

Drugi dzień Zielonych Świąt – wdzięczność za Matkę Kościół i za Matkę Kościoła. Pod Twoją obronę…


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Błażej Matusiak OP

Błażej Matusiak OP na Liturgia.pl

Urodzony w 1970 r., dominikanin, filolog klasyczny, teolog, doktor muzykologii, duszpasterz, katecheta, recenzent muzyczny, eseista i tłumacz, mieszka w czeskiej Pradze, gdzie opiekuje się polską parafią. Publikacje: Hildegarda z Bingen. Teologia muzyki (Kraków 2003); recenzje płytowe w Canorze, cykl audycji „Musica in Ecclesia” w Radiu Józef.